No i przed nami ostatnia część tego, co już było, a jeszcze dzisiaj... Tak zgadza się, dodam nową notkę.
XIII
…Poczuła pieczenie na policzku. Nie odzywając się już
patrzyła na niego, nie ukrywając w oczach przerażenia. Fakt, że przestała się
ruszać sprzyjał Kouyou. Kiedy już pozbył się dodatkowo jej spodni, wziął ją na
ręce i zaniósł do sypialni, ale nie obyło się, bez kolejnych uderzeń w jej
ciało, kiedy próbowała uciec. Tuż po kilku długich minutach wylądowała na jego
łóżku, które jak zauważyła, było dość wygodne. Jednak widok nad sobą mężczyzny
w samych bokserkach, który chciał ją zgwałcić i to dość brutalnie, nie był za
miły.
-Kouyou, proszę Cię, nie rób mi tego!- Krzyknęła przez
łzy czując, jak jedyne co pozostało na jej ciele, to majtki. Z jej ust wydobył
się głuchy, niechciany jęk spowodowanym zabawą jego języka z jej sutkami.
-Wybacz, dla mnie jesteś zwykłą dziwką, nawet nie…
szmatą, którą mam okazję teraz zerżnąć.- Wyszeptał jej do ucha przykuwając ją
do łóżka. Aneta czując jak potem dłońmi przesuwał po jej ciele w bok ponownie
zaczęła się szarpać, ale czując silne uderzenia nie tylko w twarz, odetchnęła
jakby z ulgą i zamykając oczy, z których po jej policzkach zaczęły spływać łzy,
poddała się.
-Grzeczna sunia.- Mówiąc to poklepał ją po zakrwawionym
policzku. Zlizał krew ze swojej dłoni i
pozbył ją dolnej części bielizny rozchylając jej nogi. Podłużnym ruchem liznął
jej płeć, ale nie widząc reakcji, ponownie kilka razy ją uderzył i powrócił do
czynności.
An jedynie leżała jak manekin, czy lalka, nie czując
nawet podniecenia, mimo, że język mężczyzny jej marzeń, właśnie poruszał się w
jej pochwie. Jej jęki wywołane były jedynie bólem, ogarniającym całe jej ciało,
który momentami czuła jako jedyny. Nagle zauważyła, jak mężczyzna się nad nią
pochyla, nawet nie poczuła kiedy w nią wszedł i zaczął się poruszać, co
sprawiało jeszcze większy ból.
Kouyou poruszał
się w niej dość mocno i szybko, jednak wyczuwał, że coś jest nie tak, czym się
zbytnio nie przejął. Jeszcze bardziej schylając się nad jej ciałem, dłonią
ściskał jej pierś i zlizywał krew z jej policzka.
-Kouyou…- Szepnęła, a czując, jak mężczyzna zaraz w niej
dojdzie, mimo braku sił próbowała się wyrwać. Jednak po kilku szybkich
sekundach było już za późno, a Ona czując, jak ból ogarnia jej czaszkę,
straciła przytomność. Lecz dopiero po kilku, ciągnących się wiekami minutach,
Kyu patrząc na jej nieobecną twarz zrozumiał co zrobił. Odsuwając się od niej,
zaczął się ubierać. Otworzył okno i rozkuwając ją, przykrył kołdrą.
-Wiem, że mi już nigdy nie wybaczysz.- Szepnął nie
spuszczając z niej wzroku. Zabierając prawie wszystkie swoje rzeczy, zostawił
jej kartkę, klucze i wyszedł…
***
Po kolejnej, jak
i ostatniej przejażdżce diabelskim młynem, Kasia wykonała kolejny telefon do
swojej przyjaciółki, by zapytać, kiedy będzie w domu.
-I co? Dalej nic?- Zapytał Takanori stojąc obok niej.
-Niestety, martwię się, nigdy na dłużej niż 20 minut
swojego Cloudzia nie zostawia, a próbuje się do niej dodzwonić od dwóch
godzin.- Powiedziała smutnym głosem idąc w stronę wyjścia.- Chodź do nas,
chłopaki pewnie późno zalani przyjdą i nie da się z nimi pogadać, a ja nie chce
zostać sama, kiedy nie wiem, co się z nią dzieje.-Spojrzała na Rukiego, a ten
jedynie pokiwał głową, ale domyślając się, co mogło się stać, zadzwonił do
Kouyou, który również nie odbierał.
-Ale chyba nie ma o co się martwić, całą noc będą zajęci,
skoro nawet Uruha nie odbiera.-Powiedział wokalista przytulając ją i powolnym
krokiem ruszyli w stronę domu…
Jednak An nie
wracała całą noc. Gdy Krzysiek z Arkiem dowiedzieli się, że ciągle jej nie ma,
natychmiast wytrzeźwieli. Jedynie, co wszyscy wiedzieli, to, że była z Kouyou,
jednak i to nie pozwoliło im spokojnie spać…
***
Jasne promienie
słońca drażniło jej oczy, które w końcu otworzyła. Wmawiając sobie, że to co
się stało w nocy, było jedynie złym snem próbowała się podnieść, ale czując
silny ból ogarniający jej ciało, mogła zapomnieć, że to wszystko nie stało się
naprawdę. Powoli wstała i tuż po ubraniu się, bo było dla niej wielkim
wyczynem, zaczęła się rozglądać po mieszkaniu. Najpierw myślała, że Kouyou
pojechał już do studnia, ale widząc, że w pokojach, czy w kuchni i łazience nic
nie było ruszane postanowiła do pewności sprawdzić jego szafę. Na jej
nieszczęście, w każdej szafie było totalnie pusto. Rozglądając się uważnie po
sypialni, na stoliku zauważyła kartkę i jego klucze do mieszkania.
Podniosła do rąk kawałek papieru i rozwijając go zaczęła
czytać:
„To prawda, jesteś dla mnie
zwykłą dziwką, aż śmieszne, że nie domyśliłaś się wcześniej, że kłamałem
mówiąc, że Cię Kocham. Teraz gdy już nie mamy nic wspólnego, to zniknij z
mojego życia, jak każda kurwa, która się w nim znalazła…
PS. Klucze zostaw u Yuu”
Do oczu dziewczyny napłynęły łzy. Spojrzała na
zakrwawioną pościel, później na swoje pełne ran i siniaków ręce. Gdy spojrzała
w lustro, było blisko, by zeszła na zawał. Blada jak papier twarz, powieki
opuchnięte, a oczy bez innego wyrazu niż smutek, pełno kolejnych siniaków i
ran. Największa znajdowała się na jej prawym policzku, z której nadal powoli
płynęła krew, a zaschnięte łzy można było szybko zauważyć. Szybko ubrała kurtkę
i buty, wzięła kartkę, klucze i wybiegła z mieszkania, jak i z bloku idąc
szybkim krokiem do siebie. Nie obyło się bez kolejnych łez spływających po jej
policzkach.
Do mieszkania
weszła po 10 minutach, chociaż tak naprawdę, normalnym tempem z mieszkania
Kouyou miała 30 minut drogi.
-An! W końcu!- Krzyknęła Rin podbiegając do niej, ale
szybko się zatrzymała, patrząc na jej twarz.- An? Kto CI to zrobił?- Zapytała
patrząc na nią z przerażeniem, po chwili w przedpokoju zebrała się reszta i
patrzyła na nią.
-Nikt, upadłam.- Powiedziała szybko wymijając ich ze
łzami w oczach. Nagle jęknęła z bólu, czując jak ktoś chwycił ją za rękę.
-An, kto Ci to zrobił, a zamorduje.- Powiedział Krzysiek
ściskając mocniej jej rękę.
-K-kouyou…- Jęknęła zaciskając zęby i powoli kucając.-
Ale puszczaj! To boli!- Krzyknęła wyrywając się, ale szybko została zmuszona do
ściągnięcia bluzy jak i bluzki, na całe szczęście nie w obecności płci męskiej.
-Boże, jak Cię urządził.- Szepnęła Kasia dokładnie
oglądając każdą ranę przyjaciółki.- Co On Ci zrobił?- Zapytała patrząc na nią.
-Zgwałcił mnie…- Powiedziała próbując powstrzymać łzy,
lecz na próżno i podała jej kartkę, którą jej zostawił. Kiedy Rin ją
przeczytała od razu wyszła.- Ej! Ale nie mów im!!- Wybiegła za nią, ale było
już za późno. Arek z Krzysztofem właśnie czytali treść.
-Zamorduje gnoja!-
Krzyknął szatyn o mało nie wybiegając z mieszkania.
-Nie! Daj spokój!- An go zatrzymała ze łzami w oczach.
-Jak mam dać spokój, skoro tak Cię dupek załatwił, że
dotknąć Cię nie można.- Powiedział patrząc na nią. W tym momencie rozległ się
dźwięk dzwonka do drzwi, które zostały szybko otworzone, a w nich pojawił się
Yuu.
-Hej, ja do An.- Powiedział, ale kiedy jego wzrok
skierował się na szatynkę, chwycił się za serce i poszedł do niej.- Cholera, to
jednak jeszcze gorzej niż jak Uru mi mówił.-Dodał przyglądając się jej, w tym
momencie przed jej oczami pojawił się moment, kiedy Kouyou mówił, że była dla
niego tylko dziwką.
-Wiesz, gdzie jest?- Zapytała smutnym głosem patrząc na
starszego gitarzystę.
-Ja wiem, ale muszę jeszcze z nim pogadać, widocznie
kłamał w sprawie, że się mu dałaś, widać, że wpadł w furię.- Po tych słowach
spojrzał na resztę.-Zostawcie tą sprawę najlepiej w spokoju, wiele rzeczy mi tu
nie pasuje…
-Jak ci nie pasuje?! On mnie zgwałcił! Pobił i
zgwałcił!!- Krzyknęła przez łzy, a gdyby nie fakt, że Arek w odpowiednim
momencie ją chwycił i zatrzymał, pewnie leżała by właśnie na Yuu, dusząc go.
-Spokojnie, nie o to mi chodziło, powiedz mi jedno, czy
on w tobie…?- W tym momencie, jak coś w głowie An błysnęło.
-Cholera.- Jej mina stała się bardziej przerażona i lekko
uchyliła usta.
-An, tylko nam nie mów, że ty płodna byłaś w tym
momencie.- Powiedziała szybko Kasia, a w odpowiedzi, An jedynie pokiwała głową
na tak.
-An, jeśli się okaże, że jesteś w ciąży, to cię do niego
zawiozę, na razie muszę sam z nim kilka spraw załatwić.- Po tych słowach Yuu
wyszedł z mieszkania…
***
Po godzinie
jazdy samochodem, zaparkował przed dość dużym domem. Wysiadł i bez pukania wszedł
do środka.
-Widziałem ją, nieźle ją urządziłeś dupku!- Podszedł do
Kouyou chwytając go za koszulę.
-Tłumaczyłem ci! Za późno zrozumiałem, co zrobiłem,
napisałem jej kartkę…
-Jedyne, co na danej kartce ukradkiem widziałem, to
treść, że jest dziwką!- Krzyknął Yuu przypierając go do ściany.
-Co?! Była jeszcze jedna, którą napisałem po fakcie, że
nie pomyślałem, dopiero po tym zrozumiałem jak bardzo ją kocham…
-I prawdopodobnie dziecko jej zrobiłeś.- Ponownie mu
przerwał patrząc groźnie.
-Co? - Zapytał młodszy gitarzysta nie wierząc w to co
usłyszał.
-To, ale zobaczysz ją tylko jeśli się okaże, że naprawdę
jest w ciąży.- Powiedział Yuu, puszczając go.
Patrzeli po sobie groźnym wzrokiem, a żaden z nich nie wiedział co
powiedzieć. Oboje usiedli na pobliskiej, starej sofie.
-Dlaczego chcesz ten cały dom remontować?- Zapytał Yuu
rozglądając się po pomieszczeniu.
-Będę tu mieszkał z moją przyszłą żoną i jej dzieckiem...
No, potem to będą i nasze dzieci.- Odpowiedział, chociaż po jego minie można było stwierdzić, że tak
naprawdę tego nie chciał. Aoi spojrzał na niego.
-Nie pierdol, tylko pogadaj z An, zadzwoń, najlepiej wróć
do Tokio i nie daj się wciągnąć w opiekę nad dzieckiem, nie dość, że nie twoim,
to jeszcze swojej byłej dziwki, kiedy prawdopodobnie An już nosi twoje dziecko.-
Wypowiedział się starszy powoli wstając.
-Nie mogę, obiecałem jej, jeszcze zanim „byłem” z An, nie
sądziłem, że ją naprawdę pokocham.- Powiedział Uru wstając zanim.
-Czekaj, czekaj, okłamywałeś ją, zdradzałeś, na koniec
zgwałciłeś i śmiesz mówić, że ją pokochałeś?! Skrzywdziłeś ją jedynie! Ona
naprawdę Cię Kochała, może i kocha dalej, ale po tym, co widziałem, wątpię, by
tak było.- Yuu groźnie na niego spojrzał chwytając za klamkę.- Poszukam jeszcze
tej drugiej kartki i Ciebie, jak się nie znajdzie, to uduszę, przyjadę za
tydzień możliwe, że z An, ale wtedy tego nie spierdol ok.?- Zapytał chwytając
za klamkę.
-Dlaczego nie zajmujesz się swoim Kai’tusiem, co?
Przecież też tak wielce się kochacie.- Powiedział Uru nie spuszczając z niego
wzroku.
-Tanabe… Mnie zostawił, zresztą, nie twój interes, do
zobaczenia za tydzień.-Powiedział Yuu i wyszedł…
XIV
Tydzień później:
„Cholera, jednak wynik pozytywny”- Psioczyła
pod nosem An leżąc na łóżku. Z trudem powstrzymywała łzy, a fragmenty tamtej
nocy utkwione w jej pamięci nie dawały jej spokoju, nawet na moment. Nawet
zasnąć spokojnie nie mogła, gdyż koszmary nie dawały jej spać. Słysząc znajomy
głos starszego gitarzysty, wygrzebała się z łóżka i wyszła z pokoju.
-Co się tak drzecie?-
Zapytała An patrząc na mężczyzn stojących w salonie.
-Znalazłem.- Powiedział
Yuu podchodząc do niej i podając jej kartkę.- Leżała pod łóżkiem, musiała tam
się zwinąć, jak mocniej wiatr zawiał, przy okazji, jutro do niego jadę, więc
jeśli chcesz, to możesz jechać ze mną.- Dodał podając jej kawałek papieru,
który rozwinęła:
„Przepraszam, poniosło mnie i wiem, że już
nigdy mi nie wybaczysz, nawet nie mam prawa ponownie pojawiać się w twoim życiu.
Za późno zrozumiałem, co dla mnie znaczysz… Kocham Cię, ale pewnie i tak mi już
nie uwierzysz, więc zniknę, najlepiej będzie, jak nigdy mnie już nie zobaczysz
i zapomnisz…”
Czytając to, poczuła, jak
ponownie do jej oczu napływają łzy.
-Tylko ciekawe jak mu
powiem, że na 99,5% jestem w ciąży, co?- Zapytała patrząc na niego, nie
ukrywając słonej wody zbierającej się w jej oczach.
-Tego nie wiem, ale
powinniście porozmawiać, sama widzisz, że to wszystko, to jakaś wielka pomyłka…
-Nie, to ja jestem
pomyłką.- Przerwała mu wracając do pokoju. Wszyscy spojrzeli po sobie i cicho
westchnęli. Yuu po chwili wszedł do pokoju i zastając An siedzącą na parapecie
okna, podszedł do niej.
-Jeżeli chcesz jechać, to
będziesz musiała u mnie nocować, bo tam, nie przekraczając prędkości trochę
drogi jest, a chciałbym żebyśmy do wieczora wrócili, bo pewnie kilka godzin
będziecie rozmawiać.- Powiedział spoglądając na niego. Dziewczyna spuściła
wzrok.
-Wiem, ale jednak się
boje.- Szepnęła spoglądając na swoje ręce.
-Przyjadę po ciebie
wieczorem.- Powiedział Yuu cmokając ją w policzek i wyszedł z jej pokoju…
***
Wychodząc z mieszkania, w którym mieszkała
An, zapukał w drzwi naprzeciwko, które po chwili otworzył Tanabe.
-Chciałeś
pogadać, to jestem.- Oznajmił i wszedł do mieszkania, gdy ten go wpuścił. Oboje
przeszli do salonu.
-Słuchaj,
nie chciałem, żeby to tak wyszło, po prostu, poznałem kogoś.- Powiedział Kai
siadając obok gitarzysty.
-Zerwałeś
ze mną, nie podając powodu, przez tydzień nie potrafiłem się z tobą dogadać,
unikałeś mnie, nie odbierałeś telefonów, a teraz mi wystrzelasz, że nie
jesteśmy razem, bo kogoś masz, brawo dla tego pana.-Powiedział Yuu złośliwym
tonem. Patrzeli na siebie, przez dłuższą chwilę milcząc. Tanabe westchnął cicho
bawiąc się palcami.
-Wiem
jak to brzmi, powinienem był Ci powiedzieć wcześniej, ale jakoś nie miałem
odwagi, w dodatku, z nią to nie było nic pewnego.- Powiedział perkusista
patrząc na niego.
-No
ale spoko z nią jesteś, to gratulacje, ale serio, mogłeś powiedzieć wcześniej,
nie dość, że Kyu sobie piwa naważył i go pić nie chce, to jeszcze ty mnie
dobijasz.- Powiedział Yuu wstając z sofy.
-A
co Kyu zrobił? Od ostatniej próby go nie widziałem.- Słysząc te słowa,
gitarzysta spojrzał na niego groźnym wzrokiem.
-Kyu
zgwałcił An i to dość brutalnie, do dzisiaj ma jeszcze siniaki.- Powiedział
gitarzysta wzdychając.
-Nie
sądziłem, że to, aż takie poważne, nic jej nie jest?- Zapytał Kai troskliwym
głosem
-Oprócz
prawie pewnej ciąży, to nic, jedynie psychika jej trochę siada, zresztą, sam
wiesz jaki jest.- Po tych słowach starszego, Kai zaczął sobie przypominać, jak
Kouyou jego zgwałcił. Zacisnął pięść wstając i podchodząc do niego.
-Tak
wiem i żałuje, że wtedy dopuściłem, żeby tak bardzo się do niej zbliżył, ale
jak każdy uwierzyłem, że to co mówił, to była prawda.- Oznajmił perkusista spuszczając
głowę.- Jednak czasu nie cofniemy, jedynie możemy pilnować, by znowu mu nie
odbiło.- Dodał.
-Problem
w tym, że jeśli An go nie przekona, by wrócił, to odejdzie z zespołu.-
Powiedział Aoi poważnym głosem. Tanabe jedynie pokręcił głową z
niedowierzaniem.
-Nie
możemy do tego dopuścić.- Młodszy mężczyzna po tych słowach ponownie westchnął,
spoglądając na Yuu, jakby proszącym wzrokiem…
***
Miyako waz z swoim synkiem już od tygodnia
mieszkali u Akiry. Mimo, że kobieta ciągle szukała mieszkania, to Reita nie
chciał, by się wyprowadziła.
-No mały, już chyba
znaleźliśmy mieszkanie.- Oznajmiła patrząc, na lezącego w łóżeczku synka.
-Co? Miyako, ty chyba
żartujesz, wiesz, że Ci pomogę.- Powiedział basista podchodząc do niej, gdy
tylko usłyszał jej słowa.
-Akira, już dużo nam
pomogłeś i jestem Ci bardzo wdzięczna, ale nie mogę ciągle siedzieć Ci na głowie.-Powiedziała
patrząc na niego, po chwili wyszli z pokoiku, w którym spał Yoshii.
Niezadowolony basista lekko ja przytulił, mimo jej lekkiego zdziwienia wtuliła
się w niego.
-Tak będzie lepiej, Kahoru
przestanie się Ciebie czepiać.- Jednak i te słowa, go nie przekonały, by
zmienił zdanie.
-Miyako, ale ja mam Kahoru
gdzieś, wole was mieć blisko siebie.- Powiedział patrząc jej w oczy.
-Akira, czy ty…?- Nie
dokończyła, nie spuszczając z niego oczu.
-Tak, wiem, te trzy
tygodnie to może dla Ciebie za mało, ale… Kocham Cię Miyako, a Yoshii jest dla
mnie prawie jak syn.- Powiedział na jednym wdechu po czym ją pocałował. Kobieta
odwzajemniła pocałunek, ale szybko go przerwała.
-Gdyby te trzy tygodnie
było za krótko, to byłabym idiotką, bo pokochałam Cię po kilku dniach, tylko
nie sądziłam, że to odwzajemnisz…- Reita przerwał jej wypowiedź kolejnym
pocałunkiem, tym razem dłuższym i coraz bardziej namiętnym. Po krótkiej chwili
oboje leżeli już na łóżku, jednak
przerwał im płacz dziecka.
-Pójdę do niego.- Oznajmił
Reita idąc do jego pokoiku. Po chwili wrócił z Yoshim na rękach.- On chyba chcę
jeść.- Powiedział podając jej go.
***
Do wieczora, Yuu z Tanabe siedzieli razem
rozmawiali o wielu planach przekonania Kouyou, by wrócił do zespołu, jeśli plan
A nie wypali. Gdy skończyli, Yuu jedynie zapukał do drzwi naprzeciwko i wziął
An do siebie.
Było już blisko północy, a An jak na złość nie
potrafiła zasnąć. Siedząc w jego sypialni, gdyż gitarzysta uparł się, że to on
będzie spał na kanapie, patrzyła przez okno.
-An, lepiej, jakbyś się
chociaż zdrzemnęła.- Usłyszała głos mężczyzny i spojrzała na niego. Przez
ciemność panującą w pokoju widziała tylko, jak jego postura się zbliża.
-Ale nie mogę, to ciągle
jakby mnie nawiedza i albo nie mogę zasnąć, albo śnią mi się koszmary gorsze
niż horror, mam już tego dość.- Powiedziała z trudem ukrywając łzy, ale poczuła
jak on ją przytulił ściągając z parapetu okna.
-Zobaczysz, będzie dobrze,
Kyu pewnie żałuje tego co zrobił.- Powiedział przykładając wargi do jej czoła.
-Nie byłabym tego taka
pewna, ani razu się nie odezwał.- Odpowiedziała dłońmi wodząc po jego torsie, w
zamyśleniu nawet nie zauważyła kiedy ich usta złączyły się w pocałunku…
XV
W zamyśleniu, nie
zauważyła kiedy, ich usta złączyły się w pocałunku. Jednak nie trwał on długo,
ponieważ gdy tylko się zorientowała, co się stało, odsunęła się od niego
odwracając wzrok.
-Śpij dobrze aniele. -Powiedział Yuu wracając do salonu.
An ponownie usiadła na parapecie okna, opierając się o szybę. Dla niej wszystko
jakby straciło sens. Ciągle myślała o Uru i o tym jak będzie wyglądało ich
jutrzejsze spotkanie. Nagle usłyszała dzwony oznajmiające północ.
-Kouyou wiem, że
pewnie już kogoś masz. - Powiedziała, a po jej policzku spłynęła łza. Nie ukrywając nadal go kochała. Wzięła
do rąk swój telefon, by sprawdzić, czy kouyou nie dzwonił, lub nie pisa. Jednak
na ekranie biało-różowej xperi x8 nie widniała żadna informacja o połączeniach
czy sms'ach. Sięgnęła jeszcze po słuchawki, włączyła piosenkę Hey- list, oparła
głowę o ścianę za nią i mimo spływających po jej policzkach łez, zamknęła oczy.
Przy powtarzającej się wciąż piosence,
zalana łzami w końcu zasnęła
***
Było już grubo po
drugiej w nocy. Tej nocy Kouyou nie potrafił zasnąć. Leżąc obok kobiety w
siódmym miesiącu ciąży, wstał i podszedł do okna. Otworzył je wyciągając z
kieszeni spodni paczkę papierosów. Odpalił jednego i usiadł na parapecie.
Spojrzał w niebo zaciągając się dymem.
-An…- Szepnął cicho i spojrzał na śpiącą kobietę. Czując
jak coś zaciska jego gardło, a serce zabiło mocniej, chwycił za telefon i
wybierając numer An, w końcu zadzwonił…
Trzeci sygnał, czwarty sygnał… I tak od 20 minut, nikt
nie odbierał. Domyślał się, że dziewczyna pewnie już śpi, ale z każdą minutą,
coraz bardziej chciał z nią porozmawiać. W końcu wysłał jej krótkie „Kocham
Cię” i zszedł do kuchni by się napić, ale jego trzęsące się dłonie mu na to nie
pozwoliły, a dźwięk tłuczonego szkła obudził kobietę, która po chwili również
pojawiła się w kuchni.
-Kochanie, co się dzieje? Czemu nie śpisz?- Zapytała
brunetka podchodząc do niego.
-Nic, po prostu… Nie, to nie może tak być.- Powiedział,
odgarniając swoje włosy z twarzy i sprzątnął potłuczone szkło.- Ayuko, usiądź,
proszę.- Powiedział siadając przy stole, a ta uczyniła tak samo.- Możesz się
wściekać, ale nie będziemy razem, ani nie zajmę się tym dzieckiem.- Powiedział
szybko patrząc na nią, ale na jej twarzy, zamiast warg pojawiła się cienka
kreska.
-Chodzi o tą młodą sukę, co ją zgwałciłeś noc przed
przyjazdem tu, prawda?- Zapytała patrząc a niego ostro.
-Ayu, ale ja kocham ją, nie ciebie! Od kilku dni próbuje
Ci to uświadomić! Nie potrafię już spać myśląc o niej!- Krzyknął patrząc na
nią.
-Powiem Ci jedno, pojawi się tu, a ją zamorduje…-
Warknęła wstając i wróciła do sypialni na górze. Kouyou resztę nocy
przesiedział w kuchni, wypalając kolejne dwie paczki papierosów…
***
Obudziła się
słysząc jak ktoś chodzi po mieszkaniu. O dziwo, mimo, że zasnęła na parapecie,
obudziła się leżąc w łóżku. Podniosła się i powoli wstała. Rozciągając swoje
zaspane ciało podreptała do kuchni, gdzie na stole leżały kanapki i kubek z
kako.
-Smacznego.- Usłyszała głos Yuu za sobą i usiadła przy
stole, gdy ten ponownie schował się w łazience. Zjadła śniadanie i mijając
gitarzystę w salonie, poszła do swoje rzeczy i do łazienki załatwić poranne
czynności…
Po kolejnej godzinie już jechali na miejsce, jednak w
samochodzie panowała cisza, którą żadne
z nich nie potrafiło przerwać. Do tego momentu An nie sprawdzała telefonu, ale
widząc jedną wiadomość, sądziła, że to tylko jakaś reklama od operatora, jednak
bardzo się myliła. Po kilku kolejnych godzi nasz, gdy sprawdzenie tego sms’a
coraz bardziej ją korciło, w końcu go odczytała. Automatycznie po jej
policzkach spłynęły łzy.
-An, coś nie tak?- Zapytał Yuu, który przez całą drogę,
co jakiś czas na nią spoglądał.
-N…na…napisał, ż…że mnie kocha.- Wydukała ocierając łzy,
lekko się uśmiechnęła, widząc, że Yuu zaparkował.
-Raz kozie śmierć kochana.- Powiedział patrząc na dom,
przy którym zaparkował. W tym momencie z domu wyszła ciężarna kobieta, na widok
której An siedziała jak wryta.
-No pięknie.- Szepnęła z trudem powstrzymując łzy.
-An, to nie tak, ale najlepiej będzie, jak ty z nim
porozmawiasz.- Uspokoił ją Yuu. Po chwili szatynka wysiadła i podeszła do
drzwi, pukając w nie. Przez dłuższy czas nikt nie otwierał, zrezygnowana An
poczuła jak po jej policzkach spływają łzy. Odwróciła się i ruszyła w stronę samochodu.
-An.- Usłyszała głos Kouyou za sobą. stojąc już przy
samochodzie, głośno przełknęła ślinę i spojrzała na niego. Po jej policzkach
spłynęły kolejne łzy, a gdy się zbliżał, czuła jedynie strach. Yuu dokładnie
się wszystkiemu przyglądał z samochodu. Po kilku sekundach przyłożył dłoń do
jej policzka, An miała już się odsunąć, ale spojrzała na niego, a przed jej
oczami pojawił się obraz tamtej nocy.
-Przepraszam.- Szepnął przytulając ją. Ta drgnęła i
automatycznie ze strachu się odsunęła.
-Niektórych rzeczy nie można już naprawić.- Powiedziała
patrząc na niego. Już miała otwierać drzwi, kiedy z samochodu wysiadł Aoi.
Spojrzał groźnie na Kouyou.
-Mówiłem ci, że tak będzie.- Powiedział do Ślicznego i
obejmując An, w trójkę udali się do domu. Po krótkiej dyskusji gitarzystów, An
wstała z kanapy i stanęła pomiędzy nimi.
-Lepiej, jak ja z nim porozmawiam.- Powiedziała chwytając
Kyu za koszulkę i poszła z nim do innego pokoju. Gdy już tam byli, jedynie
spojrzała na niego.
-Powiedz mi tylko, dlaczego mi to zrobiłeś? Za co?-
Zapytała się ledwo powstrzymując łzy. Kouyou podszedł do niej, ale chcąc ją
przytulić, poczuł jedynie pieczenie w policzku.
-An, przepraszam, poniosło mnie, nie powinienem tego
robić, wiem, ja…ja dalej Cię Kocham.- Powiedział patrząc jej w oczy. Dziewczyna
jedynie westchnęła i spojrzała w podłogę.
-Ale mnie nie chcesz, wolisz ją.- Powiedziała patrząc na
niego ze smutkiem.
-Ona to wielka pomyłka, a dziecko nie jest moje, uwierz
mi, chce Ciebie, nie ją.- Powiedział i w końcu ją przytulił. Szatynka, wtulając
się w niego cicho załkała, ale szybko poczuła, jak dłonią głaszcze jej włosy.
-Ciii, już spokojnie maleńka, będzie dobrze.- Szepnął
tuląc ją.
-Nie, nie będzie dobrze, czy ty niczego nie rozumiesz?
Jestem w ciąży! Przez tą twoją głupotę do teraz ledwo się ruszam i będziesz
ojcem!- Krzyknęła odsuwając się od niego. Oddychała szybko, a po jej policzkach
spłynęły łzy.
-Obiecuje, wrócę do Tokio i zajmę się tobą i dzieckiem,
kocham was, nie ją, przepraszam.- Mówiąc to, ujął jej twarz w dłonie i
namiętnie pocałował, co dziewczyna odwzajemniła. Owy pocałunek trwał już dobre
kilka minut i pewnie trwał by dłużej, gdyby nie usłyszeli wrzasków tuż zza
drzwi.
-Puść mnie!- Krzyczała ciągle jakaś kobieta, Kouyou
domyślił się, że to pewnie Yuu zatrzymuje Ayuko by nie wtargnęła do pokoju i
nie zrobiła nic An. Jednak po kilku sekundach brunetka obezwładniła gitarzystę,
który padł na podłogę, a ta weszła do pokoju celując w An z pistoletu.
-Zwariowałaś idiotko! W nocy coś Ci powiedziałem!-
Krzyknął Uruha, zasłaniając szatynkę.- Nie dam ci jej skrzywdzić.- Dodał
patrząc groźnie.
-Pozbędę się jej i tego bachora w jej brzuchu!- Z trudem
odepchnęła go i chwyciła An za szyję przypierając do ściany. Ta głośno
przełknęła ślinę zamykając oczy.
-Pożegnaj się dziecino.- Szepnęła jej do ucha, powoli
wsuwając pistolet do jej ust.
-Nie, to ty się pożegnaj z marzeniami, że będziesz ze
mną, zrozum, zależy mi na An, ty jesteś jedną wielką pomyłką, niech prawdziwy
ojciec twojego bachora się nim zajmie, a jeżeli chodzi o „bachora” An, to jest
dziecko, moje i jej dziecko, więc ją puść, albo ty tak skończysz.- Powiedział
masując swoje obolałe ramie, którym uderzył o ścianę.
-Zapomnij, jesteś mój.- Powiedziała przykładając palec do
spustu. Na szczęście Kouyou szybko odsunął ją od szatynki i wyrywając jej
pistolet z rąk, wycelował w nią.
-Teraz… pójdziesz na górę, spakujesz się i wypierdalasz z
mojego życia szmato!!!!- Wrzasnął Kyu, na co brunetka szybko wybiegła z pokoju.
On odłożył broń i podszedł do An, przytulając ją.- Widzisz, nigdy nie dam cię
skrzywdzić, już nigdy, ani ciebie, ani dziecka…
XVI
Minęły kolejne
trzy dni. Kouyou właśnie miał wracać do Tokio. Na ten czas An została z nim, a
Yuu wrócił. Nie obyło się bez wzywania policji, gdy Ayuko jej groziła.
Śliczny właśnie pakował swoje rzeczy, a An potajemnie
przenosiła je już do samochodu, w pewnym momencie poczuła, jak ktoś obejmuje ją
w pasie.
-Kochanie, nie powinnaś tyle nosić.-Powiedział Kouyou
całując delikatnie jej ucho.
-Ale nie mogę ciągle tak bezczynnie siedzieć, nie
potrafię.- Powiedziała An z niezadowolonym głosem.
-Wiem, ale to dla dobra dziecka.- Po tych słowach
pogłaskał jej brzuch.- Uwierz mi, będzie dobrze.- Dodał szeptem i puścił ją by
chwycić za walizki i wrzucić jej do bagażnika. Dziewczyna westchnęła z
bezradnością i wróciła do domu. Usiadła na sofie i w zamyśleniu patrzyła w
okno. Tak minęły jej kolejne dwie godziny, nawet nie zauważyła, kiedy już była
w samochodzie i jechali. W pewniej chwili spojrzała z ciekawością w oczach na
Kouyou.
-Dalej Cię nie rozumiem...- Szepnęła nie spuszczając z
niego wzroku. Mężczyzna prowadził dalej, bez przerwy patrząc na drogę. An nie
widząc jego reakcji, westchnęła cicho i ponownie skoncentrowała się na
krajobrazie za szybą.
Minęła kolejna godzina i już znajdowała się przed
drzwiami do mieszkania, w którym mieszkała z przyjaciółmi. Nie zdążyła nawet
sięgnąć do torby po klucze, gdy drzwi już były otwarte, a ciekawska trójka w
nich stała…
***
Yuu po „próbie” poszedł z
resztą zespołu do baru. Spoglądał na trzech mężczyzn popijających sake, nie
mogąc przełknąć nawet własnej śliny. Po
kilku następnych minutach każdy z pozostałej trójki zauważył dziwne zachowanie
gitarzysty, który właśnie w tym momencie zbierał swoje rzeczy by wyjść.
Kierując się do wyjścia, słyszał jedynie powolne kroki za sobą.
-Chodzi o An, co nie?- Zapytał Reita, gdy byli już poza
lokalem. Słysząc jego głos, czarnowłosy jedynie zacisnął pięść i spojrzał na
niego kątem oka.
-I co to ma do rzeczy? Dajcie
mi spokój.- Warknął zza zębów i powoli ruszył w stronę osiedla, na którym
mieszkał. Basista jedynie cicho westchnął i ruszył za nim, nie tylko jego
martwiło zachowanie Yuu, ale całą ekipę.
-Yuu, słuchaj, jak masz zamiar dalej grać w te gierki, to
lepiej w ogóle nie przychodź! To ty ją zostawiłeś dla Tanabe, a teraz się
dąsasz, bo jest z Kyu…
-Nie wiesz jak to jest! Masz swoją Miyako i znikaj! Kai
mnie zostawił dla tej jego blond dziuni, która go zdradza! Ruks jest z Rin, a
ja oczywiście sam, jak zawsze było, aż żałuje, że jej pomogłem, że ją do niego
zawiozłem, bo to ja mogłem z nią być i pomóc jej przy tym dziecku, którego
pewnie sama nie chce!- Wywrzeszczał Aoi patrząc groźnie na Akirę, po chwili
ruszył w dalszą drogę, a Rei stał w miejscu…
***
Po opowiedzeniu wszystkiego, przez An,
poszła do swojego pokoju. Wzięła się za rozpakowywanie, lecz nie długo
nacieszyła się ciszą i spokojem. Chowając pustą już torbę, do jej pokoju wszedł
Arek. Dziewczyna słysząc jego dość głośne wejście, spojrzała groźnym wzrokiem.
-No
już, nie zabijaj mnie.- Zaśmiał się blondyn podchodząc do niej.- Jak się
czujesz?- Zapytał, siadając obok niej przy łóżku.
-Nawet
dobrze, tylko…- Przerwała patrząc na swój brzuszek.- To takie dziwnie.- po tych
słowach cicho westchnęła.
-Nie
dziwie się jak i sądzę, że nie powinnaś się przemęczać, wiesz, że jak coś by
się stało tobie i maleństwu, Pan Krzysztof by nas wszystkich ukatrupił.-
Zaśmiał się Arek, ale czując na sobie groźnie spojrzenie An, szybko spoważniał.
-Taaa,
może i było by tak lepiej, już sama niczego nie wiem, gubię się pomiędzy nimi
dwoma…
-Aaaa,
czyli serio stara miłość nie rdzewieje?- Przerwał jej chłopak cicho się
śmiejąc, za co oberwał poduszką w głowę.
-Weź
przestań.-Krzyknęła An.- Pomiędzy nami już raczej nic nie będzie, tylko czysta
przyjaźń, zrozum, wole być z ojcem dziecka, mimo, że zachował się jak
skurwiel.- Dodała dość spokojnie nie podnosząc wzroku.
-Oj
maleńka, nie doceniasz ich obu, wiem, Kyu Cię zranił, ale przecież kto marzył o
życiu z nim i gromadce dzieci?- Zapytał powoli się od niej odsuwając.
-To
nastoletnie brednie, nigdy nie wierzyłam, że tak może być naprawdę.-To zdanie
już dziewczyna wysyczała przez zęby, dając blondynowi znak, że ma już dość jego
obecności, w jej pokoju.
-No
dobra, dobra.- Chłopak wstał i podszedł do drzwi.- Ale potem nie narzekaj, że
nie potrafisz zapomnieć, co do niego czujesz, jak wtedy,- Dodał wychodząc z jej
pokoju…
***
Kasia po pójściu jej
przyjaciółki do swojego pokoju, szybko pognała do parku, gdzie była umówiona z
wokalistą. Takanori zaczął się porządnie spóźniać. Najpierw 5 minut, potem
15,20 aż w końcu minęła godzina. Zawiedziona dziewczyna powoli ruszyła w stronę
domu, kiedy nagle zauważyła niskiego blondyna siedzącego na ławce, a na jego
kolanach siedziała, naturalnej, azjatyckiej urody dziewczyna. Rin widząc ich
urocze spojrzenia, skupione na siebie, a na końcu, kipiący namiętnością pocałunek,
zrezygnowana, czując jak po jej policzkach spływają łzy, wróciła do domu.
Niechęć do rozmowy z kimkolwiek, przejęła nad nią kontrole. Zamknęła się w
swoim pokoju, przekręcając klucz w zamku, a telefon zostawiła w salonie. Nawet
słysząc, że ktoś do niej dzwoni, nie ruszyła się z pokoju. W końcu An, chcąc z
nią porozmawiać, weszła do pokoju, otwierając drzwi za pomocą wsuwki do włosów.
-Rin, co się dzieje?- Zapytała zamykając za sobą drzwi i
usiadła obok niej.
-Takanori mnie zdradza.- Odpowiedziała zapłakanym głosem.
-No, to już się nie dziwie, że dzwonił do ciebie
z…-Przerwała patrząc na ekran jej telefonu.-… Z 26… o teraz już 27-siódmy raz.-
Po tych słowach uśmiechnęła się gorzko, podając Kasi telefon.
-Nie chce z nim rozmawiać, może mnie nawet wiekami
przepraszać, ale to co widziałam…- Przerwała, powstrzymując łzy,
-Wiem, nie chcesz z nim rozmawiać i Cię rozumiem, ale
powinien Ci to wyjaśnić.- An delikatnie przytuliła przyjaciółkę. Milczały w
przytuleniu z 15 minut, gdy do pokoju dziewczyny wszedł Krzysiek.
-Rin, twój Taaaaaakuś przyszedł.- Powiedział z nutką
słodyczy w głosie, po czym wyszedł.
-Ja z nim pogadam.- Odpowiedziała szatynka, wstając i
wychodząc za chłopakiem z pokoju. Ujrzawszy wokalistę w salonie, skinęła głową
na znak, że reszta współlokatorów ma wyjść, na co oni pośpiesznie poszli do
swojego pokoju.
-Gdzie Rin? Chce z nią pogadać.- Odezwał się Takanori
patrząc na rozwścieczoną dziewczynę przed sobą.
-Ale ona nie chce z tobą rozmawiać, po tym co jej
zrobiłeś.- Powiedziała sucho An krzyżując ręce na piersiach.
-I to jej chce wyjaśnić, widziałem jak szła, ale Kimiko
nie chciała mnie puścić.- Wytłumaczył krótko blondyn lekko spuszczając wzrok.
-O, Kimiko… Nawet ładne imię, na wybrankę twojego serca.-
An nie schodziła z ironicznego tonu. Sprowadziła swój gniewny wzrok na niego,
nadal nie odpuszczając.
-No bo… Sama wiesz, że niedługo będę miał trzydziestkę na
karku, na co moi rodzice postanowili mnie zeswatać, ale dla korzyści firmy
ojca. Nie chcieli słuchać, jak mówiłem im o Rin, więc ta gówniara się
przyczepiła. Tak, byłem umówiony z Rin i właśnie szedłem na spotkanie, kiedy ta
na mnie wpadła i wzięło ją na obściskiwanie. Oczywiście, że jej nie chce i
udawałem, kocham Rin ponad życie, inaczej by mnie tu nie było.- Takanori
zakończył swoją wypowiedź siadając bezradnie na kanapie.- Oddałbym wszystko,
żeby mi wybaczyła i nie, nie mogłem Kimiko powiedzieć, że mam inną bo ta
obiecała, że jak się dowie o innej to zniszczy moje życie zawodowe, chociaż…-
Westchnął cicho i spojrzał na An.- Wolałbym koniec kariery, niż stracić Kaśke
na całe życie…- Dokończył, nie wiedząc, że Kasia podsłuchiwała zza drzwi i
wszystko, co do słowa słyszała…
XVII
Zaskoczona jego
wypowiedzią dziewczyna stała jak wryta pod drzwiami. Do jej oczu napłynęło
jeszcze więcej łez, ale nie chciała wychodzić z pomieszczenia, by nie ukazać
się w ubłaganym stanie.
An usiadła obok Rukiego i spojrzała na niego.
-Niestety, mogę jej tylko przekazać, ale czy zrozumie i
Ci wybaczy, tego nie obiecuje.- Powiedziała szatynka, klepiąc go po ramieniu.
***
Akira wszedł do
mieszkania, zastając Miyako w kuchni, trzymającą synka na rękach. Basista
podszedł do kobiety, a widząc wzrok dziecka skupiony na nim, wyciągnął do niego
ręce.
-Daj, potrzymam go.- Powiedział biorąc malca na ręce.
-Dzięki.- Uśmiechnęła się kobieta, czując ulgę, jaką jej
dała wolna ręka.-I jak próba?- Zapytała patrząc na Reitę, ale szybko wróciła
wzrokiem na garnki.
-Bez uru, ponownie trochę dziwnie, ale jutro ma już być.
A jak sprawa z rozwodem?- Powiedział patrząc raz na Miyako, raz na Yoshiego.
Słysząc ciszę w tej sprawie poszedł położyć małego do łóżeczka i wrócił do
niej.
-On nie ma nic przeciwko, dla niego najlepiej by było,
jakbyśmy rozwiedli się już dzisiaj.- W końcu odezwała się brunetka czując w
talii objęcie mężczyzny.
-Nie przejmuj się nim, dobrze wiesz, że to skończony
dupek i nie masz się czym przejmować.- Powiedział Rei przytulając ją do siebie.
Miyako odwróciła się do niego przodem i się wtuliła.
-Tak, wiem kochanie.- Szepnęła, uśmiechając go delikatnie.
Dwie godziny później, po
zjedzonym obiedzie, w trójkę ruszyli na zakupy. Kobieta chodząc pomiędzy
półkami zauważyła Kahoru z inną.
-Widzisz, nie był Ciebie wart
kochanie.- Powiedział Reita lekko ją obejmując.- Mamy wszystko, chodź do kasy.-
Dodał i poszli w wskazane miejsce, niestety… Miyako jednak nie dawał spokoju
obraz jej JESZCZE męża, z trochę niższą od niego blondynką, chociaż jak zauważyła,
kobieta mogła dziękować za ten wzrost, na pewno za wysokim szpilką. Stojąc już
w kasie słyszała ich rozmowę, chociaż Akira skądś znał głos kobiety i w pewnym
momencie się odwrócił.
-Lisa!- Krzyknął basista widząc
przed sobą dziewczynę Tanabe, a na jej twarzy pojawił się strach. Cała czwórka
stała nieruchomo, patrząc na siebie, Miyako widząc kobietę obok Kahoru stojącą
do niej tyłem, nie sądziła, że dobrze ją zna.
-Akira, to nie tak! Proszę, nie
mów nic Tanabe.- Poprosiła blondynka patrząc na niego błagalnym wzrokiem,
jednak ten tylko pokiwał głową.
-Chyba śnisz dziewczynko, jest
tak, jak od początku podejrzewaliśmy.- Odwrócił się do kasjerki, zapłacił za
zakupy, wziął reklamówki i wraz z Miyako i wózkiem, w którym leżał Yoshii, wyszli
ze sklepu. Po powrocie do domu, Akira zadzwonił do przyjaciela i opowiedział mu
całą sytuację, która zaistniała w sklepie…
***
Tanabe rozłączając rozmowę z
Reitą usiadł na kanapie w salonie i spojrzał na zegar. „Powinna już być 15
minut temu” pomyślał zaciskając pięści. Jednak nie usiedział za długo i tuż po
niecałej minucie zaczął chodzić po salonie, aż w końcu, drzwi do jego
mieszkania otworzyły się.
-Cześć skarbie.- Powiedziała
Lisa kładąc zakupy na półce w przedpokoju. Podeszła do perkusisty i już chciała
musnąć jego usta swoimi, gdy ten chwycił ją za nadgarstki.
-Już wszystko wiem suko!-
Krzyknął odsuwając ją od siebie.-Te wszystkie noce, kiedy niby musiałaś
siedzieć w pracy po prostu mnie zdradzałaś! O tobie zdziro mówił Kahoru!-
Ponownie wykrzyczał Kai nie ukrywając złości.
-T…Tanabe, ale to nie tak.-
Szepnęła cicho blondynka, a po chwili pisnęła robiąc unik przed lecącym w jej
stronę wazonem.
-Nie tak?! To niby jak?!- Z
daleka było widać, że Kai wpadł w furię, kiedy tylko do niego podeszła. Jednak
teraz blondynka widząc, jak mężczyzna do niej podchodzi odsuwała się, aż wpadła
na ścianę.
-Już nic nie mów, tylko pakuj
się i zmiataj do swojego kochasia… NIE CHCE CIE JUŻ ZNAĆ!!- Tym razem wrzasnął
tak głośno, że było to słychać w mieszkaniu naprzeciwko i chwycił pobliski,
jeszcze cały wazon. Kobieta pośpiesznie uciekła do pokoju i zaczęła się
pakować. Po chwili usłyszała ponownie odgłos trzaskanego szkła i szybko
schowała ostatnią rzecz, zamknęła walizkę i wyszła z pokoju. Po raz spojrzała
na Tanabe i zanim ją zauważył, wyszła z mieszkania…
Po kolejnych 10 minutach An wyszła na
korytarz by sprawdzić co się dzieje, a słysząc co chwilę huk wparowała do
mieszkania jak oparzona.
-Tanabe!- Krzyknęła, a po
chwili kolejne dwa wazony i kilka doniczek poleciało w jej stronę, na co
również pisnęła chowając się za szafą.- Zwariowałeś?!- Zapytała głośno
wychylając się z kryjówki, ale perkusista ciskał w nią czym popadło. Dziewczyna
zauważyła, że jego prawa dłoń krwawi i robiąc uniki podeszła do niego.
-Co się stało?- Zapytała patrząc mu w oczy. Kai widząc
jej zmartwione spojrzenie szybko wrócił do siebie.
-O An.- Szepnął, a kiedy doszło do niego, co robił przez
chwilą, padł na kolana i zaczął błagać ją o wybaczenie.
-Spokojnie, wstawaj, przecież żyje, nie zabiłeś mnie
żadną doniczką.-Powiedziała szatynka i cicho się zaśmiała, gdyż jej wypowiedź o
dziwo wydała jej się śmieszna.
-Śmiej się śmiej, ja znowu jestem sam.-Powiedział
skruszony i usiadł ponownie na kanapie, a An obok niego.
-Jak nie chcesz, nie mów, ale lepiej by było, jakbyś się
komuś wygadał.-Dodała dziewczyna klepąc go po ramieniu, a po chwili chwyciła
jego rękę i położyła jego zakrwawioną dłoń na udzie.- Cholera, trzeba będzie
cię zawieść do szpitala.- Szepnęła lekko przestraszona.
-Nic mi nie będzie uwierz, to przez tą sukę.- Powiedział
dość głośno Tanabe, ale na końcu wypowiedzi syknął.
-Wszystko było słychać, więc wiem co zaszło, ale jednak
powinieneś bardziej na siebie uważać.- Powiedziała wstając, ale Kai jedynie
chwycił ją za rękę i pociągnął na kanapę, w efekcie czego ich usta się
złączyły.
-Nosz kur… Co ja?! Magnez na was?!- Krzyknęła An
natychmiastowo odrywając się od Kaia. Zdezorientowany mężczyzna patrzył na nią
zaskoczonym wzrokiem.
-Hallo, Tanabe… To nic nie znaczyło, czysty wypadek.-An
pomachała mu dłonią przed oczami, co na szczęście podziałało.
-Tak wiem, wybacz.- Szepnął brunet i lekko się
uśmiechnął.- Pewnie wolisz, by nikt się o tym nie dowiedział?- Dodał
uśmiechając się nadal.
-Nawet nie wiesz jak bardzo.- Odpowiedziała dziewczyna…