UWAGA!

-Już mówię, to opowiadanie to fikcja.
-W Opowiadaniu pojawią elementy Hentai

Tak, tak było i chętnie kiedyś wrócę do tych opowiadań w nowej odsłonie, jednak na razie zapraszam na https://alternative-story-tg.blogspot.com/ tam więcej się dzieje, niż tutaj.

poniedziałek, 29 lipca 2013

Część XXX: Po dwóch latach.

Witam :P
Tak wiem, wiem, długo mnie nie było :/ Ale no wiecie, różnie bywało.
Nie będę się wam rozwodzić z moimi myślami i jedyne co mi zostało to...
Miłego czytania :)

Część XXX: Po dwóch latach.

  
   Zbliżał się koniec kwietnia, piękna pogoda za oknem. Oczywista również była przyjacielska pogawędka, gdy Takanori i Kouyou byli w pracy. Kasia już z samego rana przyjechała do An, ze swoimi synkami.  Akurat cała trójka spała, a przyjaciółki siedziały w salonie.
-An, ja pamiętam, gdy widziałam Cię wtedy w szpitalu…
-Ale policja nic wtedy nie zrobiła, bo uwierzyli w „mój domowy wypadek”, a nie zgwałcenie, przez własnego męża.
-Powiedz mi szczerze, w ciągu tych dwóch lat, ile razy to zrobiliście, co?- Na to pytanie Aneta głośno przełknęła ślinę.
-Raz… I to jeszcze po pijaku…- Wyszeptała, chowając twarz w dłoniach.
-Wiem, że Cię to zaboli, ale pytam bo… Wiem, że ma inną.
-Co?!- Szatynka, aż się podniosła.
-Rozmawiałam z Takanorim, chciał bym Ci powiedziała, że rozmawiał z Kouyou po tym, jak widział go z tą panienką… On chce się z tobą rozwieść.- Do oczu An napłynęły łzy.  Wiedziała dobrze, dlaczego on jej to robił. Ale gdy tylko ją dotknął, odsuwała się od niego wystraszona. Zgwałcił ją już dwa razy. Mimo, że za drugim razem ojciec Kouyou wezwał karetkę, gdy znalazł ją nieprzytomną, a w szpitalu wezwali policję… Uszło mu to na sucho, gdyż policja uwierzyła w jego bajeczkę. Od kiedy wyszła ze szpitala, na początku ciągle się kłócili, a potem… To było tylko suche cześć i udawanie, że nic się nie dzieje przed dzieckiem, nawet te sztuczne pocałunki przed prasą.
Gdy Seth i Mitsu się obudzili, Rin wróciła z nimi do domu, a po trzech godzinach dała znać, że Takanori już wrócił z pracy.
Kobiecie teraz zostało jedynie czekanie, aż jej mąż wróci. Przy Yoshiro nie dawała znaków, że coś jest nie tak. Gdy tylko była sama, ciągle płakała, albo stała na balkonie, paląc i patrząc na zegarek. W ten sposób dochodziła pierwsza w nocy…

***
   Takanori zaspany wszedł do sypialni i położył się obok żony.
-Kochanie, zapomniałem zapytać…Powiedziałaś An?- Zapytał, widząc, że i ją obudził płacz ich młodszego syna.
-Powiedziałam, uwierzyła, mówiła, że wiedziała, ale nie rozumiałam przez łzy.- Odpowiedziała, wdychając.
-Żałuje, że wtedy ubłagaliśmy, żeby z nim została, mówiąc, że na pewno znowu będzie kochanym mężem, a teraz co? Uruha czeka tylko, żeby ją i Yoshiro z domu wywalić, by tą swoją dziwkę sprowadzić do siebie na stałe, bo ona mu dupy da, kiedy tylko zechce, a nie wie, co się stanie, jak się sprzeciwi.- Wypowiedział się gorączkowo, co sprawiło, że się rozbudził.
-Kochanie, wiem, że i ty się martwisz, by znowu jej nie skrzywdził. Gdyby ta policja wtedy uwierzyła An i nam… Już dawno była by bezpieczna i na pewno szczęśliwa, w dodatku z Yuu, który non stop o nią dba, gdy Kouyou się obija.- Kasia się podniosła i spojrzała na męża.- Ale czekaj, coś mi nie pasuje.
-Co kochanie?
-No bo w końcu to trwa dobre da lata, bez problemu mógł to wcześniej zrobić, a nie trzymać ją tyle czasu. W dodatku widzę jak traktuje Yoshiro… Ja o czymś nie wiem, prawda?
-Dobra… Rozmawiałem z nim dzisiaj na ten temat. Powiedział, że kłamał, by nie było po nim poznać, co się dzieje, a ta panienka, to jego kuzynka. Powiedział, że od tamtego czasu chodzi na terapię, ale wie, że An się go boi, dlatego jeśli się zdecyduje, da jej ten rozwód. Kocha ją i małego, ale nie chce ich ponownie skrzywdzić.
-A te jego późne powroty?
-Z tego co wiem, to gdzieś siedzi te kilka godzin, tylko po to, by Aneta nie zauważyła, że zaczął się starać.
-Nienormalny jest czy co? Jak tak dalej pójdzie, to boje się, że Anecie coś odbije, a ten jeszcze robi to wszystko, by dać jej spokój.
-Rin, kochanie, zostawmy to pomiędzy nimi, chodźmy już spać, bo zaraz mały znowu się obudzi.- Powiedział Takanori wpół ziewając.
-Dobranoc.- Kobieta odwróciła się do niego plecami, gasząc lampkę nocną, umieszczoną obok łóżka…

***
  Siedziała w jego „gabinecie”, przeglądając jakieś papierki. Szukała dowodów na to, co usłyszała od swojej przyjaciółki, ale nic. Natomiast zaciekawiło ją jedno pismo, podpisane przez jej męża, ale to wcale nie było nic związanego z rozwodem, wręcz przeciwnie. 
Przedłużenie terapii, ale jakiej? I przecież, jakby naprawdę chciał się jej pozbyć, nie robiłby tego. I został jeden fakt. Ta dziewczyna, z którą go widziano. Naprawdę, to nigdy jej na oczy nie widziała, tylko słyszała, że ich widziano, ale to może była rodzina… Tylko dlaczego tak późno wracał. 
Spojrzała na zegar i widząc godzinę 1:45 w nocy, westchnęła. Pochowała wszystkie dokumenty na swoje miejsca i już miała wychodzić, gdy Kouyou stanął przed nią, włączając wiszącą z sufitu lampę.
-Co ty tu robisz?- Zapytał patrząc na nią oschle. Sądził, że wróci, kiedy będzie już spała i na spokojnie wszystko przemyśli, bez kogokolwiek, kto mógł mu przeszkodzić.
-To raczej ja powinnam Cię zapytać, czemu wracasz teraz, skoro próba zakończyła się przed 17-tą.
-Kochanie…- Powiedział to tak czule i z takim spokojem, jak kiedyś, jeszcze przed ślubem.- To nie tak, chciałem Ci o wszystkim powiedzieć, ale widząc, jak się mnie boisz, zdecydowałem, że nawet jeśli spróbuje to wszystko naprawić, to i tak dam CI rozwód, jeśli będziesz tego chciała.- Na te słowa kobieta spuściła wzrok i cicho westchnęła. Cos jej podpowiadało, że przecież może kłamać, ale nie wrócił o tej porze nawet pijany, więc jest coś na rzeczy.
-To wytłumacz mi, o co w tym wszystkim chodzi? Dlaczego kłamałeś wtedy tyle czasu przed policją?- W odpowiedzi ujrzała gest, skłaniający ją do usiedzenia na ustawionej przy oknie, sofie. Kouyou usiadł obok niej i cicho westchnął.
-Bo nie chciałem was stracić. Wiem, że Cię skrzywdziłem i czasu nie cofnę, ale chce twojego szczęścia. Wiem dobrze, że w najbliższym czasie nie mogę porzucić terapii, ponieważ się sam boję. Mógłbym Cię stracić tylko przez rozwód, ale nigdy z mojej własnej głupoty.
-A ta kobieta, z którą Cię widziano?
-To moja kuzynka, trochę mi pomogła, to ona nakłoniła mnie na tą terapię, ale musiała wyjechać, kilka dni temu wróciła, musiałem się jej odwdzięczyć.
An cicho westchnęła, patrząc na podłogę. Trudno było jej uwierzyć w te słowa po tych kilku latach. W jej oczach pojawiły się łzy. Wstała nie zważając, że może go tym urazić.
-Jest tylko jedno ale…
-Jakie?
-Zaczniemy żyć normalnie, tak jak wcześniej.- Szepnęła, kucając przed nim.- Ale popełnisz jeden błąd, a NAS już nie będzie.- W odpowiedzi ich wargi ponownie połączyły się w namiętnym pocałunku.

                                                                                ***

   Yuu ponownie późno w nocy wracał do mieszkania. Nawet nie miał po co. Każdy z zespołu miał rodzinę, tylko nie On. Nadal obwiniał się za to, że nie mógł być z An, nadal ją kochał, ale Ona ciągle wybaczała Kouyou, co by nie zrobił. 
Po raz setny kopnął w jakiś kamień, w ogóle nie patrząc przez Ciebie, a to był duży błąd. 
Nie zauważył idącej naprzeciw niego dziewczyny i wpadł na nią.
-Przepraszam.- Powiedział dość oschle, ale patrząc na dziewczynę, potrząsł głową i pomógł pozbierać papierki, który jej spadły.- Wybacz, powinienem patrzeć jak idę.- Dodał, uśmiechając się lekko. Dziewczyna jednak się uśmiechnęła i zaprzeczyła jego słowom. 
Jakimś cudem rozmowa między nimi sama się rozwinęła i trwała dość długo.
Jednak kilka godzin później, po powrocie do domu uderzył pięścią w ścianę, nie wierząc, że mógł być na tyle głupi, by ponownie się otworzyć na kolejną kobietę….

                                                                                ***
   An szykowała się już do spania. Stojąc przed lustrem i rozczesując swoje długie włosy, zauważyła podchodzącego do niej Kouyou, który zsunął powoli ramiączko jej koszuli nocnej i wargami musnął jej ramię.
-Kyu, bo wywalę Cię na kanapę.- Zaśmiała się i odwróciła się w stronę męża.
-Naprawdę byłabyś w stanie?- Po tych słowach, pocałował ją czule. Kobieta odwzajemniając, wtuliła się w niego z cichym pomrukiem.
-Kocham Cię.- Szepnął, przytulając ją.
-Ja Ciebie też….