UWAGA!

-Już mówię, to opowiadanie to fikcja.
-W Opowiadaniu pojawią elementy Hentai

Tak, tak było i chętnie kiedyś wrócę do tych opowiadań w nowej odsłonie, jednak na razie zapraszam na https://alternative-story-tg.blogspot.com/ tam więcej się dzieje, niż tutaj.

piątek, 15 lutego 2013

Część XXVI: Komplikacje


Witam. Tak jak zaplanowałam dzisiaj nowa notka... Wiem, wiem, cieszycie się xD No dobra. Przyznaje się, że prawie cały tydzień ferii spędziłam nad tym opowiadaniem i mogę wam powiedzieć, że notek nie będzie 55, a 40 :P No i jak zauważycie, będą częste przeskoki w czasie, ale dowiecie się dlaczego.
Ale już wam nie marudzę i życzę miłego czytania:

Część XXVI: Komplikacje

Minęło kilka kolejnych miesięcy.
   -Kochanie, wiem, że jesteś na kacu, ale twój menadżer przyszedł.-Powiedziała Rin, budząc Takanoriego. Ją samą ta pobudka zdziwiła, bo przecież widzieli się dzień wcześniej na ich ślubie.
-On mi nie da spokoju.- Powiedział wściekły Takanori, wstając. Ubierając spodnie poszedł do salonu.- Słucham?- Mruknął siadając w fotelu.
-Ten teledysk… Nie nagrywamy go…
-CO?!- Wokalista aż podniósł swój ciężki zad z fotela.
-Zajęli nam wykonawców.- Odpowiedział spokojnie menadżer, ale zarazem nerwowo chodził w kółko po pokoju, jakby chciał wykopać fosę wokoło Takanoriego.
-Przecież nie zdążymy z singlem i płytą, jak będziemy czekać.
-Wiem Takanori. Lepiej będzie, jeśli przełożymy premiery, bo się nie wyrobimy.- Powiedział menadżer.
-No niech będzie i tak jutro ta rozprawa przeciwko Yune.- Powiedział wokalista, dodając do tego ciche westchnięcie.
-Mam nadzieje, że tym razem go przymkną w końcu i to na długo, bo mam dość patrzenia na Uruhę, który non stop skupić się nie może, bo ciągle się martwi…
-W końcu to jego żona i dziecko, musi się martwić.
-Wiem, ale nie aż tak.- Dodał menago i usiadł na kanapie.
-Spokojnie, na dużo dowodów i to wszystkich oskarżających Yune, więc nawet nie ma szans na zawiasy.- Powiedział dość spokojnie, lecz poważnie Takanori…
   Po niedługim czasie mężczyzna w końcu poszedł. Jednak Ruki już się rozbudził i nie widział sensu, by powrócić do swego łoża, więc poszedł do łazienki.
-Rin?- Zapukał, wiedząc, że kobieta tam jest.- RIN!- Tym razem krzyknął i właściwie, to walnął pięścią w drewniane drzwi, nie słysząc odpowiedzi.
Na szczęście drzwi były otwarte, więc zmartwiony wszedł szybko do środka. Kasia leżała nieprzytomna. Takanori próbował ją obudzić, ale bez skutecznie…
  Po niecałej godzinie chodził już w kółko przed salą, czekając na jakąkolwiek wieść od lekarza, co z jego żoną. Na tyle dobrze, że już dłużej czekać nie musiał.
Jeden z lekarzy wyszedł z Sali i podszedł do niego.
-Pan Matsumoto?- Zapytał mężczyzna odziany w biały fartuch,  wokalista jedynie kiwnął głową na tak.- Na szczęście pańska żona tylko zasłabła, więc jej i dziecku nic nie zagraża.
-Mogę do niej wejść?
-Pewnie, proszę bardzo.- Odpowiedział lekarz i wpuścił Rukiego na salę.
Rin już odzyskała przytomność i uśmiechnęła się na widok swojego męża.
-Jak się czujesz?- Zapytał, siadając obok niej.
-Dobrze, wybacz, że Cię wystraszyłam.
-Spokojnie, ważne, że wam nic się nie stało.- Powiedział Takanori lekko się uśmiechając.
-Zostawią mnie tu na kilka dni, poradzisz sobie?- Zapytała Rin.
-Tak, niczym się nie przejmuj.- Odpowiedział wokalista.
W tym momencie nastała cisza, która trwała dość długo. Kasia nie mogła uwierzyć, że mimo tego wszystkiego, On nadal przy niej był mimo tego, co działo się przed ślubem. Był przy niej i przy ich wspólnym dziecku.

***
  -Emily, wstawaj skarbie.- Powiedział Tanabe, budząc swoją dziewczynę. Nadal pamiętał minę Yuu, gdy dowiedział się, że dziewczyna, którą u niego spotkał, to naprawdę jego dziewczyna, a nie jakaś dziwka. Na samo wspomnienie prawie się śmiał i zarazem był z nią najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na perkusistę, a następnie na zegarek umieszczony drewnianym stoliku obok ich wielkiego łóżka.
-Tak, tak już wstaje, pewnie jesteś głodny.- Powiedziała długowłosa brunetka, wstając z łóżka.
-Właściwie, to śniadanie już czeka na Ciebie.- Zaśmiał się perkusista. Tak, to On za każdym razem gotował, chociaż zawsze słyszał, że nie musi, albo nie powinien, bo to ona jest kobietą i to ona powinna gotować i nie tylko.
Dziewczyna spokojnie wstała marudząc swoje pod nosem i razem udali się do kuchni. Mimo przygotowań, panował tam porządek. Na stole był już talerz z naleśnikami i sok.
-Ja niestety musze już iść, ale za to wrócę szybko.- Po tych słowach brunet lekko ją pocałował i po chwili wyszedł z mieszkania.

***

  Aneta już od dawna była na nogach i zajmowała się małym. Jak na pięciomiesięczne dziecko, rozwijał się bardzo szybko. Nie martwiła się tym, ale to Kouyou się cieszył najbardziej. Ją cieszył fakt, że mają spokój od jego matki, ale tego dnia miało się to zmienić.
Właśnie, gdy szykowała śniadanie dla śpiącego jeszcze Kouyou, zadzwonił dzwonek do drzwi. Ruda niczego się nie spodziewając otworzyła drzwi, w których stała jej teściowa z jakąś „poważną” kobietą.
-Takashima Aneta?- Zapytała obca kobieta, patrząca groźnie na An.
-Tak, to ja. W czym mogę pomóc?
-Jestem Miko Koroshi, pracownica opieki społecznej. Dostaliśmy sygnał od Pani Takashimy o złym traktowaniu jej wnuka. Mogę wejść?- Po usłyszeniu wypowiedzi kobiety, An stała i patrzyła na nią zszokowana. Nie sądziła, że jej teściowa wywinie jej taki numer.
-Tak pewnie, proszę.- Wpuściła kobiety do środka z uśmiechem od ucha do ucha.
Druha dopiero wstał i był w kuchni, więc słyszał, kto przyszedł. Yoshiro bawił się w salonie, gdzie był urządzony specjalny kącik zabaw dla niego w pomarańczowym kolorze, wyłożony dywanem.
Kobieta podeszła do malca i zaczęła mu się dokładnie przyglądać. Ona sama przykuła uwagę chłopca, który zaczął się jej dokładnie przyglądać, gdy zorientował się, że jest obserwowany przez nieznaną kobietę, gdy gryzł swój gryzak, zaczął pełznąć w jej kierunku, gaworząc z niezadowoleniem.
-Nie lubi, gdy ktoś tak go obserwuje.- Powiedział Kouyou, podchodząc do niego.
-To jak się nim zajmujecie?
-Normalnie jak każdym dzieckiem. Bawimy się z nim, zamiast tak stać i patrzeć na niego.- Odpowiedział i wziął Yoshiro na ręce, który chwytając swoimi rączkami jego włosy, zaczął bawić się nimi.
-A mogę zobaczyć jego pokój?
-Pewnie, proszę za mną.- Odpowiedziała szybko ruda, biorąc synka od męża i poszła z kobietą na górę. Tam zastała porządek, jak na pokój żywiołowego dziecka. Przed wejściem kobieta została zmuszona do zdjęcia swoich 20-to centymetrowych szpilek, ale po wejściu do pokoju nie dziwiła się już dlaczego.
Stanęła na bardzo miękkim dywanie w kolorze jasno-niebieskim. Ściany były pomalowane w ten sam kolor, a pod sufitem widniał papierowy pasek w misie. Światło wpadające przez wysoko ustawione okno rozjaśniało cały pokój. Akurat przez porywisty wiatr na dworze było zamknięte, a na parapecie widniały pluszowe misie, a kołyska z błękitnym baldachimem ustawiona była w roku pokoju obok okna, a obok niej duży miś, do którego Yoshiro od razu zaczął wyciągać rączki.
An bez niczego posadziła go na dywanie, a on udał się do swojego ulubionego misia. Fakt, gdyby Ruda chociaż chwilę go przytrzymała, zaczął by się płacz, a dziecko zaczęło by się wyrywać jej z rąk, a wolała tego w tym wypadku uniknąć.
Kobieta rozglądała się po pomieszczeniu, patrząc kolejno na przewijak stojący w drugim końcu pokoju, z dala od okna, potem na kącik z zabawkami. Większość z nich była pluszowa, ale nie przyjrzała się dokładnie, bo rozproszył ją płacz dziecka.
Mały siedział, tuląc swojego ulubionego miśka, a jedną z rączek wyciągał do mamy. An automatycznie wzięła go na ręce i spojrzała na kobietę.
-Jest śpiący, jakby Pani mogła…
-Nie, muszę zobaczyć, jak obchodzi się Pani z dzieckiem.- Przerwała jej z wredną nutką w głosie i usiadła w bujanym fotelu…
  -Mamo, co ty wyprawiasz?- Zapytał Kyu przybierając na twarz wściekłą minę.
-Uważam, że nie umiecie zająć się dzieckiem, a znam ludzi, którzy dobrze się nim zajmą i co zrobiliście z moją kuchnią?
-Postawiliśmy pół ściankę, by obserwować małego, gdy bawi się w salonie, bo nie chcemy by przebywał w kuchni.- Odpowiedział Kyu, patrząc na nią groźnie, ale długą ciszę przerwał głos obcej kobiety.
-Widzę, że mały ma tu wspaniałe warunki, więc nie mam przeciwwskazań. Dzięki Pani straciłam tylko czas, dla bardziej potrzebujących, do widzenia!- Obrażona kobieta wyszła z domu, a matka gitarzysty za nią.
-Tym razem przegięła.- Powiedziała An siadając w fotelu.
-Wiem i samego mnie to zdziwiło, ciekawe skąd miała dowody, że coś tu jest nie tak?
-Pewnie pozmyślała jak zawsze, szkoda, że nie słyszałam co mówiła, bo wiem, że od dawna sugerowała, że nie poradzę sobie z dzieckiem.
-Czekaj, skądś znam tą kobietę… Tak! To była jej koleżanka!- Przerwał jej Kouyou.- No to mamy kłopoty.- Dodał.
-Nawet jeżeli nie ma się czego uczepić, to będzie nas nachodzić.- Powiedziała An.
  Reszta dnia minęła o wiele spokojniej wszystkim. Jedynie Takanori siedział cały czas przy Kasi. A noc była dla całej piątki mężczyzn bezsenna.

niedziela, 10 lutego 2013

Część XXV: Szczerość między zaufaniem.

Tak wiem, wiem... Długo czekaliście na tą notkę, ale nie dość, że nauka to jeszcze sprzętowo różnie bywało. Wiecie, jak się ma część notki napisanej, zapisaną na 11 letnim komputerze, (który o dziwo działa dość sprawie) a non stop siedzicie przy pożyczonym od starszej siostry laptopie to uwierzcie, często się zapomina o czymś takim jak Pendrive xD
Ok, już wam nie marudzę. Miłego czytania:


Część XXV: Szczerość między zaufaniem.

  …-Z nią rozstałem się dobre osiem miesięcy temu.- Powiedział spokojnie.
-Więc kim ona jest?- Zapytała kobieta.
-To jest An, moja żona. Trzeba było nie wyjeżdżać na rok do Europy, to byś wiedziała, co tutaj się działo.- Westchnął gitarzysta i usiadł z nią w salonie.
-Braciszku… Po prostu nie chce, byś zniszczył sobie życie, a tamta… Lepiej nawet się nie wyrażę.
-Tak, wiem… Próbowała ze mnie wyciągnąć alimenty, ale skoro to nie moje dziecko…
-Jak nie twoje? To co to był za płacz?- Przerwała mu Temarii. Śliczny spojrzał w stronę schodów, po których An schodziła z ich synkiem na rękach.
-To jest nasz syn.- Powiedział, stając obok żony.
-No bracie, postarałeś się w końcu.- Zaśmiała się  brunetka.- Wybacz, że tak wyskoczyłam na Ciebie, nie chciałam Cię wystraszyć… Myślałam…
-Myślałaś, że jestem kimś innym, spokojnie, nic się nie stało.- Powiedziała An z uśmiechem na twarzy.- Właśnie Kouyou, mały uparł się, że chce do taty.
-No a jak, w końcu synuś tatusia.- Zaśmiał się Śliczny, biorąc syna na ręce i tak jak ruda się spodziewała, dziecko natychmiast się uspokoiło.
   Temarii została u nich na dłużej, a już rano, dołączył do niej jej mąż wraz z ich synem. Kouyou było to na rękę, ponieważ miał dodatkową pomoc przy remoncie.
-Młody, ale ty chyba, dopiero co sobie mieszkanie wyremontowałeś.
-Kupiłem wyremontowane, więc luz, z tym sobie poradzę.-Odpowiedział gitarzysta ze spokojem.
-Wiem, że łatwo Ci, oddać swój stary pokój, twojemu dziecku.-Powiedział Hiroshii. 
-No właśnie nie… Wiele wspomnień chodzi mi teraz po głowie, ale myśl, że to teraz będzie pokój mojego syna, sprawia, że jestem poświęcić dla niego to wszystko…
-O patrz! Twoje stare świerszczyki.-Zawołała radośnie jego szwagier, przerywając mu.
-Ej! Ty mnie w ogóle nie słuchasz.- Powiedział oburzony gitarzysta.
-Racja, bo ja tutaj prawdziwe skarby znajduje. Co to?- Zapytał mężczyzna, pokazując mu mały woreczek.
-Weź to wyrzuć i nigdy o tym nie wspominaj.- Warknął młodszy.
-No ok… Spokojnie, bo mnie pogryziesz, a ciekawe rzeczy tutaj znajduje.- Zaśmiał się Hiroshii.
-Bardzo śmieszne. To było dawno, a teraz chce się skupić na rodzinie, skoro ją mam, a już zespół nie daje mi żyć… Nie, nie odejdę , inni potrafią to jakoś pogodzić, więc ja tez muszę..- Po tych słowach, mężczyźni zabrali się za wynoszenie pudeł z pokoju.
  Kobiety natomiast siedziały w salonie, zajmując się dziećmi. Mały Hiroto był strasznie zaciekawiony swoim kuzynem.. Temarii pilnowała go, by przypadkiem go nie obudził.
-Ale Hiroto, daj Yoshiro spać. Jest za mały, by się z tobą bawić.- Szepnęła kobieta, kucając obok swojego synka, który prawie by wszedł do kojca, by tylko patrzeć na noworodka. An stanęła za nimi i cicho się zaśmiała.
-Już nie śpi, ale widocznie, nic mu nie potrzeba.- Ruda wzięła małego na ręce.- Cio Yoshiro? Kuzyn nie daje Ci spać w spokoju?- Powiedziała, a jeszcze bardziej ciekawy Hiroto podszedł do An, a ona przykucnęła przed nim.
-Widzisz, taki malutki jest twój kuzyn.-Powiedziała Temarii. 
-Ja kce się bawić.- Powiedział oburzony pięciolatek.
-Przecież masz tu swoje ulubione zabawki.
-Ale kce się bawić z nim.- Chłopiec zrobił naburmuszoną minę i odszedł.
-Dzieci.- Zaśmiała się An, lulając Yoshiro.
-Jak na młodą matkę, świetnie sobie radzisz.
-No cóż… Kiedyś opiekowałam się dziećmi, więc sobie radzę.- Zaśmiała się ruda.
-To widzę, że mój brat w końcu dokonał prawidłowego wyboru.
-Dlaczego tak mówisz? 
-Bo wiem, w jakich kobietach gustował, a ty o wiele się od nich różnisz, to widać już przy opiekowaniu się dzieckiem.- Uśmiechnęła się Temarii.
-To akurat mniej-więcej wiem…
-Co wiesz?- Zapytał Kouyou, schodząc do salonu.
-Że masz ciężką pracę.- Wymyśliła na miejscu An. Przecież jej kochany mąż nie musiał wiedzieć, o czym tak naprawdę rozmawiała z jego siostrą. 
-A…Aha.- Powiedział Śliczny, siadając na kanapie.
  Wszyscy aktualnie popijali herbatę w ciszy, chociaż Kouyou zastanawiał się nad tym, o czym kobiety tak ze sobą rozmawiały.
Dobrze wiedział, jak zareagowała by An na jego głos, gdyby naprawdę rozmawiały o jego pracy. Ale, że kobieta lekko się speszyła, wiedział, że obie mają coś na sumieniu.
-Kouyou, coś nie tak?- Zapytała zmartwiona An widząc minę gitarzysty. Ten natomiast jedynie na nią spojrzał, unosząc w górę swą lewą brew.- Kochanie, widzę, że coś Cię trapi.- Dodała cicho.
-Nie, to nic takiego… Nie musisz się martwić.- Odpowiedział śliczny, delikatnie się uśmiechając.-Serio.- Dodał, z głupkowatym zaśmianiem się, czując na sobie wzrok swojej siostry i jej męża, czego strasznie nie lubił.
  W końcu mężczyźni wrócili do pracy nad remontem. An słysząc dzwonek do drzwi poszła je otworzyć z Yoshiro na rękach, nie spodziewając się, że osobą stojącą przed drzwiami jest Rin.
-Cześć Kasiu. Coś się stało?- Zapytała An, widząc minę przyjaciółki.
-Możemy pogadać?- Zapytała, wchodząc do środka, gdy Ruda ją wpuściła.
-Możemy, jasne, tylko… Mamy gości, ale spokojnie, dla Ciebie zawsze znajdę czas.- An położyła śpiącego malca w kojcu i w raz przyjaciółką poszła do „gabinetu” swojego męża.
-Słucham.-Powiedziała An.
-Ja.. jestem… w Ciąży.- Wydukała Kasia, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.
-To raczej świetnie, czym się martwisz?
-No bo Takanori… Nie wiem, czy on chce tego dziecka.- Odpowiedziała, skupiając w końcu wzrok na przyjaciółce.
-Skoro Takanori naprawdę Cię kocha, to was nie odrzuci. Przecież sam stwierdził, że jest odpowiedzialnym facetem, więc wiedział co robi i jakie są tego konsekwencje.- An podeszła do szatynki i ją przytuliła.
-No tak, ale nie chce, by coś mu odbiło i mnie z nim zostawił.- Powiedziała Rin, załamującym się głosem.
-Spokojnie. Każda kobieta się boi, że jej ukochany ją zostawi, jak pojawi się dziecko. Nawet ja, chociaż na początku miałam być sama z Yoshiro..- Powiedziała An…
  Jednak przyjaciółki nie wiedziały, że siostra Kouyou słyszała co nie co, z tej rozmowy.
Od razu poszła na górę i wzięła brata na stronę.
-Wyjaśnisz mi w końcu, o co chodzi z tym całym dzieckiem z gwałtu i z An? Bo chyba ani ojciec, ani ty nie mówicie mi prawdy.- Powiedziała pół szeptem.
-Skąd wiesz?
-Ojciec mi mówił i do An przyszła znajoma i coś mówią na ten temat. Zresztą, ty się teraz tłumacz i powiedz mi w końcu o co chodzi.
-No ok… Zerwałem z Ayuko, ponieważ dowiedziałem się, że An była ze mną w Ciąży.
-A jaśniej?- Dopytała się Temarii.
-No dobra…-Kyu wziął głęboki wdech.- Gdy byłem z Ayuko, podrywałem An. Robiłem to tylko po to by się do niej dobrać, a że zależało mi na czasie, zgwałciłem ją. Wiem, byłem głupi, bo będąc przy Ayuko, coraz bardziej trafiało do mnie, że to ją kocham. Potem się okazało, że tym gwałtem zrobiłem jej dziecko, to co miałem zrobić? Co ty byś zrobiła na moim miejscu.- Powiedział Kyu w szybkim wydechu.
-Teraz wszystko dla mnie jasne. Tylko czy Aneta wie, że to dziecko, które ma Ayuko i którym miałeś się zająć to dziecko Yune? I dlaczego się tu przeprowadziliście, tak naprawdę?- Wypytała Temarii. Cała ta sytuacja wyglądała jak jawne przesłuchanie. Jedynie zamiast na policji, stali przy schodach na strych, gdzie światło dochodziło tylko lekkim blaskiem, więc ich twarze było widać tylko w zarysach. Zniecierpliwiona wyjaśnieniami siostra gitarzysty przyparła brata do ściany.
-Nie wie i lepiej, żeby nie wiedziała. Tak Ona i dziecko będą bezpieczniejsi w niewiedzy.
-Nie sądzę, na twoim miejscu bym jej powiedziała.- Warknęła groźnie kobieta.
-O czym byś mi powiedziała?- Zapytała An, podchodząc do nich.
-No Kouyou, masz teraz okazje wszystko swojej żonie wyjaśnić.- Po tych słowach brunetka zeszła do salonu, gdzie zajęła się chłopcami. Wiedziała, że dla jej brata wyznanie całej tej prawdy będzie trudne, ale skoro nie potrafił przed ślubem jej tego powiedzieć, to czas najwyższy.
-Słucham…- Powiedziała zaciekawiona An.
-Pamiętasz Ayuko? Ojcem jej dziecka jest Yune. Miałem się zająć tym maluchem, by w końcu się od niego uwolnić, ale wybrałem Ciebie.- Po tych słowach Śliczny przytulił swoją żonę do siebie, jednak nie takiej reakcji się spodziewał. An odsunęła się i ze łzami w oczach cofnęła się i weszła do sypialni.
-No pięknie.- Warknął Kouyou wracając do pracy nad remontem…

***
  Po godzinie Rin wróciła do domu, jednak ku jej zdziwieniu, wokalisty nigdzie nie było.
Dziewczyna lekko posmutniała i usiadła przed telewizorem w nadziei, że jej ukochany, niedługo wróci. Fakt faktem, tęskniła za nim, za każdym razem, gdy tylko go nie widziała i obawa o to, że w każdej chwili może ją zostawić, pogłębiała tą tęsknotę.
-Już jesteś?- Usłyszała za sobą zaskoczony głoś Takanoriego.
-Myślałam, że Cię nie ma.
-Byłem w łazience, spokojnie.- Zaśmiał się wokalista.
-Jak mam być spokojna?- Powiedziała oburzona Rin, a Ruki usiadł obok niej.
-Jeżeli chodzi o dziecko, to wiesz, że cię nie zostawię, to się nie martw.- Odpowiedział, przytulając ją do siebie. Mężczyzna był pewny swojej decyzji. Chciał zostać z nią i zajmować się ich maleństwem. Na szczęście, udało mu się uspokoić ukochaną.
  Po obiedzie Ruki zabrał się za pracę, a Kasia powróciła do przerwanych wyprawą do An, porządków. Non stop jej myśli krążyły wokół słów Takanoriego. Cieszyła się, że on chce być z nią i z dzieckiem. Jej dobry humor powrócił i miała nadzieje, że tak pozostanie, ale nie tylko ona…

***
  Cała piątka jadła w ciszy. An nawet nie spoglądała na swojego małżonka i nie zamierzała na niego patrzeć. Zabolał ją fakt, że nic jej wcześniej nie powiedział.
Temarii poczuła się głupio, że zmusiła brata do powiedzenia w końcu prawdy jego żonie tak z mostu, ale nie miała wyjścia, sądziła, że lepiej, by An dowiedziała się w tym momencie i w taki sposób, niż by się dowiedziała, gdy ludzie Yune zabili by jej dziecko.
  Po obiedzie Aneta i Kouyou poszli na taras porozmawiać.
-Słuchaj… przepraszam, chciałem Ci powiedzieć o tym w odpowiednim momencie…
-A to przed ślubem nie było takiego momentu?- Przerwała mu wściekła An.
-Bo wiedziałam, że wtedy byś zrezygnowała i kazała mi iść do niej, a ja nie chce. Kocham Ciebie i tylko z tobą chce być… Z tobą i naszym synem i nikt, nawet Yune mi tego nie zabroni.- Powiedział Kouyou, obejmując żonę…