Witam was wszystkich w ten pochmurny dzień xD Tak u mnie chmury jak nie wiem.
Nie będę wam przedłużać, bo trochę notek do przypomnienia wam, a nowym dla przeczytania zostało, więc...
Miłego czytania:
Nie będę wam przedłużać, bo trochę notek do przypomnienia wam, a nowym dla przeczytania zostało, więc...
Miłego czytania:
VII
-Mi naprawdę na
tobie zależy.- Powiedział poważnym tonem głosu. Dziewczyna patrzyła na niego
lekko zmurowana jego słowami.
-Ale przecież ledwo mnie znasz…- Wyszeptała przyglądając
mu się uważnie. Jego mina była smutna, ale patrzył na nią poważnym wzrokiem.
Powoli do niej podszedł i wplątał dłoń w jej włosy.
-No i co z tego? Już wiele o tobie wiem aniele…-
Wyszeptał patrząc jej w oczy, powoli zbliżając swoją twarz do jej. Szatynka
objęła go w szyi i tuż po kilku sekundach Kouyou złożył na jej ustach czuły
pocałunek. Dziewczyna, ku jego zdziwieniu odwzajemniła pocałunek, ale
pogłębiając go kontynuował i trwał by pewnie o wiele dłużej, gdyby do pokoju
nie wszedł Kai.
-An, jest U…- Przerwał patrząc na całującą się parę,
która na dźwięk jego głosu dosłownie odskoczyła od siebie.-
Tak?- Powiedziała An spoglądając na lidera.
-Już nic, bo widzę, że moja zguba się odnalazła.- Zaśmiał
się na widok owej, lekko zarumienionej dwójki.
-Boś nie miał do cholery kiedy wejść.- Wysyczał Uruha
przez zęby podchodząc do Tanabe i oboje wyszli.
-Widzę, że jednak nie zrezygnowałeś z zakładu.- Po tych
słowach Kai poczuł silne uderzenie w tył głowy i natychmiast został wepchnięty
do pokoju Kouyou.
-Do kurwa reszty zwariowałeś?!- Krzyknął gitarzysta
patrząc na niego.- Nie było, nie ma i nie będzie żadnego zakładu! Sądziłem, że
żartowaliście, ale żadnemu nie przyszło, by ją przeprosić, jedno wam w
głowach.- W odpowiedzi usłyszał gwizd, pozostała dwójka również znajdowała się
już w jego pokoju.
-Bo my to nie tacy kochasie, tak ty.- Zaśmiał się Reita
patrząc na Uruhę. Nagle zauważył, jak go otoczyli, nie wiedząc o co im chodzi
westchnął zrezygnowany.
-Ok., poddaje się, tak, coś czuje do An, lepiej wam?- Po
tych słowach Kouyou na twarzach reszty pojawiły się dziwne, cwane uśmieszki.
-No, no, zabalowałeś i nagle ustatkować się zachciało?
Niestety, An to nie dziewczyna dla Ciebie.- Po tych słowach Aoi poklepał go po
ramieniu.- Zobaczysz, więcej, niż jak od zwykłej dziwki nie oczekuj.- Dodał i w
trójkę wyszli zostawiając go samego.
Po wyjściu
gitarzysty dziewczyna wyszła na balkon, rozejrzała się, oglądając krajobraz,
którym było tylko kilka budynków i zatłoczone ulice. Zaczęła myśleć o
zachowaniu Kouyou, czy mówił prawdę? Stanowczo w to wątpiła, przecież Kai ją
niby ostrzegał, nie? Ale w jego oczach było to coś, co mówiło za niego całego,
coś, co przecież nie mogłoby jej okłamać… A może on potrafi kłamać jeszcze
lepiej od niej? Mimo, że można było ją nazwać mistrzem, skoro nawet własne
uczucia mogła okłamać.
-Tu się schowałaś.- Usłyszawszy czyjś, o dziwo jej
znajomy głos odskoczyła wystraszona. W stanie zamyślenia nawet nie usłyszała,
jak ktoś wchodzi do pokoju.
-A pukać, to w domu nie nauczyli?- Powiedziała groźnym
głosem odwracając się w stronę osoby. Widok, który właśnie zobaczyła był praktycznie…
Niemożliwy. Tuz przed nią stał wysoki na 175 cm. Szatyn, który patrzył na nią
dość nie za bardzo zadowoloną miną.
-Kyś!!- Szaleńczo uradowana rzuciła się w objęcia
chłopaka, a w jej oczach pojawiły się łzy szczęścia.- Co ty tu robisz??- Powiedziała
nadal się mocno do niego przytulając. W odpowiedzi usłyszała tylko, że ma
puścić, odsunęła się od niego i spojrzała.
-Kolczyki, zapomniałaś?- Zapytał unosząc brew, nagle
dziewczynę oświeciło, dlaczego chciał, by tak się w niego nie wtulała, chociaż
to nie był jedyny powód. Dokładnie się mu przyjrzała i oboje opuścili balkon.
-Co tu robię? Po prostu wpadłem odwiedzić naszą drogą
demonicę.- Zaśmiał się nie spuszczając z niej wzroku.
-Schudłeś jeszcze patyczaku?- Zaśmiała się zamykając
drzwi na balkon, chłopak powoli do niej podszedł i ją delikatnie przytulił.
-Tęskniłam.- Wyszeptała uśmiechając się, w odpowiedzi
również usłyszała, że tęsknił. Powoli się od niego odsunęła i usiadła na łóżku
patrząc na niego. -Ale nie przyjechałeś sam, prawda?- Zapytała po chwili robiąc
smutną minę. Poczuła jedynie, jak siada obok niej i objął ją ramieniem.
Szatynka wtuliła się w niego patrząc bez celu w podłogę.
-Twój „Braciszek” pojechał od razu do Tokio, ale ja nie
chciałem czekać X czasu, by Cię zobaczyć, więc zadzwoniłem do Arka, ten mi
wszystko powiedział i przyjechałem.- Powiedział spokojnie nadal ją przytulając.
An delikatnie przejechała dłonią po jego torsie, zahaczając opuszkami palców o
kolczyki znajdujące się na żebrach chłopaka.
-Wiem, że one nalezą do ciebie, ale nie przesadzasz??-
Szepnął, po czym cichutko syknął czując jak palcem zahaczyła o kolczyk.
-No wiesz, tęskniłam, a ty mi, że przesadzam.- Zaśmiała
się i spojrzała na niego…
Blondyn usłyszał
dzwonek do drzwi, leniwie wstał i wyszedł z pokoju. Cisza w mieszkaniu
oznaczała, że Rin i Ruki, który został u nich na noc, jeszcze śpią. Kolejny
dźwięk cholernego dzwonka do drzwi, kto się tak dobija? Kiedy spojrzał na
zegarek było już grubo po jedenastej, więc przetarł tylko oczy i nie zważając
faktu, że był w samych bokserkach otworzył drzwi.
-Dzień dobry, ja z poczty gołębiowej.- Powiedział pewien
mężczyzna patrząc na niego, po chwili oboje wybuchli śmiechem, a wielce
nachalny gość wszedł do środka.
-Ty już nie masz o której przychodzić?- Zapytał Arek
patrząc na niego.- Wystarczy, że po ósmej ten wasz cały zakichany Krzysiu
dzwonił.- Dodał warcząc pod nosem.
-Stary, wyluzuj! Mówił Ci chyba, że przyjeżdżamy, ale on
najpierw chce się zobaczyć z Aaaaaan.- Zaśmiał się i rozejrzał po mieszkaniu.
-Bartek, ale czemu dopiero dzisiaj w ogóle dajecie znak
życia co? Gdybyśmy wiedzieli wcześniej…
-O czym byśmy wcześniej wiedzieli?- Przerwała mu
wychodząca z pokoju Kasia. Patrzyła na nich obu zdziwiona widokiem gościa.- No,
no, kogo do Japonii za Anetą przywiało.- Dodała przyglądając się
dwudziestosześcioletniemu brunetowi.
-Przestań ok.? Wiem, że przy wylocie trochę się
pokłóciliśmy, ale ja chciałem jej wtedy pomóc, więc błagam, daj już spokój.-
Powiedział spokojnym głosem Bartek patrząc na dziewczynę, ta cicho westchnęła i
wróciła do pokoju. Takanori siedział na łóżku przy oknie i właśnie zaciągnął
się dymem papierosowym. Gdy Kasia weszła do pokoju spojrzał na nią delikatnie
się uśmiechając.
-Coś nie tak?- Zapytał lekko zmartwionym głosem, wstał
gasząc papierosa na parapecie i delikatnie ją przytulił.
-A tam… Znajomi An przyjechali, no, jeden z tego co
słyszałam pojechał od razu do niej.- Dziewczyna cicho westchnęła i wtuliła się
w niego.- A ty ledwo wstałeś i już palisz.- Po tych słowach dźgnęła go palcem w
brzuch odsuwając się. Wzięła swoje ubrania i poszła do łazienki.
-Ale to już taki nałóg.- Wymamrotał pod nosem kiedy
dziewczyna wyszła i ponownie usiadł na łóżku.
-To do kiedy
zamierzacie tu zostać?- Zapytał Arek patrząc na bruneta. Oboje usłyszeli
jedynie zamykające się drzwi do łazienki, a po charakterystycznym zamknięciu
drzwi na klucz można było się domyślić, że to Rin tam weszła. -Ty! Czechy! Ale
nie siedź tam długo!- Dodał blondyn spoglądając w stronę owego pomieszczenia,
po czym ponownie spojrzał na Bartka.
-To zależy już od Krzyśka, ale przecież rozmawiał z tobą
na ten temat.- Odpowiedział brunet po czym oboje zasiedli przez poranną dawką
telewizji, a po krótkiej chwili dołączył do nich Takanori….
***
Dochodziła
czternasta, An na chwilę została sama w pokoju, gdyż szatyn wyszedł załatwiać
jakieś sprawy, co jak sądził- Miało być dla niej niespodzianką. Już sam jego
przyjazd był wielką niespodzianką, ale co tam. Leżała na łóżku i machała rękami
i nogami w powietrzu, jakby w rytmie jakieś piosenki. W pewnym momencie do
pokoju jakby znikąd pojawił się Kai. Oczywiście dziewczyna nie słyszała jak
wchodzi, bo zaczęła coś śpiewać, gdy za to zauważyła lidera nad sobą zaczęła
piszczeć i uciekać na drugi koniec pokoju.
-Chcesz bym zawału dostała?!?!?!- Wrzasnęła patrząc na
niego przerażonym wzrokiem. Tanabe jedynie się zaśmiał i powoli do niej
podszedł.
-Nie sądziłem, że się wystraszysz.- Pomógł jej wstać z
podłogi.- Ja tylko powiedzieć, że koncerty jednak nie zostały odwołane, więc
musisz uważać na swój nosek i… kto ten gościu, co gada z menadżerem? Dość
interesująco wygląda.- Zaśmiał się po ostatnich słowach i podszedł do drzwi.
-To mój przyjaciel, więcej wiedzieć nie musisz.- Mruknęła
pod nosem wywalając go z pokoju.
-No już idę, idę.- Zaśmiał się perkusista i wyszedł z
pokoju An, od razu trafiając na menadżera.- I co z tym gostkiem?- Zapytał
patrząc na mężczyznę.
-Zostaje z nami do końca trasy i żadnego ale.- Powiedział
ostrym tonem menadżer i oddalił się do pokojów innych członków zespołu, by
poinformować ich o nowościach co do trasy…
VIII
Minęły kolejne
dwa tygodnie, został już tylko ostatni koncert do zagrania. Kłótni zbytnie nie
było, bo przecież An niechętnie rozmawiała z resztą zespołu, którzy ciągle
planowali swój zakład i wielkim cudem udało jej się ukryć te plany przed
Krzysztofem. Właśnie zasiedli przy stole czekając na podanie śniadania. Na
szczęście wokalistka siedziała pomiędzy przyjacielem, a Uruhą, więc nie bała
się o swój, ciągle jeszcze zakrywany nos.
-No Reita II, jakie plany na dzisiejszy koncert?- Zapytał Yuu patrząc
na byłą. Ta jedynie posłała mu groźne spojrzenie.
-Jakieś tam są.- Odpowiedziała z wrednym uśmieszkiem na twarzy i
spojrzała na Kouyou. On odwzajemnił jej
uśmiech, co oznaczało, że już jakiś plan mają. Reszta tylko na siebie
popatrzyła z pytającymi minami i wszyscy zabrali się za jedzenie, właśnie
podanych dań. Po obiedzie wszyscy rozeszli się po swoich pokojach… No, prawie
wszyscy. An i Uruha zamknęli się wspólnie w pokoju dziewczyny.
-No, no… Coś nadal kombinują z tego co widzę.- Powiedział Kouyou
siadając obok szatynki.
-Mam to gdzieś, tylko nie chce,
by Krzysiek się dowiedział o ich zakładzie, wkurzy się tylko i ciekawie
nie będzie.- Po tych słowach dziewczyna westchnęła, a gitarzysta ją przytulił.
-Widzę, że Cię broni, coś z tym musi być…
-Nie, po prostu, graliśmy kiedyś razem.- Przerwała, patrząc na niego
ostrym wzrokiem.- Reszta dla Ciebie nie
ważna, to nasza przeszłość… Ale pamiętasz jak mówiłam, że nie pierwszy raz
padam ofiarą takiego zakładu? On był w poprzedni wmieszany i dzięki niemu
skończyli brać mnie za cel… Zresztą, naprawdę, nie chce o tym mówić.-
Dokańczając wypowiedź dziewczyna wstała, ale poczuła na nadgarstku uścisk,
spojrzała na Kouyou i cicho westchnęła.
-Nie mów, jak nie chcesz, domyślam się co się stało, ale masz rację,
to nie ważne.- Uśmiechnął sie delikatnie patrząc na nią, po chwili wstał i
ponownie ją przytulił. –A co do koncertu… Może im powiemy, że nic nie mamy?-
Zapytał patrząc przed siebie.
-Nie, lepiej, żeby nie
wiedzieli.- Po tych słowach An się uśmiechnęła i cmoknęła go w policzek.-Chodź
już, bo torby w busie i reszta już czeka.- Dodała odsuwając się i już po chwili
była już w towarzystwie reszty zespołu, Krzyśka i menadżera. Po krótkiej
dyskusji na temat koncertu e końcu wyruszyli e drogę…
Bartek jak planowano został u
Arka i Kasi. Dla dziewczyny to i tak dużo nie znaczyło, ponieważ i tak całymi
dniami przesiadywała w pracy lub z Takanorim. W końcu po długich dla wokalisty
dwóch tygodniach, uwolniono jego rękę z szyny. Rin była w tym czasie w pracy,
ale tuż po niej miała go odwiedzić, ale zaskoczyła ją miła niespodzianka, gdy
zauważyła wchodzącego do sklepu Rukiego.
-No, no… To tutaj pracujesz.-Rozejrzał się po pomieszczeniu podchodząc
do niej.
-Mówiłam Ci, że w odzieżowym pracuje, po drugie, co ty tu robisz?-
Zapytała patrząc na niego. Zamiast odpowiedzi zobaczyła na twarzy mężczyzny
uśmiech i od razu spojrzała na jego rękę.
-Blisko stąd do szpitala, więc skoro i tak zaraz kończysz to
postanowiłem po ciebie przyjść.- Powiedział po chwili widząc na jej twarzy nie
znikającą, pytającą minę.
-Nie musiałeś, bo właśnie kończę i miałam do Ciebie iść.-Zaśmiała się
patrząc na niego.
-No, ale tak chociaż nie pójdziesz sama, tylko w towarzystwie.-
Uśmiechnął się Takanori i po chwili wyszli z sklepu kierując się w stronę
osiedla, na którym mieszkał.-A że poszedłem bez Ciebie… męczyło mnie to już, a
skoro dzisiaj i tak mi mieli ściągnąć tą szynę, to poszedłem prędzej… Chyba się
nie gniewasz?- Dodał ostatnie pół szeptem patrząc na nią.
-Nie, nie gniewam się, nawet dobrze, że już poszedłeś. No tak byś
musiał czekać na mnie, a tak już ta sprawa załatwiona i mamy więcej czasu dla
siebie.- Odpowiedziała z zadowoleniem dziewczyna, po chwili przystanęła przy
jednym ze sklepów.- Czeeeekooooolaaaaaadaaaaa.- Szepnęła cicho sama do siebie i
spojrzała na Rukiego.- Kupisz mi czekoladę?- Zapytała patrząc na niego z
nadzieją w oczach. Wokalista wyjął tylko portfel i coś niby w nim sprawdzając,
uśmiechnął.
-Poczekaj tu chwilę.- Powiedział nadal się uśmiechając i szybko
zniknął za drzwiami sklepu. Rin nie musiała długo czekać, po chwili wszedł z
reklamówką i podchodząc do niej wyjął czekoladę i jej podał.- Kupiłem od razu
zapas maniaku czekolady.- Zaśmiał się i ruszyli dalej…
***
Po dwóch godzinach drogi, w
końcu byli w Tokio. Wszyscy mieli dwie godziny, by swoje bagaże zanieść do
mieszkań i wrócić z kilka godzin przed koncertem. An szła tuż za Tanabe i
Krzyśkiem, którzy zatarcie dyskutowali na jakiś, mniej ją interesujący temat.
-Krzyyyysiuuuu, a może tak byś wziął chociaż swoje rzeczy, a nie ja
mam je tachać.- Powiedziała niezadowolona szatynka patrząc na nich.
-Nie, bo jest za ciężka.- Powiedział szatyn uśmiechając się do niej.
Dziewczyna momentalnie przystanęła, fakt, jej torby trochę ważyły, więc miała
dość. Postała chwilę czekając aż osobnicy płci męskiej się zatrzymają, gdy tak
zrobili, wzięła tylko swoje rzeczy i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, po
kilku sekundach ich mijając.
-Ej! No nie fochaj się!- Krzyknęli oboje patrząc na znikającą a rogiem
posturę dziewczyny.
-No to pięknie, a w domu piekło.-
Powiedział zmarnowanym tonem Krzysiek zabierając swoje rzeczy z środka
chodnika. Ruszyli dalej, po dłuższym czasie, tuż pod blokiem ją dogonili.
-Co Cię ugryzło? -Zapytał Tanabe patrząc na nią. An jedynie spojrzała
na nich, ale szybko skupiła wzrok na perkusiście.
-Ty już dokładnie wiesz o co… Proszę bardzo, niech się dołączy do
waszego zakładu, którego i tak nikt z was nie wygra.- Powiedziała wściekła i
weszła do bloku.
-Że jakiego kurwa zakładu?- Tym razem wzrok szatyna skupił się na
liderze.
-A no nie ważne.-Odpowiedział spłoszony, a raczej wystraszony
perkusista wchodząc za nią do bloku.
-O nie, nie… Nie ze mną te numery.- Zanim Tanabe zniknął w środku
bloku, Krzysiek chwycił go za ramie i przyciągnął do siebie.- Który pierwszy ją
przeleci?- Dodał patrząc na niego uważnie.- T-tak, ok. to był mój pomysł, ale
wraz z Uru żartowaliśmy, Yuu i Akira
wzięli to na poważnie i ten pomysł rozkręcili, wcielając w życie.- Po tej
wypowiedzi Krzysiek jedynie westchnął.
-Dlatego tak się wścieka.-Szepnął cicho.- Niech ja usłyszę jeszcze raz
o tym zakładzie, to będzie źle.- Dodał puszczając do i wszedł do bloku…
***
Kasia wraz z Takanorim weszli
do jego mieszkania. Dziewczyna przyzwyczajona do niezbyt jasnego przedpokoju,
nie rozglądając się poszła do salonu. Owe pomieszczenie było o wiele jaśniejsze
od reszty mieszkania. Ciemna drewniana podłoga świetnie kontrastowała z
pomalowanymi na biało ścianami, na których dodatkowo widniał czarny, kwiecisty
wzór. Na środku salonu, na czarno-białym dywanie w paski, stał jasny zestaw
wypoczynkowy. Rin usiadła na sofie, a
przeciwko niej, na ścianie wisiał telewizor plazmowy.
-Chcesz czegoś do picia?- Zapytał blondyn stojąc w drzwiach
prowadzących z salonu do kuchni.
-Kakauko!- Zawołała uradowana dziewczyna.
-Wybacz, ale przy tobie kakao mi się skończyło, a mi, a co dopiero
tobie, nie chce się iść do sklepu.- Zaśmiał się, a Kasia niezadowolona wstała i
podeszła do niego.
-To sobie sama herbaty zrobię- Po tych słowach pokazała mu język i
weszła do kuchni.
-Coś ty się tak rządzić zaczęła, co?- Zapytał wokalista obejmując ją
od tyłu. Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i stawiając wodę na herbatę
spojrzała na niego.
-Ktoś musi, bo sobie sam nie poradzisz.- Zaśmiała się i delikatnie
cmoknęła jego policzek.
Stali tak przytuleni w siebie do czasu, aż woda się zagotowała, Kasia
przygotowała herbatę i poszli oboje do salonu. Beznadziejna cisza nadal dawała
się we znaki. Takanori siedząc obok dziewczyny lekko ją objął, po czym powoli
posadził ją sobie na kolanach.
-Taka… Co ty robisz?- Zapytała lekko zdziwiona jego zachowaniem.
-To co powinienem.- Odpowiedział z lekkim uśmiechem na ustach.- Jak i
będę ci kupować przez wieki tyle czekolady, ile ci się zażyczy.- Zaśmiał się i
lekko ją pocałował.
-Omijając fakt, że twój portfel na tym strasznie ucierpi to nie mam
nic przeciwko….
***
An weszła do mieszkania
ciągnąc za sobą swoje bagaże. Bartek i Arek słysząc ją szybko pognali do
przedpokoju zabierając od niej torby.
-W końcu jesteś!- Zawołał uradowany blondyn i przytulił An o mało jej nie
dusząc.
-Dobra dobra, przecież żyje.- Powiedziała z ledwością dziewczyna
wyrywając się z jego uścisku. Nagle zauważyła ich gościa i lekko się
uśmiechnęła.
-Wiem, że mój byt tutaj
niespodzianką nie jest, bo ta kolczatka pewnie wszystko wygadała.-Brunet po
tych słowach jedynie westchnął, ale niespodziewanie poczuł, jak szatynka go
przytula.
-Spoko, mi to nie przeszkadza.- Uśmiechnęła się i spojrzała na
zegarek.- Osz kurde, zaraz będę musiała się zbierać.-Powiedziała odsuwając się
od nich. Wciągu sekundy do mieszkania wszedł Krzysiek, zamknął za sobą drzwi i
zostawiając swoje walizki podszedł do An.
-Nie wolno mnie tak zostawiać.-Warknął obejmując ją w pasie, spojrzał
jej groźnym wzrokiem w oczy.- Rozumiemy się?
-Nie! Nie jestem twoim tragarzem, jasne?- Odpowiedziała mu An lekko
podniesionym głosem. W tym momencie drzwi do mieszkania się otworzyły, a przed
nimi stał Kai.
-An, musimy się już zbierać.- Powiedział patrząc na nich.
-Tak, tak, już idę…- Powiedziała szybko zabierając swoją torbę i
wyszła z mieszkania machając reszcie. Zamknęła za sobą drzwi i udali się na
koncert.
***
Nagle
Rin znalazła się pod Taknorim. Nie przerywając namiętnego pocałunku, wokalista
powoli wsunął dłoń pod jej bluzkę. Dziewczyna czując jego chłodną dłoń na swoim
brzuchu i zmierzającą powoli w stronę piersi pisnęła cicho.
-Spokojnie, przecież nic Ci nie robię.-
Powiedział Ruki uśmiechając się.
-Czuje, wiesz?- Rin nadała tylko pytający ton
głosu patrząc mu w oczy. Coś w nich było i to nie tylko pożądanie, które w
chwili obecnej nim kierowało.
-Będę delikatny, obiecuje.- Po tych słowach
delikatnie ja pocałował i podwinął jej bluzkę ku górze. Dziewczyna zamruczała
cicho wprost do jego ust zabierając się, za ściąganie jego koszulki…
IX
Takanori przyssał się do jej
szyi, błądząc po plecach w celu znalezienia zapięcia od stanika. Kasia czując
jego dłonie przy zapięciu speszyła się i odsunęła go od siebie.
-Co tym razem?- Szepnął patrząc na nią.
-Nie jestem pewna…- Odpowiedziała prawie bez głosu, spojrzała mu w
oczy i o dziwo nie widziała w nich złości,
tylko przeszywający spokój.
-Nic nie szkodzi, przecież…- Nagle się uśmiechnął.- Mogę poczekać.-
Dokończył patrząc na nią.
-Taka…. Czy ty naprawdę…- Przerwała domyślając się o co chodzi, ale
jakoś nie potrafiło to do niej trafić.
-Tak, naprawdę.- Po tych słowach cmoknął ją w policzek i wstał. On ją
naprawdę kocha… Dopiero w tym momencie doszły do niej, jego słowa. Jej twarz
automatycznie się rozpromieniła.
-Ja Ciebie też.- Powiedziała podchodząc do niego, po ułamku sekundy
ponownie, z wielką namiętnością go pocałowała…
***
Kouyou od samego powrotu spod
rąk stylistów, błąkał się po pomieszczeniu jakby bez celu, ale coś ciągle
zajmowało jego myśli, a konkretnie pewna osoba. Tak, chodziło o An. Ciągnęło
go, by zapytać An o to, co się kiedyś stało, ale kiedy już siadał obok niej, a
dziewczyna skupiła na nim swój wzrok, jakby panikował. Czasami nie docierały do
niego to, co ktoś mówił. Pochłonięty myślami nawet nie zauważył, kiedy An zniknęła
wraz z stylistami.
-Stary, co się z tobą dzieje?- Zapytał Kai klepiąc go po ramieniu.
Kouyou jak oparzony odsunął się od niego i spojrzał na resztę zespołu speszony.
-No, no… Widzę, że ktoś się zakochał.- Zaśmiał się Yuu przechodząc
obok niego.
-To nie tak! Dobrze wiecie, że nie chce nikogo na stałe!- Krzyknął nie
wiedząc, że osoba, o której mówili właśnie stanęła za nim. Miny Reity i Kaia
nie były ciekawe, a Kyu domyślając się, o co im chodzi, niepewnie się odwrócił.
-No świetnie, kolejny, który potajemnie należy do zakładu.- Wściekła
dziewczyna wyszła z garderoby na korytarz prowadzący na scenę. Kouyou patrzył
na nią jak zmurowany, dopiero trzask drzwi go obudził z szoku.
-Pięknie to załatwiłeś Uruha, po prostu pięknie.- Zaśmiał się Rei
klepiąc go po ramieniu.
-Szkoda, że nic nie wiecie.- Warknął pod nosem gitarzysta, na
szczęście żaden z nich nie słyszał tego. Po chwili wyszedł z pomieszczenia.
Słysząc tłum skandujący nazwę zespołu oparła się o ścianę. Zza drzwi
słyszała tylko śmiechy Akiry, Yuu i Tanabe. Wiedziała, że to co powiedział Śliczny, nie było do końca prawdą, ale i tak
to wyznanie ją zraniło. Zsunęła się po ścianie patrząc w sufit.
-I co? Zadowoleni? Karać niewinnego, już poniżanego człowieka…-
Szepnęła po czym się zaśmiała, nawet nie zauważyła, kiedy ktoś nad nią stanął.
-Kto zadowolony?- Zapytał ów człowiek, którym okazał się Pan
Takashima.
-I tak nie zrozumiesz.- Warknęła unosząc groźnie górną wargę,
przyciągnęła kolana do siebie i położyła
na nich głowę.
-I tak to kiedyś z Ciebie wyciągnę.- Zaśmiał się gitarzysta siadając
obok niej. Objął dziewczynę ramieniem, co spowodowało, że ta skupiła wzrok na
jego twarzy.- Tylko, że to nie tak, ja chce z tobą być i ja nie mam zamiaru
owijać w bawełnę…-Przerwał i kucnął przed nią.- Nie mam takiej potrzeby, bo
wole powiedzieć wprost niż bawić się w głupkowate zdanka jak to robił Yuu….-
Westchnął ciężko i spojrzał jej w oczy.- An, kocham Cię, jesteś dla mnie
wszystkim… Chcesz ze mną być?- Zapytał nie spuszczając wzroku z jej
szaro-błękitnych tęczówek. Kiedy Aneta zbierała się by odpowiedzieć, przerwało
jej wyjście chłopaków z garderoby i krzyki menadżera oznajmiające, że już są
spóźnieni i mają pędzić na scenę. Po wykonaniu wszystkich późniejszych
czynności zaczęli wchodzić na scenę. Uru wchodził przed ostatni tuż przed An.
Spojrzał na nią i widząc jak się uśmiechnęła wbiegł na scenę, An krótką chwilę
później zaczynając koncert…
***
Oboje znajdowali się już na
łóżku wokalisty, z niekorzyścią dla Rin, która leżała pod nim już naga.
-Wiesz co? To jest niesprawiedliwe…- Powiedziała rumieniąc się na samo
uczucie jego warg na swoim brzuchu.- Ty miałeś mniej do ściągnięcia, a poszło
mi wolniej!- Prawie krzyknęła czując jak schodzi niżej.
-No bo wiesz, ja się nie ślimaczę jak ty.- Wymruczał powoli rozchylając
jej nogi, na co dziewczyna zarumieniła się jeszcze bardziej. Czując jego język
na udzie, z jej ust wydobyło się głębokie westchnięcie.
-Ślimaczę się?- Zapytała, a już w następnej sekundzie zacisnęła uda,
wiążąc jego głowę między swoimi nogami.
Przekręciła ich tak, że to ona znalazła się na górze. Chwyciła
Takanoriego za nadgarstki i zsunęła się po nim w dół. Mężczyzna uśmiechnął się,
widząc taki obrót sytuacji. Leżał grzecznie, obserwując dalsze poczynania
partnerki. Rin nachyliła się nad nim i zaczęła składać leniwe pocałunki na jego
klatce piersiowej. Mężczyzna zmrużył oczy z rozkoszy. Podejrzewał, że Rin
jeszcze tego nie robiła, ale nie sądził, że potrafi być taka namiętna.
Powoli schodziła w dół po jego brzuchu, aż dotarła do rozpiętych spodni mężczyzny. Szarpiąc się z nimi, w końce je z niego zrzuciła i zawiesiła wzrok na namiocie, jaki powstał na jego kroczu.
Powoli schodziła w dół po jego brzuchu, aż dotarła do rozpiętych spodni mężczyzny. Szarpiąc się z nimi, w końce je z niego zrzuciła i zawiesiła wzrok na namiocie, jaki powstał na jego kroczu.
-I co, nadal uważasz, że się ślimaczę?- Zapytała dziewczyna
spoglądając ukradkiem na twarz wokalisty.
-A jak. Gdybyś się nie ślimaczyła, już dawno było by po, ale to nawet
dobrze.- Zaśmiał się i pogłaskał ją po głowie.
-Taki pewny?- Zapytała zsuwając z niego bokserki. Bez dłuższego
zwlekania, wzięła jego męskość do ust, zaciskając na nim wargi, co wywołało
cichy jęk wokalisty. Rin spoglądając na niego uniosła kąciki warg w górę w
delikatnym uśmiechu, po czym z lekką niepewnością zaczęła poruszać głową…
Koncert trwał, zespół jak i
fani świetnie się bawili. W pewnym momencie, przy solówce Uruhy do „In the
Middle of chaos” rozległ się pisk i wrzask fanek, co sprawiło, że reszta
zespołu również spojrzała w stronę gitarzysty, właściwie, to w stronę całującej
się pary osób, którymi okazały się być: ukochany wielu fanek Uruha i tymczasowa
wokalistka An. Ale mimo złości, która gotowała się w Yuu grali dalej, do końca
piosenki, chociaż każdy chciał przerwać w tym momencie.
Po kilku następnych piosenkach, gdy atmosfera się rozluźniło, przyszła
kolej na „PLEDGE”. An słysząc pierwsze nuty piosenki stała jak wryta. Wszystko
było ok., jedynie jej rozum zaczął świrować, a przed oczami pojawiały się
fragmenty wspomnień… Smutnych wspomnień.
„Ai shiteru…” nagle jej głos się załamał, ale nie przerywała, nawet,
kiedy łzy, które tłumiła w swoich oczach rozlewały jej obraz. Reszta zespołu
zauważyła niepokojące zachowanie wokalistki, ale skoro ona ciągnęła to dalej,
oni też musieli, ale przecież nie zostawią tego tak sobie nawet po koncercie…
***
Po dłuższej chwili jej
pieszczot, Takanori doszedł w jej ustach. Rin niepewnie połknęła jego nasienie
i pochyliła się nad nim. Ruki natomiast chwycił ją za nadgarstki i obrócił pod
siebie. Uśmiechając się, ponownie rozchylił jej nogi, a składając na jej ciele
pocałunki schodził coraz niżej. Gdy językiem dotknął jej płci. Rin wciągnęła
powietrze, a jej ciało przeszły przyjemne dreszcze. Czując jak porusza w niej
językiem, dreszcze przeszywające jej ciało stawały się coraz częstsze, a z jej
ust wydobywały się ciche jęki. Nagle przeczesała palcami jego włosy, a widząc,
jak na nią spojrzał zmrużyła oczy.
-Co kochanie?- Wyszeptał podnosząc się, pocałował ją ponownie
rozchylając jej nogi. Oboje spojrzeli sobie w oczy, a wokalista widząc jej
delikatny uśmiech powoli w nią wszedł. Zatrzymał się słysząc jej jęknięcie,
liznął delikatnie jej szyję i zaczął się w niej poruszać…
***
Po koncercie wszyscy wparowali
do garderoby i zajmowali każde, możliwe miejsce do leżenia, nawet na podłodze.
Jedynie Aoi, który wszedł ostatni stanął nad Anetą i Kouyou, którzy obok siebie
leżeli na podłodze i śmiali się z miśków Haribo.
-A co to do cholery miało być?!- Krzyknął patrząc na ową parę.
-Eee, jakiś facet rzucił w An na zakończenie paczką żelków.-
Powiedział Śliczny pokazując opakowanie.
-Nie o to mi do cholery chodziło?! Po cholerę żeście się na scenie
całowali?!- Krzyknął zbulwersowany ich zachowaniem Aoi. W tym momencie każdy w
pomieszczeniu na niego spojrzał. An powoli wstała i podeszła do niego.
-A co, nagle nie wolno? Przecież nie jesteśmy już razem!- Również
krzyknęła wokalistka patrząc mu w oczy.
-Nie, bo zrobiła się z Ciebie taka, szmata, że każdego całujesz!!- Po
tych słowach, w oczach An pojawiły się łzy. Nie sądziła, że jej były
kiedykolwiek tak o niej powie. –Co, może ci to udowodnić?- Dodał widząc
zamieszanie dziewczyny w tym wszystkim. Objął ją w pasie i namiętnie pocałował.
Mimo protestów dziewczyny kontynuował. I gdyby Kouyou nie odepchnął go od niej,
na pewno ciągnął by to dalej.
-Tym udowodniłeś tylko, że jesteś zazdrosnym palantem!- Krzyknął
Śliczny przytulając do siebie An…
***
Poruszał się w niej miarę
szybko liżąc jej szyje. Jęki Rin z każdą chwilą były coraz głośniejsze, a gdy
jej ciało wiło się po łóżku, Takanori całował je. Po długim czasie i wielu
pozycjach oboje doszli w tym samym momencie. Wokalista leniwie wyszedł
partnerki i położył się obok niej. Kasia wtuliła się w niego z cichym
pomrukiem, a on przykrył ich kołdrą.
-Było cudownie.- Szepnęła wtulając się w jego tors.
-Cieszę się skarbie, cieszę się.- Powiedział głaszcząc ją po głowie, a
po niedługim czasie oboje zasnęli.
***
-An!- Krzyknął Kyu wybiegając
za szatynką, która po całej sprzeczce wzięła tylko swoje rzeczy i wyszła z
trzaskiem drzwi nie żegnając się z nikim.
-Czego?!- Zatrzymała się i spojrzała na niego.- Dawaj, naśmiewaj się
jak oni na koniec, najpierw podrywasz, a potem nabijasz się jak oni, świetnie,
wiesz!- Dodała, a po jej policzku spłynęła łza.
-No przepraszam, że powiedziałem, że może jednak ma racje, kiedy Reita
zaczął coś gadać, że widział cię z innym
tuz po ich rozstaniu.-Po tych słowach poczuł ostre pieczenie w lewym
policzku. Spojrzał na An i dopiero teraz dostrzegł jej łzy.- Przepraszam…
Naprawdę Cię Kocham…
-Wmawiaj to sobie swoim dziwką.- Wycedziła przez zęby i ruszyła dalej.
Po jej policzkach spływały łzy, miała chociaż raz nadzieje, że mówił prawdę, a
tu taka pomyłka. Słyszała jak ciągle za nią szedł, ale nie zwracała na to
uwagi. Nawet na to, jak ciągle wypowiadał jej imię i, że przeprasza. Nagle
przystanęła.
-Dasz mi spokój? Nie odpowiedziałam Ci i nigdy nie odpowiem! Jesteś
zwykłym kłamcą jak oni i jeszcze masz czelność się naprzykrzać?! Zniknij z
mojego życia, jak wszyscy…- Ostatnie wyszeptała tłumiąc łzy i ruszyła dalej.
Kouyou stał jak wryty ciągle powtarzając , że ją kocha. Widząc jak znika za
rogiem pobiegł za nią, szybko ją dogonił i bez zbędnych słów ją pocałował.
Dziewczyna nie odwzajemniła, ale Kyu przyssał się do jej warg, a kciukami
ocierał jej łzy. Kiedy przerwał nieodwzajemniony pocałunek bez słów ruszył
razem z nią w stronę osiedla na którym mieszkała…
X
Aoi obudził się dopiero po
10-ej. Leniwie wstał rozciągając się, rozejrzawszy się po pokoju i cicho
westchnął. Po 5 minutach stał w kuchni pijąc kawę. Rozmyślając o wydarzeniach z
poprzedniego dnia, poczuł się głupio. W zamyśleni unie zauważył kiedy kubek z kawą
wyśliznął mu się z rąk, a ciecz rozlała się po podłodze.
-Cholera.- Warknął pod nosem zbierając szkło z kuchennych kafelek.
Ścierką wytarł ciecz z podłogi i starając się nie przewrócić, poszedł się
przebrać.
W końcu dobiła godzina 12-ta.
Tuż po jego wyjściu z łazienki, usłyszał dźwięk swojego telefonu. Spoglądając
na ekran urządzenia, wyświetlającego napis „Kai” odebrał.
-Słucham.- Rzucił szybko siadając w fotelu.
-Pamiętasz co dzisiaj? Mieliśmy godzinę temu się spotkać.- Powiedział
z oburzeniem perkusista. Yuu z przerażeniem w oczach spojrzał na zegarek.
-Dasz mi 20 minut?- Zapytał gitarzysta podnosząc się z fotela. Kai nie
miał nic przeciwko, ale uprzedził go, że dłużej czekać nie będzie. Aoi ubrał
buty, wziął bluzę i wyszedł z mieszkania zamykając drzwi na klucz. Po 10
minutach był już w kawiarni i zdyszany po biegu usiadł naprzeciw Tanabe.
-Wybacz, mam jakiś felerny dzień i zapomniałem, przepraszam.-
Wytłumaczył się gitarzysta. Tanabe spojrzał na niego z wyrzutem w oczach, że
kazał mu tyle czekać.
-O spotkaniu ze mną zapomniałeś? Niemożliwe.- Zaśmiał się z pogardą w
głosie Kai, spoglądając na niego.- Ale dobra, wybaczę Ci, ale nikomu ani słowa,
z jakiego powodu NAPRAWDĘ się tu spotkaliśmy.- Dodał cicho.
-Jasne, nikomu nie powiem.- Mówiąc to, gitarzysta lekko się uśmiechnął
i dotknął jego dłoni.
-Yuu, może nie przy ludziach…- Oznajmił speszony lider.
-Dobrze, jak chcesz.- Aoi zabrał dłoń o patrząc na niego uśmiechnął
się szerzej.
-Yuu… Ja nie wiem, nie wiem co do Ciebie czuje, nie chcę Cię zranić…
-Ja Ciebie też nie.- Przerwał mu Aoi i powoli wstał.
- Ale… Chce spróbować- Szepnął lider patrząc na niego. Yuu jedynie się
uśmiechnął. Po chwili oboje wyszli z kawiarni.
***
An obudziła się dość późno,
czując jak ktoś głaszcze ją po ramieniu. Sądząc, że to Krzysiek leżała
spokojnie, ale po dłuższej chwili zaniepokojona ciągłym dotykiem czyjeś dłoni,
odwróciła się i widząc za sobą Kouyou pisnęła i odsunęła się od niego pod samą
ścianę.
-Co ty tu robisz!!- Wrzasnęła przestraszona obecnością gitarzysty.
-Spokojnie, ten wasz cały Krzysiek mnie wpuścił.- Powiedział spokojnie
Kyu wstając z jej łóżka.
-Która godzina?- Zapytała szatynka powoli się uspokajając, ale w jej
oczach nadal było widać to przerażenie.
-12:18… długo spałaś.- Powiedział Kouyou, a na końcu się zaśmiał.
-Wstawaj bo „śniadanie” gotowe.- Dodał z uśmiechem, ale widząc złość
na twarzy dziewczyny, jego mina już nie była uśmiechnięta.
-Jesteś tu, by dalej mnie okłamywać?- Zapytała dość spokojnie,
podchodząc do niego.
-An, nie okłamuje Cię, zrozum to w końcu, nie chce jedynie by media
wie…
-Już wiedzą! Nie pamiętasz już wczorajszego koncertu?! Ale nie, nie
jesteśmy razem…- Mówiła już nerwowo, a w jej oczach pojawiły się łzy.
-An…- Szepnął cicho Śliczny i podchodząc do niej, delikatnie ją
przytulił.-Co się z tobą dzieje, od momentu, w którym Yuu Cię pocałował już nie
jest tak wspaniale, jak było. Ja naprawdę Cię kocham.- Powiedział Kouyou tuląc
ją.
-To dlaczego chcesz nas ukrywać… Przed mediami rozumiem, ale przed
własnymi kumplami? Nie, to nie takie łatwe, pojąć twój tok myślenia!- Krzyknęła
roztrzęsionym głosem. Nie odsuwając się od niego, zaczęła cicho płakać. W
pewnym momencie do pokoju wszedł Bartek.
-Co ty jej robisz?!- Krzyknął brunet odsuwając ich od siebie. Widząc
łzy dziewczyny warknął cicho pod nosem.- Lepiej, jakbyś już poszedł.- Dodał
wypychając go z pokoju, a w ciągu kilku sekund, An została sama w pokoju.
Dwójka, chociaż już trójka, po
przyjściu Krzyśka, mężczyzn stała na środku salonu i patrzyli po sobie.
-Po cholerę go wpuściłeś?- Zapytał Bartek patrząc wściekłym wzrokiem
na szatyna.
-Chciałem dobrze, jasne?- Wymamrotał zaspanym głosem Krzysiek. Racja,
szatyn myślał na śpiąco, gdyż kładąc się spać dopiero w nocy i wstając o
godzinie 10-ej, do 15-ej jest jakby nieobecny.
-Przecież nic nie zrobiłem.- Kouyou w końcu doszedł do głosu. Owa
dwójka przeniosła na niego wzrok.
-To czemu płakała?- Mówiąc to, Bartek nie spuszczał z niego wzroku.
-To nie moja wina, chciałem ją pocieszy!- Krzyknął gitarzysta
zagłuszając otwierające się drzwi z pokoju An.
-Dajcie już spokój.- Powiedziała zaspana szatynka i automatycznie
wtulając się w Kouyou.
-Ale On Cię skrzywdził!- Krzyknął brunet patrząc na nich wściekłym
wzrokiem.
-Nic mi nie zrobił, to ja źle wszystko zrozumiałam, jasne?- Popatrzyła
to na Bartka, to na Krzyśka mrużąc groźnie oczy.
-No nic, to ja sobie lepiej już pójdę.- Dodał Uru do tematu, po kilku
minutowej ciszy. Odsunął się od An i ruszył ku wyjściu. Krzysiek i Bartek
zgodnie pokiwali głowami.
-Nie idź.- Powiedziała dziewczyna chwytając gitarzystę za rękę. Kouyou
spojrzał na nią i się uśmiechnął.
-Muszę, jeszcze w domu nie posprzątałem, a o śniadaniu nie wspomnę. Do
jutra, potem jeszcze zadzwonię.- Po tych słowach cmoknął ją w policzek i
wyszedł…
***
Takanori wstał trochę
wcześniej od Rin. Wziął szybki prysznic i ubrany poszedł do kuchni w celu
przygotowania śniadania. Po kilku minutach przygotowań posiłku usłyszał, jak
ktoś wszedł do kuchni.
-I jak się spało?- Zapytał wiedząc, że to Kasia właśnie weszła do
pomieszczenia.
-Wygodnie, ale strasznie zimno się zrobiło jak wstałeś.- Odpowiedziała
z cichym ziewnięciem po słowach. Ruki spojrzał na dziewczynę stojącą w framudze
drzwi , ubraną w jego, za dużą dla niej koszulę. Zaśmiał się cicho na ten
widok.- Masz szczęście, że ja mam dzisiaj wolne.- Kasia również się zaśmiała i
podchodząc do niego, objęła go w szyi. Wokalista czule ją pocałował.
-To dobrze, że dzisiaj nie pracujesz… Kanapki i herbata gotowe.-
Powiedział uśmiechając się.
-To świetnie, bo od wczorajszej czekolady nic nie jadłam.- Powiedziawszy
to, Kasia usiadła przy stole. W ciągu kilku sekund przed nią pojawił się talerz
z kanapkami i kubek herbaty.
-Smacznego.- Powiedzieli sobie nawzajem zaczynając konsumpcje…
***
Yuu wraz z Tanabe zaszyli się
w jego mieszkaniu. Ruż po wejściu oboje usiedli w kuchni.
-Jak długo będziesz chciał to ukrywać?- Zapytał Kai patrząc na niego.
Yuu stawiając wodę na herbatę westchnął cicho i po chwili odwrócił się w jego
stronę.
-Nie wiem, czas pokaże jak będzie, ale lepiej by dowiedzieli się jak
najpóźniej.- Powiedział spokojnie przytulając Lidera, ten się w niego wtulił.
-Może lepiej nie… No wiesz, chłopaki mogli by wiedzieć.- W tym
momencie Kai się od niego odsunął. Zdezorientowany gitarzysta spojrzał na niego
i wrócił do parzenia herbaty.
-Jak chcesz, nie będę Cię do niczego zmuszał.- Rzucił krótko Yuu
podając herbatę w filiżankach i oboje przenieśli się do salonu…
***
An po
przebraniu się i zjedzeniu „Śniadania” wyszła za zakupy. Szwędając się po
mieście i rozglądając się po sklepach nagle na kogoś wpadła.
-Przepraszam.- Powiedziała przestraszona i
spojrzała na daną osobę, którą okazał się być Akira.
-Nic nie szkodzi An.- Odpowiedział basista
uśmiechając się do niej.- Ale powinnaś bardziej uważać, nigdy nie wiadomo na
kogo trafisz.- Dodał patrząc na nią. Dziewczyna jedynie przytaknęła.
-Po prostu zapatrzyłam się na tą bluzkę, co jest
na wystawie.- Zaśmiała się kręcąc głową.
-Widzę, że na zakupach się bywa. Pozwól, że Cię
oprowadzę.- Basista również się zaśmiał.
-Wybacz, ale już trochę tu mieszkam i znam miasto,
ale chętnie możesz iść ze mną.- Powiedziała An uśmiechając się. Akira kiwnął
głową i oboje ruszyli na dalsze zakupy.
Po kilku
godzinach kupowania żywności, kosmetyków i ubrań, w końcu usiedli w kawiarni.
Rozmawiając na różne tematy popijali kawę. W pewnym momencie obok okna przy
którym siedzieli, przeszedł Uruha. Widząc ukradkiem Anetę siedzącą z Akirą,
wrócił się i przyjrzał się dokładniej. W końcu mając pewność, że to oni wszedł
do środka i się dosiadł.
-Witam rozgadanych państwa!- Krzyknął radośnie spoglądając
na ową dwójkę.
-Cześć, a tobie już się całkiem nudzi?- Zapytał
zamaskowany patrząc na niego.
-Nie, po prostu, jakoś nie chce mi się siedzieć
samemu.- Oznajmił gitarzysta, zamówił kawę i tym razem już w trójkę wciągnęli
się w dalszą rozmowę…
XI
Kiedy Rin
wróciła do domu, zapraszając przy tym Rukiego, nikogo w mieszkaniu nie było.
Zdziwiło ją, że Bartka i Krzyśka również nie ma, ale szybko domyśliła się, że
poszli trochę pozwiedzać.
-Już dawno u was nie było tak
cicho jak teraz.-Skomentował wokalista rozglądając się po mieszkaniu.
-Racja, ale za jakieś góra dwie godziny pewnie znowu się zacznie.-
Powiedziała Kasia siadając na sofie w salonie. Takanori usiadł obok niej i
delikatnie ją przytulił.
-No, przynajmniej mamy więcej czasu dla siebie.- Mówiąc to Takanori
poczuł na sobie groźny wzrok Rin.
-Ja muszę jeszcze obiad ugotować! Bo jak przyjdą to będą marudzić, że są głodni.- Powiedziała
Rin wstając i udała się do kuchni. Ruki jakby jej prywatny piesek popełzł za
nią z wywieszonym językiem.
-Ruki! Bo mi podłogę zaślinisz!- Zaśmiałą się dziewczyna spoglądając
na niego.
***
Po skończonych zakupach An i
Uru poszli do parku, a Akira wrócił do domu.
-Sądziłam, że dopiero w wieczorem zadzwonisz.- Powiedziała An po kilku
minutach milczenia.
-No wiem, ale szedłem po struny na miasto, a że was zauważyłem, to
resztę już znasz.- Zaśmiał się Śliczny delikatnie obejmując An w talii.
-No spoko, ale co do poranka, to po jaką cholerę żeś przylazł, co??-
An szybko zmieniła temat.
-Chciałem Ci zrobić niespodziankę, przepraszam jeśli Cię
wystraszyłem.-Odpowiedział uśmiechając się delikatnie.
-Nie szczerz się tak, prawie zawału nie dostałam!- Krzyknęła An patrząc na niego wściekłym wzrokiem.
-Nie szczerz się tak, prawie zawału nie dostałam!- Krzyknęła An patrząc na niego wściekłym wzrokiem.
-No przepraszam.- Powiedział robiąc minę zbitego psa. Szatynka jedynie
westchnęła i w milczeniu szła dalej. Kouyou na chwilę przystanął, patrząc na
oddalającą się posturę dziewczyny. Po chwili jakby się ocknął i pobiegł za nią.
-Chciałem, by to była miła niespodzianka, nie sądziłem, że tak
zareagujesz?- Po tych słowach chwycił ją za ramię i zatrzymując, odwrócił ją w
swoją stronę.
-Nie jestem zła na Ciebie, po prostu myślałam, że to Krzysiek, a ledwo
widząc na oczy Cię nie rozpoznałam, dlatego tak wyparowałam.- Wytłumaczyła An i
oboje poszli dalej. W milczeniu doszli, aż pod blok, w którym mieszkała.
-No nic, to ja idę, Rin pewnie już jest.- Po tych słowach An cmoknęła
Ślicznego w policzek i zniknęła w drzwiach. Kouyou poczekał chwilę i ruszył w
drogę powrotną do domu.
An po kilku minutach
załadowana zakupami weszła do mieszkania.
-Jestem!- Krzyknęła stawiając torby na podłodze.
-To dobrze, bo zaczęliśmy robić obiad.- Zawołała Kasia z kuchni, z
której właśnie wyszedł Ruki.
-O! Cześć Takanori.- Powiedziała An uśmiechając się.
-Cześć, słyszałem, że sobie poradziłaś i byłaś lepsza ode mnie.-
Odpowiedział chwilowo udając obrazę, ale szybko mu przeszło i ją przytulił.
-Bez przesady, fani za tobą tęsknią!- Aneta odsunęła się od niego i
oboje poszli do kuchni. Rin z hukiem rzuciła się na przyjaciółkę by ją
przytulić, nie obyło się bez łez i upadku na podłogę. W tym momencie do
mieszkania weszli Bartek i Krzysiek, a widząc zaistniałą sytuację wybuchli
śmiechem.
-Czechy, spokojnie, nie musisz płakać i powodować przyjazdu pogotowia,
że An wróciła, przecież możemy ją gdzieś wysłać na dłużej.- Wypowiedział się
Bartek powstrzymując śmiech, za co od obu dziewczyn oberwał w głowę. Reszta w
oburzeniu zniknęła w kuchni, a kiedy brunet chciał wejść do pomieszczania,
został z niego wyrzucony.
-Ej! Ale ja też głodny jestem!- Zawołał opierając się o drzwi.
-Trzeba było nie zaczynać z głupią gadką.- Powiedział Krzysiek
wychodząc z kuchni, wraz z szklanką soku. Bartek warknął pod nosem i poszedł do
swojego pokoju.
-Co On taki nerwowy ostatnio?- Zapytała Aneta patrząc na zamknęte
drzwi do pokoju Arka.
-Nie wiem, taki nerwowy już jest.- Odpowiedziała Rin nadal gotując.
-Aaaaa… Co na obiad?- Zapytał Krzysiek zmieniając temat. Od razu
poczuł na sobie dziwne spojrzenia.- No co? Głodny jestem!- Usprawiedliwił się,
a reszta wybuchła śmiechem, On wraz z nimi.
***
Po kilku godzinach „rozmowy”
Yuu postanowił odwieźć Kaia do domu. Tanabe najpierw nie chciał się zgodzić,
ale po wielu prośbach gitarzysty, by zmienił zdanie, w końcu się zgodził.
-Ale masz uważać.- Powiedział lider czekając już gotowy na gitarzystę.
Ten jedynie poprawił włosy i otworzył mu drzwi.
-Spokojna twoja głowa, wszystko będzie dobrze.- Aoi jedynie się
uśmiechnął wychodząc za nim i po zamknięciu drzwi ruszył po schodach na dół. Po
kilku minutach siedzieli już w samochodzie jadąc przez miasto.
-No i widzisz Tanabe? Wszystko jest dobrze.- Odezwał się gitarzysta
patrząc na drogę.
-Taaa, bo jesteśmy dopiero w połowie drogi, wiele się może jeszcze
stać.- Powiedział Kai patrząc przez szybę.
-Oj no, kochanie… Co się dzieje?- Starszy spojrzał na niego kątem oka
parkując zjeżdżając na pobocze by się zatrzymać.
-Yuu, jedź.- Zaprotestował Kai spoglądając na Yuu, ale ten jedynie
namiętnie go pocałował. Zszokowany nie wiedział co ma zrobić, ale tuż po chwili
oderwał się od gitarzysty patrząc na niego ostrym wzrokiem.
-Mówiłem Ci coś!- Krzyknął.- Co jakby tu chociażby napalona fanka
była?! Chcesz już robić awanturę na światową skalę?! Wracaj, ja dojdę dalej już
sam!!- Po tych słowach wysiadł z samochodu i ruszył przed siebie.
-Tanabe!!- Zawołał go Aoi biegnąc za nim, ale ten nie reagował, szedł
dalej oburzony. Po ciągu kilku sekund Yuu stanął przed nim zatrzymując go i
ponownie go pocałował.- Kocham Cię i nie obchodzi mnie zdanie innych, z tobą
powinno być tak samo, skoro wielce twierdzisz, że czujesz to samo.- Słysząc te
słowa perkusista wpadł w zamyślenie. Sam nie wiedział jak było, z jednej strony
coś do niego czuł, z drugiej nie był pewien, czy to nie przypadkiem zwykła
przyjaźń.
-Aoi ja… Ja sam nie wiem jak jest, wybacz.- Szepnął i mijając go
poszedł dalej. Yuu po chwili stania w miejscu i myślenia nad słowami
perkusisty, wrócił do samochodu i pojechał do domu…
***
Akira tuż po powrocie z
zakupów, położył je w salonie i rozłożył się na sofie, nie mając zamiaru się
ruszać do wieczora, a nawet i dłużej. Czas mijał dla niego o dziwo bardzo
szybko. Najchętniej w ogóle by nie
wstawał, ale w pewnym momencie usłyszał dźwięk swojego telefonu. Powoli
wygramolił się do stolika i sięgnął po telefon, leniwym ruchem odebrał.
-Haaalooo.- Powiedział ziewając.
-Witaj kuzynie, mamy wiele do obgadania.- usłyszał w słuchawce znajomy
głos.
-O co tym razem Ci chodzi?- Zapytał Akira wściekłym głosem siadając na
sofie.
-Dowiesz się, za 15 minut będę u Ciebie.- Po tych słowach mężczyzna
się rozłączył, a Reita wstał leniwym ruchem i zabrał się za szybkie
posprzątanie mieszkania przed przyjściem jego kuzyna…
Po piętnastu minutach usłyszał
dzwonek do drzwi. Mimo, że te odwiedziny nie były dla niego przyjemne, to
poszedł otworzyć.
-Właź i mów czego chcesz.- Powiedział basista wpuszczając mężczyznę do
środka. Gdy ten znalazł się już w salonie rozsiadł się wygodnie na sofie.
-Pamiętasz moją żonę Miyako, prawda?- Zapytał długo włosy brunet
patrząc groźnie na niego.
-Z waszego wesela tak, w innym przypadku jej nie widziałem.- Odpowiedział
Akira patrząc na niego.
-Wiem, że to dziecko jest twoje.- Po tych słowach mężczyzna wstał i
chwycił Reitę za koszulkę.- Zapłacisz mi za sypianie z tą suką!!...
XII
Akira wyrwał się z chwytu
mężczyzny i się odsunął.
- Jakbym wiedział o czym mówisz, Miyako mnie nie interesuje, to twoja
żona.- Dodał basista poprawiając koszulkę. Oboje spojrzeli po sobie groźnym
wzrokiem.
-Kazałem jej robić badania i wyszło, że to ty jesteś ojcem!- Krzyknął
brunet
-A według jakiej magii? Skoro z nią nie sypiałem.- Warknął Reita, nie
spuszczając wzroku z kuzyna. W tym momencie drzwi do jego mieszkania się
otworzyły. Do przed pokoju weszła młoda kobieta z dziecięcym wózkiem.
-Kahoru, coś ty sobie wmówił? Przecież to ty jesteś ojcem dziecka.-
Powiedziała brunetka podchodząc do nich. Mężczyzna spojrzał równie groźnym
wzrokiem na swoją żonę.
-Ty lepiej milcz suko! Za mało Ci?!- Rozwścieczony brunet podszedł do
kobiety i wymierzył dłoń w stronę jej policzka. Nagle można było usłyszeć
głośny pisk. Był on nie potrzebny, bo w odpowiednim momencie Akira chwycił
bruneta za rękę i wyjmując z jego kieszeni pistolet przyparł ją do ściany.
-Ty jesteś dupkiem, skoro wierzysz w te bajeczki.-Powoli wycelował
pistoletem w jego skroń.- Teraz grzecznie przeprosisz swoją żonę, wrócicie w
zgodzie do domu, zajmiesz się SWOIM dzieckiem i niech ja tylko usłyszę, że
chociaż ją popchnąłeś, albo wyzwałeś, a gwarantuje, że pożegnasz się z życiem
raz na zawsze.- Wywarczał groźnie basista patrząc kuzynowi w oczy, ale jednak
na marne. Ten jedynie się wyrwał, i podszedł do drzwi.
-Nie, to ty zajmiesz się tą szmatą i żebym jej i tego bachora więcej
na oczy nie widział!- Po tych słowach Kahoru wyszedł z mieszkania z trzaskiem
drzwi. W ciągu kilku sekund, po mieszkaniu rozległ się płacz dziecka, że Akira stał blisko wózka, wziął delikatnie
niemowlę na ręce.
-Jesteś taki słodki, a ten idiota nie docenia tego co ma.- Wyszeptał
cicho patrząc na dziecko i powoli podszedł z nim do kobiety. Ta szybko ocknęła
się z szoku i wzięła małego na ręce. Maleństwo na widok swojej mamy powoli
zaczęło się uspokajać.
-Ma na imię Yoshii, Kahoru sam chciał go tak nazwać, cieszył się, że
będzie ojcem, ale kiedy Yoshii się tylko urodził, zaczął kombinować, jak się
nas pozbyć.- Powiedziała Miyako usypiając synka. Akira usiadł obok niej i ich
przytulił.
-Wiesz co? Pomogę wam, zamieszkasz z małym u mnie, dopóki nie znajdę
wam jakiegoś spokojnego mieszkania z daleka od niego.- Słysząc to,
Miyako spojrzała na basistę z zaskoczeniem. Długo jej zajęło wyjście z tego.
-Ale Akira, nie musisz tego robić, poradzę sobie.-Powiedziała z
pewnością w głosie.
Reita pokręcił przecząco głową. Wstał z sofy i podszedł do okna.
-Ale ja chcę pomóc, w końcu to mój kuzyn Cię skrzywdził.-Dodał patrząc
przez szybę. Miyako położyła śpiącego już synka do wózka, podeszła do niego i
wtuliła się w jego tors.
-Dziękuje.- Wyszeptała cicho, czując jak mężczyzna ją przytula.
***
Minęły dwa tygodnie. W tym
czasie Bartek wrócił już do polski. Rin i Arek byli już w pracy, a An miała
przyjść do studia. Stojąc juz przy drzwiach wejściowych do mieszkania, czekała
na Krzyśka, który miał iść z nią.
-Ziętek! Ruchaj dupę, bo sie spóźnimy!- Krzyknęła szatynka patrząc na
drzwi do swojego pokoju, ale one jak na złość się nie otwierały.
Zniecierpliwiona wzięła klucze i chwyciła za klamkę.
-Dobra, to idę bez Ciebie!- Zawołała otwierając drzwi, gdy nagle
chłopak do niej podszedł.
-Już gotowy, co się tak śpieszysz?- Zapytał wychodząc za nią z mieszkania
i zamykając drzwi na klucz. An jedynie groźnie na niego spojrzała i zaczęła
schodzić ze schodów. Pół drogi przeszli w milczeniu, co zaczęło niepokoić ich
obu.
-Co się ze mną dzieje?- Zapytała cicho szatynka patrząc przed siebie i
spowalniając kroku. Nie słysząc już nic poza swoimi, westchnęła cicho i
spuściła głowę.
Nagle poczuła, jak coś wyrywa ją z zamyślenia, a przed oczami
zauważyła pędzący samochód. Jej serce zaczęło bić jak szalone, a przerażona,
nie potrafiła uwolnić się z transu. Słyszała tylko jak ktoś coś mówił, a potem
ją podniósł…
Szatyn wszedł do
pomieszczenia od razu kładąc An na pobliskiej kanapie, co zainteresowało
resztę, przebywającą już na próbie.
-Co jej się stało?- Zapytał Takanori podchodząc do nich, a po nim
reszta zespołu.
-A żebym ja to wiedział? Zamyśliła się, a jak prawie by ją samochód
potrącił, to zatonęła w szoku.- Odpowiedział Krzysztof spoglądając na nią.
Jednak po krótkiej chwili dziewczyna się podniosła patrząc na nich.
-Cześć.- Uśmiechnęła się lekko, ale widząc ich zmartwione twarze, nie
było jej do śmiechu.- Tak wiem, martwiliście się, ale nie ma o co, nic mi nie
jest.- Dodała wstając powoli.
-Ale by było, jakby Kouyou nie podbiegł na czas, to wylądowałabyś pod
samochodem.- Po tych słowach szatyna, skupiła na nim wzrok.
-A ty gdzie byłeś, by mnie ratować?- Zapytała mrużąc groźnie oczy.
-Eeee, noo… Zapatrzyłem się na gitarę na wystawie.- Odpowiedział ją
przytulając. Po krótkiej konwersacji na temat jej bezpieczeństwa i zdrowia,
wraz z zespołem przeszła do załatwiania formalności. To również nie potrwało za
długo, ale Krzysiek postanowił prędzej wracać do domu.
-An!- Zawołał Kouyou biegnąc za nią.-Co powiesz na wspólny dzień?-
Zapytał, gdy ją dogonił. Szatynka spojrzała na niego uśmiechając się.
-Możemy, a jakie masz plany?- Zaśmiała się cicho idąc dalej.
-No cóż, mamy już jesień, słoneczną pogodę i nie późną godzinę, więc
może spacer przez park i kolacja u mnie?- Zaproponował nie spuszczając z niej
wzroku.- No chyba, że z Rin...
-Nie, ona gdzieś dzisiaj idzie z Takanorim, a Krzysiek z Arkiem idą na
koncert, więc mi pasuje kochanie.- Uśmiechnęła i wtuliła się w niego idąc
dalej.
Szli powoli przez park, a
głucha cisza również nie była obca. Śmiech nie wydobywał się tylko z ich ust,
ale również biegających, ciągle, gdziekolwiek dzieci…
***
Kasia usłyszała dzwonek do
drzwi, szybko otworzyła, a jej oczom ukazał się Takanori.
-Cześć skarbie.- Przywitała go całując go w policzek i wpuszczając do
mieszkania.
-Cześć.- Odpowiedział wokalista i z uśmiechem wszedł do
środka.-Gotowa?- Zapytał spoglądając na dziewczynę znikającą w drzwiach swojego
pokoju.
-Tak! Już jestem gotowa.- Powiedziała wychodząc z pokoju, wraz ze
swoim płaszczem, który po chwili ubrała, jak i buty.- Zimno tam?- Zapytała
spoglądając na niego.
-No wiesz, jak na początek listopada, to może być.- Zaśmiał się
wychodząc z mieszkania za nią. Gdy dziewczyna zamknęła drzwi, w milczeniu udali
się na spacer.
Po godzinie drogi, powolnym,
prawie żółwim tempem i rozmowie na wiele tematów, stanęli przed wesołym
miasteczkiem.
-Ta da!- Zawołał Takanori pokazując na wejście.
-No, nie spodziewałam się nawet tego, jak mówiłeś, że czeka nas dużo
zawrotów głowy.- Oznajmiła Rin idąc w stronę wejścia.
-A co myślałaś?- Zapytał idąc obok niej.
-Że postanowisz iść ze mną do klubu, upić i zgwałcić!- Spojrzała na
niego groźnie, ale po chwili wybuchli gromkim śmiechem, a po chwili weszli na
teren wesołego miasteczka, gdzie dobrze bawili się do wieczora…
***
Po kilku godzinnym spacerze po
parku, oraz kolacji przy świecach w mieszkaniu Kouyou, siedzieli w salonie
popijając wino.
-Sądzisz, że nam się to wszystko jakoś ułoży?- Zapytał Śliczny,
delikatnie głaszcząc jej policzek, ona natomiast wtulała go w jego dłoń z
cichym pomrukiem, ale słysząc jego słowa spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
-Pewnie, że jakoś się ułoży, powinno.- Wyszeptała, na co ten odłożył
kieliszek całując ją namiętnie. An bez niczego odwzajemniła pocałunek, ale
czując, jak gitarzysta powoli kładzie ją na sofie, domyśliła się, że coś jest
nie tak, ale pewnie jej się wydawało. Lecz kiedy pocałunki mężczyzny stawały
się coraz bardziej zachłanne, a jego dłoń znajdująca się pod jej bluzką,
ścisnęła jej pierś, otworzyła szeroko odsuwając go od siebie.
-Kouyou, co ty robisz?- Zapytała patrząc na niego, ale w jego oczach
zauważyła jedynie pożądanie, o podnieceniu już nie wspominając. Powoli zaczęła
się cofać, lecz na próżno, gdyż gitarzysta szybko chwycił ją za nadgarstki i
zbliżył do siebie. Zaczął ją całować po szyi powoli zdejmując bluzkę, a czując,
jak jego partnerka próbuje się wyrwać, mruknął z niezadowoleniem.
-Nie ruszaj się dziwko!!-Krzyknął Uruha próbując ją unieruchomić. An
spojrzała na niego z przerażeniem w oczach i ponownie się wyrwała, tym razem
mocniej, ale bardzo szybko poczuła pieczenie na policzku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz