UWAGA!

-Już mówię, to opowiadanie to fikcja.
-W Opowiadaniu pojawią elementy Hentai

Tak, tak było i chętnie kiedyś wrócę do tych opowiadań w nowej odsłonie, jednak na razie zapraszam na https://alternative-story-tg.blogspot.com/ tam więcej się dzieje, niż tutaj.

poniedziałek, 14 maja 2012

Od początku: Części I-VI

Witam. Wiem, ogółem długo czekaliście, ale wiadomo, każdy ma swoje wzloty i upadki, a że Onet podnosił mi ciśnienie, również te śródgałkowe, to się przeniosłam. Dlatego właśnie, dla przypomnienia, jeszcze dzisiaj dodam trzy części dodanych już notek, a na koniec, długo oczekiwany osiemnasty rozdział.
Miłego czytania:

I
  -U…Uru…Uruha!- Z trudem wykrzykiwał perkusista próbując się uwolnić, lecz na próżno. Minęło kilka sekund od jego upadku na łóżko, kiedy był już do niego przykuty. Krzyczał w niebogłosy, ale to nic nie dało, jedynie jego usta zostały brutalnie zakneblowane materiałem bokserek gitarzysty.
Patrzył na jego poczynania ze maleńkimi łezkami w oczach, gdyż po chwili i on był już nagi.
-Spokojnie Kai, to nie będzie bolało… No, może troszeczkę.- Na twarz Kouyou wdarł się wredny uśmieszek. Chwile się jeszcze bawił jego przyrodzeniem zlizując z policzków słoną wodę wydobywającą się z oczu Tanabe.
-P…przestań!- Jęknął czując jak Uruha w niego wchodzi, nawet nie zauważył, a co dopiero poczuł jego szybie ruchy w swoim wnętrzu.
Gitarzysta starał się tłumić głośne i niechciane jęki Kaia pocałunkami, ale na darmo. Drobny perkusista wyrywał się spod niego, ale i tak nie był w stanie uciec, oboje wiedzieli, kto wygrał…

  W centrum Tokio, do dość wysokiego budynku weszła młoda dziewczyna, wcale nie wyglądająca na Japonkę. Poprawiła swoje brązowe włosy wskakując sprawnie po schodach na trzecie piętro. Przechodząc obok drzwi do mieszkania naprzeciw usłyszała czyjejś krzyki, w połowie jęki.
Spojrzała na drzwi z nazwiskiem Yutaka, które były lekko uchylone, a dość ciemne światło dochodziło jedynie z prawdopodobnie sypialni. Najpierw chciała wejść, ale wycofała się z tego zamiaru i weszła do mieszkania, w którym mieszkała wraz z przyjaciółmi.
-Jestem!- Zawołała nie widząc dwójki osób w salonie, jedynie pies rasy Whest Terrier podbiegł do niej się przywitać.- No! Cześć Bolysiu, no cześć.- Odłożyła futerał z gitarą i wzięła psa na ręce.
Weszła w głębszą część mieszkania rozglądając się po pokojach za przyjaciółmi. Gdy była pewna, że ich nie ma położyła psa na podłodze i zaniosła futerał z gitarą do jej pokoju, rozłożyła się na łóżku i próbowała się zdrzemnąć, ale coraz głośniejsze jęki stosunku nie dawały jej zamknąć nawet oczu…

  Jedno jęknięcie gitarzysty, jedna chwila i dochodząc wypełnił wnętrze perkusisty swoim nasieniem. Z zadowoloną miną wyszedł z niego i położył się obok przytulając go.
-Puść mnie!- Zaprotestował Tanabe resztkami sił próbując się wydostać z kajdanek.  Kyu odkuł go i polizał po szyi, gdy nagle poczuł silny ból w kroczu.
-Źle Ci było?!!- Zapytał zwijając się z bólu, aż spadł z łóżka. O dziwno zapłakany Uke wstał i pobiegł do łazienki, krzycząc, że ma się wynosić z jego mieszkania.
Tak i gitarzysta zrobił, bez słowa ubrał się i wyszedł trzaskając drzwiami…
  I został sam… Samotny, nagi, skrzywdzony… Zamknięty w łazience cicho płakał, gdyż wcześniej coś czuł do Kouyou, ale gdy właśnie tego dnia wkradł się do jego mieszkania, zaatakował go i zmusił do stosunku, już nie chciał mieć z nim nic wspólnego… Ale zespół… No właśnie, co z tym faktem? Już od dawna się zastanawiali, czy nie zawiesić chociaż Uruhy, za jego ostatnio karygodne zachowanie.
Ale był przecież pierwszą ofiarą jego gwałtu, co nie oznaczało, że jest niewinny.
Od dłuższego czasu dziwnie się zachowywał, opuszczał próby przez seks z dziwkami… Tak, seks stał się dla niego ważniejszy.
Nagle zadzwonił telefon Tanabe. Okrył się ręcznikiem i poszedł do sypialni. Zauważając niedomknięte drzwi, zamknął je i w ostatnim monecie odebrał telefon siadając na łóżku.
-Kai? Widziałem wściekłego Uru wychodzącego od Ciebie, co się stało?- Usłyszał głos Yuu, a w jego oczach ponownie pojawiły się łzy .
-O…on mnie zgwałcił.- Wydukał Kai po czym wybuchł płaczem kuląc się w kłębek i odkładając telefon obok siebie.
-Czekaj! Zaraz u ciebie będę!- Drugi gitarzysta się rozłączył i tuż po chwili był w jego mieszkaniu.-No, jak dobrze, że mam klucze do twojego mieszkania.-Westchnął cicho Aoi siadając obok Kaia.
-On też tak mówił, po chwili leżałem przykuty do łóżka!!- Wrzasnął Uke  nadal płacząc.
-Ale ja nie mam zamiaru ci tego zrobić.- Przytulił perkusistę i otarł jego łzy. Tak, to była prawda. Yuu coś do niego czuł i nie chciał, by coś mu się stało. Gitarzysta siedział przy nim ponad godzinę, póki nie zasnął.  Ubrał kurtkę i wyszedł idąc w stronę budynku, w którym mieszkał Uruha.

  Minęły kolejne dwie godziny. Aneta powoli wstała, ponownie rozejrzała się po mieszkaniu, dwójka jej przyjaciół jak i pies spała już w swoich pokojach.
Noc była ciepła, ale nie za bardzo. Już po niecałych 10 minutach chodziła po ciemnych uliczkach Tokio. Nie bała się nawet czując, jak ktoś za nią idzie. Nie przyśpieszała, bo po co? Dała by tym bardziej wyczuć strach.
Niestety na darmo. Nagle owy mężczyzna chwycił ją od tyłu i zaciągnął do ciemnej uliczki, która okazała się ślepym zaułkiem. Z jej ust wydobył się jedynie głośny krzyk…

  Obudził się słysząc jak ktoś na klatce schodowej wychodził z mieszkania naprzeciw. Sam wstał, ubrał się i wyszedł. Idąc po drugiej stronie ulicy widział, jak jakiś mężczyzna idzie tuż za młodą dziewczyną. Gdy się na chwilę zamyślił, owa parka zniknęła. Przeszedł po pasach i akurat z tym momencie z uliczki obok niego wydobył się krzyk. Pobiegł za słyszalnym krzykiem.
Sam nie wiedział kiedy wyrwał dziewczynę z uścisku atakującego i pobiegł z nią z dala od miejsca zdarzenia.
-Nic Ci nie jest?- Zapytał patrząc za szatynkę.
-Nie, nic… Ale nie musiał Pan tego robić.- Wydyszała uśmiechając się.- Ale dziękuje.- Dodała rumieniąc się delikatnie, patrząc na wybawiciela.
-Tak właściwie, to jestem Tanabe.- Podał dziewczynie rękę.
-Aneta, ale mów mi An.- Niepewnie uścisnęła jego dłoń przyglądając mu się.
-Miło mi Cię poznać An.- Uśmiechnął się i rozejrzał.- Może Cię odprowadzę?- Zaproponował patrząc na nią.
-No…-Zamyśliła się.- Czemu nie?- Zaśmiała się cicho i ruszyli w stronę centrum. Minęło trochę czasu zanim zaczął myśleć, jak do niej zagadać.
-Co taka młoda dziewczyna jak ty robie po nocach w takich miejscach.- Zapytał patrząc na nią kątem oka.
-Musiałam się przejść… Za dużo myśli jak na jedną noc.- Westchnęła smutno i spojrzała na niego.- A ty? Raczej ktoś taki nie powinien chodzić po nocach bez ochrony.-Po tych słowach jego jedyna myśl to „Skąd ona wie?!”. Przyjrzał się jej dokładnie, czy przypadkiem nie jest kimś z prasy.
Ponownie jej się przyjrzał , nawet nie wyglądała na Japonkę, wręcz przeciwnie, jej uroda pasowała raczej na urodę Europejki, nawet jej akcent to potwierdzał. Ale jej zachowanie było dość dziwne jak na fankę, nie zadawała głupich pytań, nie skakała wokół niego piszcząc. Po prostu traktowała go jak człowieka.
-Skoro mnie poznałaś, to czemu nie zachowujesz się jak inne fanki?- Musiał zadać to pytanie. Nie, że go to męczyło, po prostu był zaskoczony.
-A po jakie licho? Sławny też człowiek, nie?- Powiedziała stojąc przy bloku, w którym mieszkał.- To tutaj, dziękuje.- Zdziwiony jeszcze bardziej przyjrzał się blokowi.
-E… Ale ja też tu mieszkam.- Powiedział wchodząc za nią do środka, gdy dodatkowo dowiedział się, że mieszka naprzeciw niego stanął jak słup soli. Czyżby słyszała krzyki kiedy Uruha go gwałcił?
Nie chciał o to pytać, więc pożegnał się z nią przy drzwiach i rozeszli się po mieszkaniach…

  -Otwieraj!!! Wiem, że tam jesteś!! – Yuu darł się i walił w drzwi do mieszkania Uruhy.  W końcu niby zaspany Kouyou otworzył drzwi. Aoi wpadł do mieszkania zamykając za sobą drzwi, złapał Kyu za ramiona i przyparł do ściany.- Jak mogłeś zgwałcić Kaia!!- Uderzył go w twarz patrząc groźnie.
-Powiedział ci, a obiecał milczeć.- Warknął pod nosem odsuwając go od siebie.- Wiem co myślisz, nie umiałem się powstrzymać…
-Ty gnoju!!!!!!- Przerwał mu Aoi ponownie przywalając mu z pięści w twarz.- Sądziłem, że nam tego nie zrobisz!- Splunął mu w twarz i wyszedł z jego mieszkania trzaskając drzwiami.
Uru chwycił się za twarz patrząc na zamykające się drzwi. Drgnął dopiero słysząc trzask.
-Cholera.- Syknął pod nosem ponownie rozkładając się na łóżku.
Yuu wrócił do domu zaciskając pięści. W końcu położył się dopiero po 3 w nocy… 
 
II
   Rano każdy z zespołu dostał wiadomość od menadżera, że na 12-tą mają być w studiu.
O tej właśnie godzinie Ruki, Reita i Aoi już czekali na miejscu. Kai spóźnił się 15 minut. Nawet po nocnym spacerze z nową znajomą nie wyglądał najlepiej.
-Kai, słyszeliśmy co się stało, jak się czujesz?- Zapytał Takanori siadając obok niego. Yuu i Akira również patrzyli na niego zmartwionym wzrokiem. Milczeli przez 10 minut, a po ich upływie, do środka wszedł Kouyou, przeczuwając o co chodzi spojrzał groźnie na Kaia.
-Skoro już wszyscy, to możemy zaczynać.- Powiedział menadżer zamykając za sobą drzwi i patrząc na całą piątkę.- Dostałem papiery od lekarza Takanoriego, na dwa miesiące musimy go zastąpić, ale spokojnie, już się tym zająłem, poznacie ową osobę jutro na próbie…A co do ciebie Kouyou…- W tym momencie przerwał podchodząc do niego. Spojrzał mu w oczy swoje groźnie mrużąc.- Postanowiliśmy Cię na jakiś czas zawiesić.- Zaczął spokojnie, ale po chwili można było zauważyć, jak gotował się ze złości.- Twoje zachowanie jest karygodne!! Masz dwa tygodnie na poprawę zachowania!! Jeżeli tak nie będzie, chłopaki się zgodzili, że WYLATUJESZ!!!!!! Już nic więcej do powiedzenia nie mam.- Poprawił koszule i wyszedł z pomieszczenia. Cała czwórka patrzyła na Uru, chociaż Kai niechętnie kierował wzrok w jego stronę, wstał i powoli wyszedł bez słowa. Reszta również zaczęła wychodzić, każdy kątek oka spoglądał na Uru, aż w końcu został sam. Był samochodem, więc przewóz dwóch gitar był łatwy. Ostatnio nie chciał o mu się ich brać, ale tym razem musiał, bo przez dwa tygodnie nie wpuszczą go do studia. Westchnął pakując je do samochodu i wrócił do mieszkania.

***
  -Słowacja!! Wstawaj! Już po 11-ej!- Obudził ją krzyk jej przyjaciela.
-Rosja, cicho! Daj pospać!- Powiedziała zaspana An chowając się pod kołdrą. Mina Arka zrobiła się nie ciekawa. Blondyn pociągnął za kołdrę zrzucając tym samym Anetę z łóżka.
-Arek!!!!-Wydarła się spoglądając na przyjaciela. Nagle spojrzała na budzik.- Cholera! O 12:30 mam być w studiu!- Wybiegła do łazienki jak poparzona.
-Wow! Szybka jest.- Zaśmiała się Kasia patrząc na sytuację.
-Czechy! Ja to słyszałam, więc lepiej siedź cicho!- Zawołała z łazienki. Wzięła szybki prysznic, przebrała się, uczesała, a o lekkim makijażu nie można zapomnieć. Zajęło jej to godzinę, w tym czasie Kasia z Arkiem wyszli już do pracy.
Minęły dwa miesiące, od kiedy się wprowadzili, a Aneta jako jedyna nie posiadała pracy, no… Nikomu to nie przeszkadzało, ale i tak poszukiwała odpowiadającego jej zajęcia, na którym mogła zarobić.
Zjadła śniadanie, wyprowadziła psa, wracając do mieszkania wzięła tylko szybko gitarę i ponownie wyszła, tym razem do studia. Weszła do budynku na czas, właśnie trafiła na menadżera.
-Dzień dobry An.- Odezwał się do dziewczyny, która z miłym uśmiechem również powiedziała „Dzień Dobry”.- Cieszę się, że jesteś na czas.- Dodał i wraz z nią ruszył w stronę swojego gabinetu.- O Kai, chodź z nami.- Zawołał widząc idącego obok nich lidera, który dopiero w studiu przyjrzał się dziewczynie.
-An? Co ty tu?- Zapytał zaskoczony Kai.
-Zastępuje Rukiego na jakiś czas.-Uśmiechnęła się.- Miło Cię znowu widzieć Tanabe.- Dodała spoglądając za zdezorientowanego menadżera.
-Wy się znacie? To dobrze nie? Kai będzie mógł Cię oprowadzić po studiu i wszystko wyjaśnić, czyli ja nie jestem wam już potrzebny.- Uśmiechnął się patrząc na szatynkę.
-Pewnie, niech się pan nie martwi.- Perkusista odwzajemnił uśmiech menadżera. Ten widząc słodki uśmiech Tanabe odetchnął z ulgą, pożegnał się z nimi i wyszedł z gabinetu zostawiając liderowi klucze.
-To od czego chcesz zacząć?= Zapytał obejmując An ramieniem.
-Widzę, że humor się komuś poprawił.- Zaśmiała się cicho.- No to może zaczniemy od zwiedzania?- Zaproponowała uwalniając się z jego objęcia.
-No to chodźmy, papiery zostawimy na koniec.- Zaśmiał się Kai wychodząc z pomieszczenia. Oprowadzał ją po studiu, nie było nudno, wręcz przeciwnie, ciągle się z czegoś śmiali. Na koniec weszli do Sali nagraniowej.
-Za dwa tygodnie tu będziesz pracować z Rukim.- Zaśmiał się, An spojrzała na niego lekko przerażonym wzrokiem.
-Przecież miałam go tylko na koncertach przez dwa miesiące zastępować.- Powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu, jako jedyna nie wiedziała, że Uruha został zawieszony jak i głos Rukiego jest zagrożony, dlatego plany uległy zmianą.
-Ale Takanowi w ogóle nie może śpiewać przez ten czas, a za trzy tygodnie musimy mieć wszystko nagrane.- Westchnął zrezygnowany  i spojrzał błagalnie na An, padł przed nią na kolana.-Proszę! An! Uratuj nas! Potrzebujemy Cię.- Oboje wybuchli śmiechem.
-Dobra, niech ci będzie.- Powiedziała śmiejąc się cicho. Jeszcze trochę pozwiedzali i wrócili do gabinetu załatwiać najważniejsze rzeczy. Zabrali się za podpisywanie papierów, które były już podpisane przez menadżera, ale i tak brakowało podpisu lidera i An.
-No to… Witam w zespole!- Przytulił ją delikatnie.-Pamiętaj, jutro o 10-ej próba… No, Uru nie będzie na dwa tygodnie, ale zaczniemy wszystko nagrywać to najważniejsza, a on na końcu sobie ponagrywa co ma nagrać.-Ponownie cicho westchnął i spojrzał na szatynkę podając jej gitarę.- Świetnie grasz, najwyżej i Uru zastąpisz na nagraniach, ale nie powiem, godnie zastąpisz Takanoriego, wierze w ciebie. Chodź, odprowadzę Cię.- Uśmiechnął się i wyszli z pomieszczenia.
Wychodząc z studia, jak zawsze dał klucz komuś z ochrony i ruszyli w stronę domu. Nie mieli daleko, ale droga przedłużyła się przez wypad do kawiarni. Siedzieli tam już trochę, śmiejąc się cicho z dziwnego położenia pianki w kawie, jak i śmietanki na małych kawałkach ciasta.
-No to może powiesz mi o sobie coś więcej, wiesz… Skoro przez jakiś czas mamy ze sobą pracować.- Zaproponował Tanabe z nutką niepewności w głosie, ale się uśmiechał. Na nie fart z pianki od kawy, którą właśnie upił nad górną wargą zrobił mu się wąsik. Aneta na ten widok wybuchła śmiechem. Zdezorientowany Kai wyszeptał ciche „Co?”, ale gdy An tylko na niego spojrzała, ponownie zaczęła się śmiać. W końcu zorientował się o co chodziło. Serwetką wytarł śmietankowy wąsik.
-No co?! Często mi się to zdarza, ale masz ciekawy śmiech.- Sam się zaśmiał i ponownie się jej przyjrzał. W tym świetle jej szaro-błękitne oczy były bardziej niebieskie. Jej uśmiech wyglądał na szczery, ale na za bardzo chciany.
-Nie lubisz się uśmiechać, prawda?- Zadał kolejne pytanie, ale po tych słowach uśmiech z twarzy dziewczyny zniknął.
-No wiesz… Po tym co przeszłam uśmiech jest tylko niepotrzebną ozdobą, jedyne co mi zostało po przeszłości, to cierpienie.- Odpowiedziała smutnym głosem spoglądając w dół.- Nie, lepiej, żebyś nie wiedział, co mnie spotkało.- Dodała… Odpowiedziała na pytanie, którego nie zdążył  wypowiedzieć.- Może to przypadek, ale moim zdaniem nie, no nie ważne.- Ponownie to samo. Pewnie domyśliła się po jego mimice twarzy, co chciał powiedzieć. Aneta spojrzała na zegarek i westchnęła.- Już po 17-ej, powinnam już wracać.
-Odprowadzę Cię, zresztą i tak mieszkamy prawie w tym samym miejscu.- Powiedział Kai dopijając kawę. Po 10 minutach odchodząc od stolika zapłacił rachunek i wychodząc ruszyli w dalszą drogę powrotną. Zajęła im niecałe 15 minut. Stojąc przed drzwiami do mieszkań zaczęli się żegnać.
-Zapukam rano i razem pójdziemy na próbę, może być?- Zapytał otwierając drzwi.
-Pewnie, będę czekać, do jutra!- Odpowiedziała wchodząc do mieszkania. Dwójka jej przyjaciół plus pies po chwili stali już przed nią.
-Co tak długo?!- Pierwszy odezwał się Arek przyglądając się rozweselonej twarzy An.- Jaka roześmiana, pierwszy raz od miesięcy, w końcu.- Wskazał na jej twarz.
-Pewnie miała dobry dzień, nie byle kogo przyjmują na dwa miesiące na zastępstwo dla Rukiego.- Powiedziała Rin przytulając przyjaciółkę.
-Nie jesteś zazdrosna?- Zapytał rozkojarzony Arek.
-O co? Przecież ja umiem wyć, a nie śpiewać.-  Cała trójka wybuchła śmiechem, który po chwili przerwało szczeknięcie psa.
-Cześć Borysiu.- An przywitała się z psem biorąc go na ręce.- Nie, nie jestem głodna.- Zaśmiała się stawiając psa na podłodze i dorwała włączonego laptopa w salonie.
-Słowacja!! Wara mi! Pisze z kimś ważnym!- Wrzasnął Arek wywalając An sprzed laptopa.
-Ta… Z mamusią.- Zaśmiała się. Wściekły blondyn zaczął ją łaskotać, dziewczyna próbowała się wyrwać i zaczęła kopać, gdy na nieszczęśnie kopnęła chłopaka w krocze.
-Słowacja!!- Krzyknął z bólu chowając się w kącie.
-Wybacz Rosjo! Nie wysyłaj mnie na Sybir!- An uciekła do swojego pokoju. Śmiejąc się cicho padła na łóżko. Po kilku minutach usłyszała walenie do drzwi i połączony z bólem męski głos.
-Otwieraj! Zaraz Cię dorwę, nie możesz tam siedzieć wieczność!- Po tych słowach Arek odsunął się od drzwi widząc Kasię obok siebie.
-Twoja wina, trzeba było jej nie łaskotać.- Zaśmiała się.

***
  Tanabe wszedł do mieszkania. Zamykając drzwi rozejrzał się, czy na pewno nikogo nie ma. Po małym kawałku ciastka w kawiarni nie chciał jeść,  nie miał planów na resztę dnia,. Więc przebrał się w luźniejsze ubrania i zasiadł za swoją perkusją. Grał na niej do 21-ej, gdy w końcu poszedł do łazienki i po dwugodzinnym prysznicu położył się spać. Na nieszczęście nie potrafił zasnąć myśląc o An.  Nie miał zamiaru się w niej zakochać, chociaż była nawet pasującą do niego dziewczyną, ale mimo tego i tak wiedział, że będą tylko przyjaciółmi. W końcu, po godzinach udręki udało mu się zasnąć.

***
  Następnego ranka wszyscy byli na czas.  Myśl, że na dwa tygodnie nie będzie Uruhy trochę popsuła pozostałej czwórce humory. Ale gdy weszli do sali i ujrzeli szatynkę trochę wyższą od wokalisty, zapomnieli o problemach z Kyu.  Na spokojnie przywitali się z zastępczynią Rukiego. Kai wraz z An wytłumaczyli zdziwionej reszcie na spokojnie jak się poznali. Po tej historyjce zabrali się za próbę. Może i An nie przebijała Rukiego, ale pozostała trójka dziękowała menadżerowi, że wziął ją, a nie kogoś innego.
Mimo, że spędzili ze sobą tylko kilka godzin, świetnie się dogadywali.. Przez pozostałe dwa tygodnie było podobnie. Gdy Takanori już nie mógł nagrywać ze względu na głos, An próbowała, co wychodziło jej według zespołu świetnie. Tych dwóch tygodni nic nie zepsuło, a po Kouyou nie było ani śladu…
 
III
  W końcu mógł wejść do studia. Podczas tych dwóch tygodni zrozumiał, że przegiął i przy reszcie zespołu musi udawać, że się poprawił, bo w innym razie wyleci z zespołu. Gdy wszedł do Sali nagraniowej zobaczył coś, co nim wstrząsnęło. Na kolanach Yuu siedziała jakaś młoda dziewczyna, a reszta zespołu śpiewała coś o ich ślubie. Dopiero wsłuchując się w tekst zrozumiał, że to ta osoba, która miała zastępować Takanoriego, w dodatku od trzech dni była z Yuu.
-Witam wszystkich!- Na te słowa, a dokładnie jego głos wszyscy na niego spojrzeli.
-Już zmądrzałeś kolego?- Zapytał Rei podchodząc do niego.
-Z tego co widzę po sobie, to tak.-Zaśmiał się i nabrał na twarz udawany uśmieszek.-A to kto?- Zapytał wskazując na dziewczynę siedzącą na kolanach Yuu. Szatynka wstała i podeszła do niego.
-Jestem An, zastępuje Takanoriego na czas, aż nie wyzdrowieje do końca.- Z delikatnym uśmiechem na twarzy wyciągnęła niepewnie rękę w jego stronę.
-Mnie pewnie znasz, ale chyba nie zaszkodzi, Uruha. Z tego co słyszałem, jesteś dobra.- Delikatnie uścisnął jej dłoń i spojrzał na pozostałą czwórkę.- Czemu nic mi nie powiedzieliście, że to dziewczyna?- Zapytał oskarżającym głosem. Wzrok chłopaków stał się groźni3 skierowany w jego stronę.
-Ty już wiesz dlaczego.- Odpowiedział wrednie, lekko zachrypniętym głosem Takanori. Gitarzysta kiwnął głową z zrezygnowaniem.
-To zabieramy się za próbę.- Rzekł Tanabe siadając przed swoją perkusją. Reszta również zabrała się za swój sprzęt i zaczęło się nagrywanie…
  Po czterech godzinach byli wolni, ale zostali na kolejne dwie by dogadać się na spotkanie.
-To może ten klub niedaleko Akiry?- Zaproponował Yuu przytulając An. Właśnie ten pomysł spodobał się wszystkim, godzina również. Umówili się na 20-tą w wymienionym wyżej klubie.
-No to my się zbieramy. Rin i Noe pewnie już wrócili z pracy, trzeba bym powiedzieć o spotkaniu inaczej nie przyjdą. Do potem! Pa!- Zawołała An wychodząc. Yuu i Tanabe również się  pożegnali i wyszli za dziewczyną.
-Gdzie tak pędzisz?- Zapytał Kai idąc obok Yuu, tuż za Anetą.
-No jest tuż przed 17-tą, zanim dojdziemy w tym waszym tempie, będzie grubo po.- Odpowiedziała spoglądając na nich kątem oka. Oboje przyśpieszyli i po kilku sekundach szli obok niej. Aoi wziął ją za ręce i ponownie zwolnili. Z ust szatynki wydało się głośne „Szybciej!” Chłopaki się zaśmiali i dalej szli swoim tempem. Gdy odstawili ją przed drzwiami, udając obrażoną odwróciła się od nich.
-No przepraszamy, nie chcieliśmy byś była zła, ale twoje tempo było za szybkie.- Wyjaśnił Kai śmiejąc się cicho.
-Dobra, idźcie, ja im powiem i widzimy się w klubie.- Po tych słowach delikatnie pocałowała Yuu, Kaiowi dała buziaka w policzek i weszła do mieszkania.
-Wszyscy w domu?- Zapytała zamykając drzwi za sobą. Rin i Blondyn patrzyli na nią dziwnym wzrokiem.
-Taa, pies jak coś śpi.- Westchnął Arek wracając do oglądania telewizji.
-Na 20-tą mamy być w klubie… Tak Czechy, będzie całe GazettE.- Zaśmiała się siadając pomiędzy przyjaciółmi.
-Żartujesz?- Na to pytanie ich obu An twierdząco pokiwała głową, śmiejąc się cicho.
-Nie żartuje,  mówię poważnie, całkiem poważnie.- Poczuła na sobie mrożący krew w żyłach wzrok Arka.
-Czy ty serio jesteś z Aoim od trzech dni?- Po tym pytaniu chłopaka nastała cisza. An powoli wstała i wyłączyła telewizor, spojrzała na nich i westchnęła głośno.
-Tak to prawda. Tak jakoś wyszło, po prostu mnie poprosił czy z nim będę i się zgodziłam.- Westchnęła cicho patrząc na nich.-Wybaczcie.- Miauknęła cicho patrząc na nich błagalnie. Rin wyglądała jakby miała za chwilę wstać i zacząć piszczeć. Arek za to powoli wstał, poklepał przyjaciółkę po ramieniu i bez słowa poszedł do kuchni.
-No An… Gratulacje!- Ucieszona Kasia ją mocno przytuliła. Aneta cicho wysyczała „Dusisz”. Śmiejąc się cicho odsunęły się od siebie. Zjedli spóźniony obiad i zabrali się za przygotowania do wyjścia. Wyszli o 19-ej by spacerkiem dość do klubu i nawet im się udało być na czas. Gdy weszli do klubu  cały zespół siedział już przy dużym stoliku.
-Obecni!!-Krzyknęła An stojąca za Yuu. Ten słysząc jej krzyk, aż się podniósł.
-Nie strasz!- Spojrzał przerażony na swoją dziewczynę.
-To Kasia i Arek, zresztą… Mówiłam wam o nich.- Zaśmiała się cicho przedstawiając swoich przyjaciół. Każdy z zespołu podszedł do nich i się przywitał. Po godzinie i jednej kolejce drinków dla każdego postawionej przez Rukiego zrobiło się dość luźno.
-Skoro za tydzień wyjeżdżacie to może u nas zrobimy imprezę… No wiecie, taka pożegnalną.- Zaproponował Arek upijając ostatni łyk drinka.
-Odpada, ponieważ każda twoja impreza kończy się kacem…
-Dokładnie!- Anetę poparła siedząca Rukiemu na kolanach Rin.
-Nie za wygodnie ci?- Zapytał Arek podchodząc do niej.
-Idź sobie złe człowiecze!- Pisnęła Rin wtulając się w wokalistę. Reszta spojrzała na tą scenkę i zaczęła się śmiać. An, by nie być gorszym usiadła na kolanach Yuu pokazując przyjaciółce język. Wszyscy wybuchnę li jeszcze większym śmiechem. Następną kolejkę alkoholu postawił Reita. Trochę potańczyli i ok. 2-ej w nocy postanowili wracać. Wszyscy odprowadzali każdego po kolei, śpiewając coś po pijaku. Pierwszy był Ruki, więc nie obyło się bez płaczliwych lamentów Kasi, którą trudno było odciągnąć.
-Nie! Ja chce z Rukim!!- To wykrzykiwała, ciągle wyciągając ręce w stronę Takanoriego. On był nawet za, ale Aneta i Arek wiedzieli czym to groziło. Przy Akirze i Kouyou udało się pożegnać na spokojnie. Oczywiście Yuu uparł się by ich wszystkich odprowadzić i potem samemu wracać, An z Kaiem próbowali wybić mu ten pomysł z Glowy, ale się uparł. Dopiero gdy An mu przywaliła w głowę przy jego budynku postanowił dać spokój i po półgodzinnym pocałunku z An wszedł do bloku.
-No to zostaliśmy tylko my.- Zaśmiał się Tanbe i ponownie z Arkiem zaczęli śpiewać. Rin wraz z An szła za nimi. Pociągając smutno noskiem z powodu rozłąki z Takanorim spojrzała na nią.
-Jak myślisz, Takanori mnie lubi?- Zapytała lekko dziecinnym głosikiem.
-Nie wiem, sądzę, że tak… Ale wiesz, jak pojadę, będziesz miała całe dwa miesiące dla niego.- Odpowiedziała An z cichym śmiechem. Sama natomiast się po chwili zamarzyła widząc w myślach siebie i Yuu.. Po chwili weszli do budynku, a stojąc już przy drzwiach do mieszkań jeszcze z pół godziny rozmawiali na różne tematy m.in. o genialnym pomyśle Arka, który jednogłośnie został oddalony…
 
  Minął kolejny tydzień, płyta lada dzień miała pojawić się w sklepach. Został tylko dzień do wyjazdu w trasę. An jak i reszta zespołu była już prawie spakowana. Wieczór miała zaplanowany z Yuu. Kasia natomiast umówiła się z Takanorim na spacer po parku.
-Ja już idę, będę pewnie za kilka godzin!0 Zawołała Rin wychodząc z mieszkania, An w tym czasie, gotowa już do wyjścia, brzdąkała na gitarze.
-O której ten twój Aoi ma po ciebie przyjść?- Zapytał Neo patrząc na szatynkę.
-Za pół godziny.- Odpowiedziała nie przestawiając grać, potem słyszała, że coś niby mówił, ale nie słyszała dokładnych słów. Dopiero dzwonek do drzwi wyrwał ją od tego transu. Szybko wstała i pobiegła, by otworzyć drzwi.
-Jesteś wcześniej.- Powiedziała widząc postać, której twarz była zasłonięta bukietem czerwonych róż, tak, to był Yuu.
-Postanowiłem przyjść wcześniej, bo tęskniłem.- Wręczył jej kwiaty i powoli wszedł do mieszkania.- Cześć Neo.- Przywitał się z Arkiem gdy An poszła do kuchni dać postawić kwiaty do wody.
-I jak przed trasą?- Zapytał blondyn  siadając wraz z nim na sofie.
-Normalka, gorzej pewnie jest z An…
-Wcale nie!- Przerwała mu dziewczyna, siadając mężczyźnie na kolanach I się uśmiechnęła.- No dobra, trochę się stresuję, ale tylko troszeczkę.- Dodała śmiejąc się cicho. Nagle na pośladku poczuła klepnięcie,  z obrażeniem spojrzała na sprawcę, którym był Yuu.
-No, już… Wstawaj, zbieramy się, bo nie zdążymy.- Powiedział i ponowił czynność. An wstała, spojrzała na niego groźnym wzrokiem.
-No wybacz, że masz tak seksowny tyłeczek.- Zaśmiał się Yuu wstając tuż po niej.
-Tylko wiesz, nie próbuj jej skrzywdzić, bo odpłacę własnoręcznie.-Pogroził mu blondyn, a para machnęła na to rękami i wyszli. Po wyjściu z bloku gitarzysta objął An w pasie, dochodziła 20-ta, więc powoli słońce znikało za horyzontem.
-Gdzie się tak śpieszymy?- Zapytała spoglądając na niego, Yuu uśmiechnął się tajemniczo i nagle stanęli przed restauracją.- Chyba żartujesz.- Szepnęła z cichym śmiechem do samej siebie, ale mina jej partnera była poważna. Otworzył jej drzwi.
-Panie przodem.- Uśmiechnął się przepuszczając dziewczynę. Gdy weszła do restauracji dokładnie się rozejrzała.
-Rezerwacja na nazwisko Shiroyama.- To jedyne, co podczas podziwu usłyszała, nawet nie wiedziała kiedy dokładnie znaleźli się w osobnym pomieszczeniu, zasiedli przy przygotowanym już stole.
-Nie musiałeś…
-To ostatni wieczór, który możemy być jak na razie sami bez reszty, przez najbliższe dwa miesiące będzie trudno, byśmy chociaż na chwilę mogli sam na sam porozmawiać.- Przerwał jej z lekkim uśmiechem na twarzy…

***
   Kasia spotkała się z Takanorim w parku. Na początku szli w milczeniu, żadne z nich nie wiedziało od czego zacząć rozmowę.
-O czym myślisz?- Zapytał w końcu Takanori zmęczony tą ciszą.
-Szczerze mówiąc… O An, no wiesz… nie mówię, że jest lepsza, ale już się na rzeczy zna, tylko nie w takim wymiarze.- Westchnęła cicho i spojrzała na niego. Wokalista zatrzymał się patrząc na nią uważnie.
-To znaczy, że nie pierwszy raz jest w trasie?- W jego głosie pojawiła się nutka zaskoczenia, ale również zdziwienia. Rin delikatnie spuściła głowę.
-No nie, ale to mało ważne, lepiej jej nie przypominać.- Ponownie westchnęła i ruszyła dalej. Ruki szedł trochę za nią, znowu nastała ta męcząca ich cisza, która ciągnęła się długie kilka minut.
-Ale wiesz, jest dobra.- Powiedział Takanori po dłuższym zastanowieniu i stanął obok niej.
-Tak, nadaje się… Ale czemu mówimy o niej?- Spojrzała na niego z groźbą w oczach.
-Nie martw się, ona i tak jest z Yuu, w dodatku… wyższa ode mnie.- Dodał smutno, robiąc minę zbitego psa na samą myśl o swoim wzroście.
-Ej! Jestem niższa od ciebie!- Krzyknęła Rin popychając go w bok.
-No wiesz! Mnie się nie bije.- :Poczochrał jej włosy i odsunął się na pewną odległość. Resztę spaceru spędzili na wygłupach i śmiechu.
  An i Yuu po kolacji, spacerkiem po parku wracali do domu. Lampy znajdujące się w chodnikach swoim światłem stwarzały niesamowity nastrój. Mimo, że Rin z Arkiem już dawno spali, a oni za kilka godzin wyjeżdżali w trasę, czas dla nich tak jakby nie istniał.
O 6 rano wyjechali, nie obyło się bez drzemki wszystkich z zespołu w busie, z czego wyszło, że nie tylko owa parka zabalowała. Ale czekała na nich dobra zabawa i nie tylko na koncertach…
 
IV
  Minął miesiąc trasy. W ten dzień przed koncertem wypadała sesja fotograficzna. Zaczęła się od indywidualnych zdjęć, gdy nagle fotograf poprosił o osobą sesje An i Yuu razem., co było dziwne, bo dalej nikt, poza zespołem i ekipą nie wiedział, że owa dwójka była parą, ale by nie robić podejrzeń zgodzili się. Po skończonych zdjęciach udali się na koncert, a ponieważ przyjechali grubo przed czasem zdążyli zrobić próbę. Ten czas minął im szybko, nawet nie obejrzeli się kiedy do koncertu została godzina. An zniknęła wraz z stylistami zostawiając chłopaków z menadżerem.
-Nadal mnie dziwi, dlaczego to właśnie ona zastępuje Rukiego.- Powiedział Uruha rozsiadając się w fotelu.
-Bo ma podobny głos, zresztą to słyszycie. W dodatku zna się na tym.- Odpowiedział menadżer podchodząc do nich. Cała czwórka skupiła na nim wzrok.
-Jak to zna się na tym?- Zapytał Akira poprawiając opaskę na nosie.
-Raz już była wokalistką, ale tuż przed jej wyjazdem do Japonii jej zespół się rozpadł z niewiadomych przyczyn, dlatego wybrałem ją, a nie jakiegoś chłopaka nie wiedzącego co ma robić.- Westchnął mężczyzna i usiadła na swoim miejscu. Gotowa An wróciła, a z tym faktem znikł nie gotowy jeszcze lider. Szatynka zaczęła kaszleć od nadmiaru lakieru do włosów, na ten widok Aoi delikatnie ją przytulił.
-Spokojnie, nic mi nie jest.- Uśmiechnęła się i odsunęła powoli od Yuu słysząc krzyki fanów zbierających się pod sceną. W końcu nadszedł czas koncertu i od początku szło im świetnie, ale też i było tak do końca…

***
Takanori często przebywał u Kasi i Arka. Niue chciał dniami siedzieć sam i się nudzić, a zaprzyjaźniony z nimi za propozycją Arka był u nich. Każdy dzień wyglądał podobnie, Takanori przychodził dopiero kiedy Kasia wracała z pracy i oboje wychodzili wyprowadzić psa An. Arek przychodził później, więc był równo na obiedzie. Ale tego dnia było inaczej, Ruki miał udzielić wywiadu w telewizji, więc owa dwójka przyjaciół spędziła wieczór razem przed telewizorem.
-Jak myślisz, An sobie jakoś razi?- Zapytała kładąc głową na ramieniu blondyna.
-Pewnie sobie radzi, ale też mi jej brakuje… O! Leci już ten cały wywiad.-Wskazał na ekran telewizora. Oboje skupili na wokaliście. Większość zadawanych pytań dotyczyła Anety. Mało co pytano o resztę zespołu. Cały wywiad trwał z pół godziny, po kolejnej połowie godziny Takanori był już u nich.
-Mam nadzieje, że nie przeszkadzam.- Zaśmiał się wokalista wchodząc za Neo do mieszkania, Rin poderwała się z sofy i pobiegła do niego od razy się wtulając.
-Cześć słońce, też tęskniłem.- Zaśmiał się cicho Takanori.- Ale ja nie na długo.- Po tych słowach mina dziewczyny nie była już wesoła.
-Dlaczego?- Zapytała cichym głosem, ale miała nadzieje, że jednak szybko nie pójdzie.
-Jutro muszę wcześnie wstać, iść na badania i do studia, no wiesz… Załatwić sprawy związane z sprzedanymi płytami.- Westchnął z bezradnością nadal ją przytulając.
-To może zjesz u nas chociaż kolację? Rin zrobiła tosty.- Zaproponował Arek stojąc obok nich.
-Jasne! Tyle czasu, to ja jeszcze mam.- Odpowiedział z uśmiechem wokalista i powoli udali się do kuchni siadając przy stole. Dziewczyna podała tosty i zabrali się za jedzenie. Wszystkim smakował pomysł Kai na kolację, więc zadowolona klasnęła w umyte już ręce jak dziecko i wyszczerzyła się do nich.
-No to czas na mnie.- Powiedział Takanori spoglądając na zegarek wskazujący godzinę 22:48. Na tą wieść Rin posmutniała, ale Ruki wstał i ją przytulił.- Ale jutro będę przy tobie prawie cały czas.- Mówiąc to, delikatnie głaskał ją po głowie, dziewczyna powoli się od niego odsunęła, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-No dobrze, ale jak cię jutro nie będzie, to będę zła!.- Po tych słowach Kasia zrobiła naburmuszoną minę, po czym się zaśmiała.
-Dobrze, to ja idę… Do jutra!- Niski blondyn pożegnał się z nimi, ubrał bluzkę i wyszedł. Dwójka przyjaciół również powoli zaczęła zabierać się do snu…

  Po koncercie wrócili do hotelu, każdy miał osobny pokój, ale i tak często wszyscy przebywali w jednym. Było już grubo po drugiej w nocy, wszyscy już poszli do swoich pokoi z pokoju An, Ale Aoi po chwili do niej wrócił.
-Nie chce ci się spać?- Zapytała An spoglądając na niego. Uśmiechnęła się, a on odwzajemnił ten uśmiech.
-A nie mogę z tobą spędzić więcej czasu?- Powiedział podchodząc do niej, objął ją w pasie i namiętnie pocałował. Szatynka odwzajemniła obejmując go w szyi, gdy nagle znalazła się na łóżku.
-Yuu, to chyba nie jest dobry pomysł.- Wyszeptała patrząc mu w oczy, on za to delikatnie pogłaskał ją po policzku, mówiąc, żeby się nie martwiła. Ponownie ją pocałował, gładąc dłonią skórę jej szyi. An otworzyła szeroko oczy patrząc na jego poczynania.
-Yuu, naprawdę… Nie powinniśmy.- Wyszeptała cicho patrząc mu w oczy. Aoi tylko cicho westchnął i położył się obok niej.
-To i tak by się nie udało.- Powiedział z zrezygnowaniem w głosie. An tylko na niego spojrzała i powoli się podniosła.
-Coś się stało?- Zapytała nie spuszczając z niego wzrok.
-Po prostu… Nie chce cię zranić, ale tak myślałem o nas i to się nie uda. Nie, nie okłamywałem Cię, coś do ciebie czuje, ale to nie taka miłość, jak myślałem na początku.- Odpowiedział i delikatnie ją przytulił. Szatynka zaczęła patrzeć na niego ze smutkiem, który po chwili znikł.
-Czyli to tak.- Westchnęła i z niechęcią odsunęła się od niego.- Nie, nie jestem na ciebie zła i nie zraniłeś mnie, ale cieszę się, że powiedziałeś prawdę. Ważne jest to, że jesteś wobec mnie szczery.- Uśmiechnęła się i delikatnie cmoknęła go w policzek.- No to teraz powiedz Romeo, masz kogoś na oku/- Zaśmiała się cicho patrząc na niego, a w jej oczach pojawiła się lekka niezręczność.
-Ale nikomu nie piśniesz ani słówka.- Na te słowa pokiwała twierdząco głową, a jej oczy stały się już bardziej ciekawskie.- Kai.- Wyszeptał gitarzysta spuszczając głowę.
-Uuu, no to mam nadzieje, że Ci się tym razem uda.- W geście pocieszenia poklepała go po ramieniu i zeszła z łóżka.- Ale… Zamierzasz rano powiedzieć, że po między nami…
-Nie, sami się domyślą.- Przerwał jej Yuu, oboje delikatnie się do siebie uśmiechnęli, szatynka podeszła do niego od tyłu i wtuliła się w jego plecy. Gitarzysta, ucieszony faktem, że nie jest na niego zła, a co dopiero smutna, zaproponował przyjaźń. Owy pomysł został z zadowoleniem potwierdzony. Yuu wrócił do swojego pokoju i w końcu położyli się spać.

***
  Dochodziła czwarta w nocy. Oboje nie potrafili zasnąć. W końcu Arek wstał i poszedł do pokoju Kasi. Widząc, że i ona nie śpi powoli do niej podszedł.
-Kochasz go, prawda?- Zapytał poważnym tonem głosu. Dziewczyna tylko odwróciła głowę w jego stronę.- No powiedz, przecież to nie trudne.- Dodał, kiedy widział, że zamierza milczeć.
-Tak, kocham go, ale dla niego to pewnie zwykła przyjaźń.- Westchnęła cicho z zrezygnowaniem.
-Pewnie nie.- Pocieszył ją siadając obok.- Pewnie też Cię kocha, tak jak ty jego.- Pogłaskał ją pogłowie, a Kasia natychmiast się podniosła i wtuliła w niego.
-Dziękuje, że tu jesteś.- Wyszeptała ponownie, a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-A ja nie żałuje, wole być z moimi dwoma wariatkami, niż siedzieć bezczynnie w Polsce z tymi debilami, zwanymi moją rodziną.- Powiedział  blondyn przytulając ją do siebie. Po 5 minutach  powoli wstał i podszedł do drzwi.- Mam nadzieje, że już zaśniesz.- Po tych słowach chwycił za klamkę i spojrzał na nią z uśmiechem. Właściwie, to już spała.- Dobranoc.- Wyszeptał prawie niesłyszalnym głosem i po chwili znalazł się już w swoim pokoju. Gdy się położył bezsenność męczyła go do rana…

***
  Od ósmej rano wszyscy byli już na nogach. Po szybkim śniadaniu pojechali na kolejną próbę przed koncertem. Tym razem An i Aoi usiedli osobno. Reszta od razu domyśliła się o ich rozstaniu, ale kiedy  zauważyli, że usiedli osobno, byli już pewni. Kai na szczęście Yuu usiadł z nim, by poprawić mu humor.  Do Anety dosiadł się Kouyou. Oboje przez pierwszą połowę drogi milczeli. W końcu gitarzysta zaczął rozmowę od tematu koncertu. Znudzeni tym tematem zaczęli rozmawiać o tym, dlaczego Kouyou nie było te dwa tygodnie. By nie mówić prawdy, że go zawiesili powiedział jej, że musiał wyjechać przez sprawy rodzinne. Dziewczyna kiwnęła na to głową z cichym „aha” i tuz przed wysiadką ponownie zamilkli. Gdy wysiadła poczuła na ramieniu czyjąś rękę, a kiedy się odwróciła zobaczyła Kaia.
-Lepiej uważaj na Uru, nie chcemy by coś ci się stało.- Szepnął jej do ucha i poszedł za resztą. Ona stałą przez chwilę lekko zszokowana jego słowami i barwą głosu. W końcu się ocknęła i poszła za nimi i bez zbędnych szczegółów zabrali się za próbę…

***
  Takanori tak jak obiecał tuż po skończeniu papierkowych spraw w studiu znalazł się u Kai i Arka. Uszczęśliwiona na jego widok Rin mocno się w niego wtuliła, o mało nie łamiąc mu żeber.
-Spokojnie! Nie zabijaj od razu.- Powiedział żartobliwie wokalista, na co wszyscy się zaśmiali i po chwili poczuł ulgę w oddychaniu.
-Idziemy na spacer z kochasz Szkocją An?- Zapytała Kasia spoją dając na Rukiego.
-Pewnie, że tak.- Mówiąc to sięgnął po smycz i zapiął stojącego już obok niego psa.. Oboje wyszli zostawiając Arka samego.
Poszli do parku, gdzie pies mógł pospacerować bez uciążliwej smyczy. Owa dwójka usiadła na ławce.
-Słuchaj, muszę Ci coś powiedzi…
-Wiem, ja też muszę Ci coś powiedzieć.- Przerwała mu Rin ciągle na niego patrząc.
-Ale najpierw ja.- Szepnął wokalista, chwycił ją za podbródek i spojrzał jej głęboko w oczy.- Kocham Cię…
 
                                                   V
  -Kocham Cię…- Szepnął Takanori patrząc na nią. Zaskoczona tymi słowami siedziała z szeroko otwartymi ustami.
-No wiesz…- Zarumieniła się.- Też Cię kocham.- Również wyszeptała prawie niesłyszalnie spuszczając głowę. Wokalista ujął ponownie palcami jej podbródek i podnosząc jej głowę spojrzał jej w oczy,
-Czy to powód, by spuszczać głowę? Wstydzisz się mnie?- Zapytał patrząc na nią uważnie, dziewczyna  pokiwała głową przecząco uciekając nadal wzrokiem.- To o co ci chodzi?- Ponownie zapytał, ale tym razem to on milczał.
-O to, że ty jesteś sławny, tysiące fanek Cię kocha… A ja jestem tylko jedną z nich, szarą myszką w świecie show biznesu.- Po tych słowach westchnęła i spojrzała na niego. W głowie wokalisty znajdowało się zbyt wiele pytań i odpowiedzi, sam nie wiedział, co ma myśleć o tym co mu powiedziała. Ona natomiast myślała tylko o tym, czy jej słowa przypadkiem go nie uraziły.
-Słuchaj…- Zaczął bawiąc się palcami, nie spuszczał z niej wzroku.- Ale ja właśnie kocham tą szarą myszkę, którą jesteś, przez to jesteś cudowna, bo nie wyprawiasz takich cudów jak te inne oszołomki… Dla mnie jesteś wspaniała.- Po tych słowach złożył na jej ustach delikatny pocałunek, Rin bez trudu go odwzajemniła i objęła go w szyi. Ów pocałunek stał się głębszy i z każdą chwilą coraz bardziej namiętny, aż w końcu Borys przerwał tą wspaniałą dla nich chwilę. A dokładnie…
Biały mały piesek rasy whest terier, którym właśnie był Borys wskoczył Takanoriemu na kolana sprawiając, że mężczyzna spadł z ławki upadając ciałem na prawą rękę. Najpierw dziewczyna śmiała się z zaistniałej sytuacji, ale zaniepokoiła się słysząc ciche jęki bólu wydobywające się z jego ust.
-Takanori, nic Ci nie jest?- Zapytała kucając przy nim, powoli chwyciła go za ramiona i obróciła w swoja stronę.
-Gdyby nie ręka, było by dobrze.- Ponownie jęknął z bólu, kiedy spróbował poruszyć ręką.
-Strasznie opuchła, chodź…-Pomogła mu wstał i zapięła psa na smycz patrząc na rozweselone zwierze groźnym wzrokiem.- Zaniesiemy szybko Szkota i pójdziemy szybko na pogotowie z ta ręką…

                                                                           ***
  Dochodziła godzina obiadu. Zespół oraz ekipa zajęła dwa duże stoły. Jak za złość Kouyou musiał usiąść obok Anety, jak i Reita, ale on z jej lewej strony. Reszta widząc scenkę przy siadaniu Akiry, który przypadkiem ręką uderzył An w nos zaczęła się śmiać, ale wokalistce nie było do śmiechu. Siła, z jaką basista nieświadomie uderzył ją była tak ogromna, że spowodowała ból i wyciek krwi z nosa dziewczyny.
-Reita! Debilu! Uważaj jak siadasz!- Krzyknęła An kładąc dłonie na nosie, wzięła dwie serwetki i mimo, że nie powinna gdy właśnie podali dania, wstała od stołu i pobiegła do łazienki. Zakrwawione dłonie obmyła wodą i pochyliła się nad umywalką spuszczając głowę w dół. Oczy skierowała na lustro i patrzyła na własne odbicie. Zaczęło jej się przypominać dzieciństwo… Czas kiedy niewielki ból sprawiał, że płakała, nie tylko fizyczny. Od tego czasu wiele się zmieniło, jej łzy praktycznie się skończyły, więc po tylu latach wytykania palcami, bicia za byle co, nawet za to, że żyje po prostu przyzwyczaiła się do bólu. Ponownie spojrzała w lustro, a jej szaro-błękitne oczy stały się bardziej zimne, co wyglądało bardzo groźnie. Znów widziała tą twarz, lecz tym razem to nie była bezradna dziewczynka, lecz kobieta, która w części osiągnęła swój cel w życiu, nie tak jak 99,5% osób, które nie dawały jej żyć, mimo, że nawet jeżeli osiągnęła sukces, dla nich jest nadal nikim…
   Po tym, gdy szatynka wybiegła w stronę łazienek, gitarzysta uderzył Akirę z głowę patrząc na niego w wyrzutem.
-Ty wiesz za co! Uważaj jak się ruszasz, wiesz, że masz siłę i to ogromną, w dodatku jak przywaliłeś jej tym palcem, na którym masz pierścionek, to będzie nieźle.- Po marudził swoje Uruha i westchnął głęboko.
-No przepraszam, nie chciałem by tak wyszło.- Powiedział basista z wyrzutami sumienia, spojrzał na resztę, która zaczynała już konsumpcję obiadu.
-Smacznego.-Wraz z Kyu powiedzieli chórkiem i również zabrali się za jedzenie, ale gitarzysta jakoś nie mógł jeść, wiedząc, że An za długo nie ma.
-Coś długo tam siedzi, idę sprawdzić co z nią… Przepraszam.- Po tych słowach wstał, przeszedł się jeszcze do kuchni prosząc o lód, a kiedy go otrzymał poszedł do łazienki.
   Usłyszała jak drzwi się otwierają, na szybko spojrzała za siebie. Jak i w lustrze zobaczyła tylko niepewnie wchodzącego do damskiej ubikacji Uruhę.
-I jak nosek?- Zapytał podchodząc do niej. Nie zważając na stan jej wzroku przyłożył jej lód do nosa.
-Pobolał i już przestał.- Słysząc te słowa spojrzał na nią zaskoczony.
-Ale przecież mocno oberwałaś.- Oznajmił czyszcząc jej nos mokrą chusteczką.- Uuu, ale Cię załatwił.- Aż jego mina się skrzywiła widząc skórę zdartą aż do kości.
-Co jest?- Zapytała widząc zmianę w mimice jego twarzy.
-Masz śliczną kość.- Uśmiechnął się i delikatnie dotknął rany na co dziewczyna jęknęła z bólem o odsunęła się.- No co?? Nie moja wina!- Krzyknął ponownie przykładając jej lód do nosa. Szatynka powoli sama zaczęła trzymać worek, a gitarzysta wrócił do czyszczenia jej twarzy z krwi. Po 20 minutach oboje wyszli. Reszta ekipy była już po obiedzie i jadalnia była pusta, ale na szczęście cos dla nich zostawili. Śmiejąc się, że An nie mogła nawet schylić głowy Kouyou zaczął ją karmić i nie obyło się od kilkukrotnego oplucia jedzeniem kiedy rozśmieszał dziewczynę swoimi głupimi minami…

***
  -No i co z tą ręką?- Zapytała Rin wstając gdy tylko Takanori wyszedł z gabinetu lekarza.
-Nic wielkiego, ale dla pewności dali mi szynę na dwa tygodnie.- Westchnął zrezygnowany i wraz z dziewczyną ruszyli do wyjścia.
-No to będę Ci w tym czasie pomagać.- Powiedziała Kasia i delikatnie się uśmiechnęła. Wokalista odwzajemnił uśmiech i idąc w stronę budynku, w którym mieszkała objął ją zdrową ręką w pasie.
Po 20 minutach spaceru byli już w mieszkaniu, Arka o dziwo nie było, ale to ich specjalnie nie zaniepokoiło. Oboje wiedzieli, ze z Arka duże dziecko i sobie poradzi. Śmiejąc się z określenia „Duże dziecko” rozsiedli się na sofie.
-Ale czemu tak? Przecież jest starszy od was.- Powiedział Ruki przytulając Rin do siebie.
-Ale czasami zachowuje się gorzej niż czterolatek.-Zaśmiała się dziewczyna.- Jesteś głodny?- Zapytała wstając powoli, Ruki pokiwał twierdząco głową wiedząc, że Kasia pewnie upichci coś pysznego.  Posiedział trochę sam skacząc po kanałach, ponarzekał, że w telewizji nic nie leci i wyłączył TV. W tym momencie do mieszkania wszedł Arek, który za dobrze nie wyglądał.
-A tobie co się z ręką stało panie wokalisto??- Zapytał blondyn podchodząc do niego.
-Mały wypadek z psem… Nic wielkiego, ale i tak mnie zaszynowali na dwa tygodnie.- Odpowiedział bezradnym głosem Takanori spuszczając głowę.
-Zaszynowali??- Powtórzyła zdziwiona Rin patrząc na nich z kuchni.- A po drugie, obiad gotowy!- Dodała z cichym śmiechem.
-Co ta kobita znowu wymyśliła?- Powiedział Arek wstając i udając się do kuchni, a za nim Takanori. Ku ich zdziwieniu to nie było coś wyjątkowego, ale…
-Ogórkowa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- Wrzasnął uradowany Arek, a reszta patrzyła na niego jak na debila.
-No tak… Nie miałam pomysłu nooo, ja to nie An…-Wymamrotała pod nosem Kasia patrząc na nich spod grzywki, ale bez zbędnego marudzenia zasiedli przy stole i zaczęli jeść…

  An siedziała na krześle w centrum uwagi menadżera i lidera. Krew w końcu przestała lecieć, ale dalej zostawała skóra zdarta aż do kości.
-No i co z tym zrobimy?- Zapytał menadżer patrząc na basistę. Kai delikatnie dotknął nosa An, ale kiedy usłyszał syknięcie dziewczyny szybko się od niej odsunął. Czując na wzrok reszty skupiony właśnie na nim przełknął głośno ślinę.
-No co?? Nie chce skończyć jak Yuu!- Wskazał na starszego gitarzystę, który leząc na kanapie kulił się z bólu.
-No wiecie! Zabolało, a ja mam taki odruch! A że w krocze to przepraszam, nie celowałam tam.- Ostatnie praktycznie wyszeptała szatynka, ale w odpowiedzi usłyszała tylko ciche piski bólu, które wydobywały się z ust Yuu.- I nie! Nie będę na scenie wyglądać jak Reita!- Wyprzedziła propozycję menadżera, który dość długo się nad tym zastanawiał.
-A inne pomysły masz?- Zapytał lider patrząc na nią.
-Plastry jakieś są?? I podkład do tego… Nie, sama się tym zajmę, nie chce by ktoś stał się kolejną ofiarą.- Po tych słowach szatynka wstała, wymienione wcześniej rzeczy wzięła od stylistki i poszła do łazienki, gdzie zajęła się swoim nosem.
-Oby jej się udało, będziemy musieli skrócić trasę, albo przywrócić jakoś Rukiego.- Powiedział Kai siadając pomiędzy Uruhą, a Reitą. Wszyscy patrząc na menadżera jakby spodziewając się cudów, wiedzieli, że łatwo nie będzie.
  W końcu dobiegł czas koncertu, wszyscy byli gotowi, a An udało się zamaskować podkładem plaster tak, że nie było nic widać.
-Dobra robota.- Zaśmiał się Yuu podchodząc do niej.
-Przepraszam Cię za tamto, wiesz że nie chciałam.- Dziewczyna spojrzała na gitarzystę, ale ten się uśmiechnął.
-Spoko, rozumiem, że to bolało i boli nadal, ale lada dzień przejdzie, na pewno.- Uśmiechnął się i poszedł do reszty zespołu…
 
VI
  Po obiedzie wszyscy zasiedli w salonie na kanapie przez telewizorem, lecz gdy odezwał się telefon Takanoriego, wzrok Kasi i Arka skupił się na nim. Wokalista niepewnie wyjął telefon i przeczytał wiadomość, którą otrzymał.
-Cholera, Rei rozwalił An nosek i za bardzo nie może występować, prawdopodobnie to jej ostatni koncert.- Miny wszystkich zrobiły się nie ciekawe. Oczywiście menadżer nie wiedział o tym, że Takanori miła rękę w szynie i też nie miał jak występować, więc wstał i oddalając się od niech do niego zadzwonił.
-Musiał mocno jej przywalić, że aż nie może występować, ciekawe o co poszło.- Wypowiedział się zaciekawiony Arek, a na jego twarz wkradła się myśląca mina. Rin jedynie cicho westchnęła, wiedziała, że nie ma po co dzwonić do An, bo przecież nie odbierze w trakcie trwania koncertu.
-No to pięknie, skrócą trasę, będą grali jeszcze z 3 koncerty i wracają, ale to zajmie 2 tygodnie, bo jeszcze mają wywiady i takie tam.- Powiedział Ruki wracając na swoje miejsce siedzenia.
-No to chociaż będę szybciej. Ciekawe jak tam An z Yuu.- Wymamrotał pod nosem Arek. Rin co nieco wiedząc o tej sprawie postanowiła milczeć, ale każdy zauważył wyraz jej twarzy.
-No dobra! Rozstali się dzisiaj w nocy!- Krzyknęła Rin czując narastającą presje.  Oboje spojrzeli na nią z niby przerażonym wzrokiem. W końcu Arek postanowił się odezwać.
-No! Wiedziałem, że to długo nie potrwa.- Uradowany blondyn zaczął skakać i tańczyć swój taniec radości.
-Arek! Nie powinieneś się cieszyć z tego, że się rozstali. Powiedziała oskarżającym tonem Kasia.
-No, ale wiedziałem, że długo razem nie będą. Wygrałem zakład!- Uradowany Arek poszedł do swojego pokoju, ale Takanowi słysząc o zakładzie spuścił głowę.
-O co się założyliście??- Zapytała dziewczyna patrząc na niego.
-Nie ważne.- Wymamrotał pod nosem wokalista uciekając od niej wzrokiem.
-No mów!- Dziewczyna stanęła przed nim i zaczęła tupać nogą.
-No dooobra, założyliśmy się o czas, jaki An będzie z Yuu, a skoro przegrałem to muszę…- Takanori potrząsnął głową na samą myśl.- Muszę pozwolić temu czemuś, by wywoskował mi nogi.- Po tych słowach oboje się skrzywili.
-Trzeba było się nie zakładać.- Pomachała mu przed twarzą palcem.
-Ale znam Yuu, sądziłem, że do pól roku wytrzymają, widać było, że coś do niej czuł… I to on podpuścił zakład!!- Wytłumaczył się niski blondyn z oburzoną miną.
-Nie ma wosku pod ręką, więc kara będzie jutro.- Po tych słowach Arek zaśmiał się niczym psychopata przechodząc obok nich…

***
   Po koncercie szczęśliwie wrócili do hotelu. An od razu poszła do łazienki zmyć makijaż z nosa i ściągnąć plaster, który jednak zważając na brak skóry w pewnym elemencie nosa, był nie zbyt miłym uczuciem. Reszta poszła do pokoju Uruhy, rozwalając się na fotelach i podłodze zaczęli wyciągać alkohol z jednej, z torb gitarzysty.
-No stary! Niezła dziunia nam się trafiła.- Zaśmiał się Reita przybijając piątkę Yuu.
-No cóż, chyba nie jest źle, że ją zostawiłem.- Starszy gitarzysta również się zaśmiał. W tym momencie, gdy Reita się odezwał An stała już przy drzwiach i słuchała co mówili.
-Dobra, może zakład kto pierwszy ją przeleci??- Zaproponował Tanabe otwierając butelkę z piwem.
-No, pan niby grzeczny chce zaszaleć… Ok, co robią przegrani?- Zapytał Kouyou siadając na łóżku z puszką alkoholu.
-Może… Przegrana trójka przebiegnie się po centrum miasta nago.- Zaproponował Aoi upijając łyk piwa i patrząc na nich.
-Chcesz nam skandal załatwić??- Oskarżył go Akira.- Nie, przegrani przebiorą się za sexi pokojówki i będą służyć wygranemu.- Dodał i spojrzał w stronę drzwi. W tym momencie wszyscy zamarli. An stała w drzwiach do pokoju i patrzyła na nich ze łzami w oczach. Chłopcy patrzyli na nią z nieciekawymi minami, nikt z nich nawet nie pomyślał, że mogła to słyszeć. Dziewczyna podeszła do każdego z nich oblewając po kolei, każdego pojedynczo alkoholem, który mieli w rękach i wyszła. Wróciła do pokoju z trzaskiem drzwi, padła na łóżko i zaczęła płakać w poduszkę.
W pokoju Uruhy natomiast ciągle panowała cisza. Nikt z nich nawet nie zwrócił uwagi, że śmierdzą alkoholem. Z niezadowoleniem wstali.
-No to pięknie, teraz się do nas nie odezwie do końca trasy.- Wymamrotał z niezadowoleniem Yuu wychodząc za resztą z pokoju. Kouyou poczuł się winny, poszedł wziąć prysznic i się przebrać, cały czas myśląc, jak przeprosić dziewczynę, za ich głupi pomysł. Chociaż, to do łatwych wcale należeć nie miało. Ubrał na siebie czystą białą koszule, do tego czarne rurki, chociaż nie za bardzo obcisłe i pobiegł do kwiaciarni… No tak, jedyny problem w tym, że o tej porze wszystkie były zamknięte. Próbował kombinować jak się da, ale opcji o tej porze było mało, jedynie park róż,  który był otwarty 24 godziny na dobę. Tylko jak zerwać kwiaty by być nie zauważonym?? Na szczęście, a raczej cudem miał przy sobie scyzoryk, którym szybko udało mu się zebrać roże, a po drodze oczyścić je z kolców.
Wszystko zajęło mu niecałą godzinę, stojąc przy drzwiach do pokoju dziewczyny, słyszał jej cichy płacz, aż serce mu pękało od tego dźwięku, tylko dlaczego? Ledwo co ją znał i już miało mu na niej zależeć? Przecież nikim ważnym jeszcze nie była, by jej łzy kroiły mu serce… Ale może miała kimś takim się stać? Bez głębszych rozmyślań zapukał do pokoju. Nie usłyszał odpowiedzi, więc powoli wszedł. Dziewczyna leżała na łóżku i cicho łkała, nie usłyszała jak wszedł, ale gdy powiedział ciche „An”, podniosła się i już chciała rzucić w niego poduszką, gdy zauważyła  nie duży bukiet róż.
-I co zamierzasz? Wygrać ten wasz zakład? Tak, wiem już, że dla was wszystkim jestem tylko kolejnym celem by mnie przelecieć.- Powiedziała zapłakana dziewczyna wstając i podchodząc do oka. Kouyou niepewnie położył kwiaty na łóżku i podszedł do niej.
-Wcale nie mam takiego zamiaru, przepraszam Cię…- Delikatnie objął ją od tyłu w pasie, na co szatynka nawet nie zareagowała.- To Tanabe wystrzelił z tym pomysłem, ja tylko do żartów zapytałem co robi przegrany… Nie chciałem, by tak wyszło. Cichy szloch dziewczyny nie ustał, ale za to oboje milczeli. An czuja jak powoli tonie w jego objęciach. W końcu odwróciła się w niego stronę i spojrzała mu w oczy.
-A ty byłeś kiedyś celem takiego zakładu?- Zapytała cicho, na co gitarzysta jedynie, przecząco pokręcił głową.- No właśnie, więc nie wiesz, jak to jest, kiedy kilka osób na Ciebie poluje tylko w jednym, a jak ktoś już wygra…- Po ostatnim słowie się zaśmiała i ponownie spojrzała na kwiaty.- To już nie ma żartów.- Chciała się od niego odsunąć, ale jak na złość Kyu nadal mocno ją obejmował.
-Rozumiem Cię.- Gdy chciała mu przerwać położył tylko palec na jej ustach.- Mówię prawdę, nawet jakby chcieli, nie zgodziłbym się na to, żartowałem, nie sądziłem, że oni mówią serio…- Patrzył na nią w zamyśleniu, wzrokiem badał każdy punkt jej twarzy, a potem ciała, przez co dziewczyna poczuła się lekko skrępowana.- Już trochę się znamy, rozmawialiśmy przecież… No, może nie zawsze była to ożywiona rozmowa, ale widzę Cię…-Przerwał na moment widząc pytający wyraz twarzy dziewczyny.- Jesteś śliczna, słodka i o wiele więcej. No dobra, podobasz mi się i to raczej jest coś więcej niż głupie zauroczenie.- Po tych słowach westchnął cicho, a An się w niego mocno wtuliła.
-Po prostu… Trudno mi to tobie wyjaśnić… W dodatku, sądziłam, że naprawdę Yuu zostawił mnie dlatego, że kocha kogo innego, a tu proszę, chodzi o coś innego…
-Cii, spokojnie, pewnie nie chciał Cię zranić.- Przerwał jej, przytulając ją do siebie. Tym razem zamilkli na dłużej, o wiele dłużej. Kouyou sam nie wiedział ile minęło, ale An zdążyła zasnąć. Powoli, by jej nie obudzić położył ją na łóżku i przykrył kołdrą, róże wstawił do wody i położył na szafce obok…

***
  -No weź! Jaka drogeria Ci to sprzedała, byś mnie torturował!!- Wykrzyczał Ruki uciekając po całym mieszkaniu przed Arkiem,  który ganiał go z woskiem.
-Rin! Unieruchom go!!- Blondyn się śmiał ganiając go ciągle. Kasia w odpowiednim momencie popchnęła Takanoriego na sofę i usiadła mu okrakiem na kolanach. Arek podwinął nogawki jego spodni. Wokalista widząc, jak blondyn przykleja do jego nóg plastry z woskiem, przełknął głośno ślinę.
-Ał!!- Krzyknął Ruki czując, jak włosy na jego nogach po prostu wyrywają się wraz z cebulkami.- Trochę więcej wyczucia!!
-Uuuu, ale zarośnięte nóżki, dobrze, że ty nie Uruś i nie latasz w krótkich spodenkach po scenie.- Skomentowała Rin śmiejąc się cicho, ale już tak bardzo do śmiechu jej nie było, gdy poczuła na sobie groźny wzrok wokalisty. Kilka krzyków później było już po wszystkim. Arek śmiał się z Takanoriego udając kurę.
-Ko, ko, ko, ko… jestem tchórz Ruki, ko, ko, ko…- Tylko, że na nieszczęście wymachując swymi łokciami, jako skrzydła trafił w szynę na ręce niskiego blondyna.
-Może byś bardziej na tą jego rękę uważał?- Zapytała Rin patrząc na chłopaka.
-No nie moja wina! Nie ja piszczałem jak dziewczynka przy woskowaniu nóg! To jest jakaś trans- babcia, a nie facet!- Po tych słowach pozostała dwójka odwróciła się do niego tyłem i obrażeni poszli do pokoju Kasi.
-Wybacz za niego, on czasami jak z głupotą wystrzeli…- Westchnęła z zrezygnowaniem dziewczyna siadając obok wokalisty na swoim łóżku.
-Nic nie szkodzi.- Ruki jedynie się uśmiechnął i obejmując ją zdrowym ramieniem do siebie przytulił. Oboje na siebie spojrzeli, wtapiając wzrok wzajemnie w oczy partnera, gdy nagle i nieoczekiwanie zatonęli w namiętnym pocałunku…

***
   Aneta obudziła się czując w pokoju dym papierosowy. Otwierając oczy powoli się podniosła i rozejrzała po pokoju. Przy otwartym oknie zauważyła palącego Kouyou.
-Byłeś tutaj całą noc?- Zapytała wstając i podchodząc do niego.
-Nie, wolałem Ci nie przeszkadzać gdy zasnęłaś, ale z pół godziny temu przyszedłem sprawdzić co u Ciebie, a że nadal spałaś postanowiłem poczekać.- Uśmiechnął się czując, jak dziewczyna wtula się w jego plecy. Zgasił niedopałek i wyrzucił go do kosza.- Wybacz, że zapaliłem, to już taki nałóg skarbie.- Ostatnie słowo nią wstrząsnęło. Nazwał ją skarbem? Zastanawiało ją dlaczego tak powiedział.
-Nie, spokojnie… Przyzwyczaiłam się do tajemnych prób palenia mojej siostry w naszym pokoju.- Zaśmiała się i delikatnie cmoknęła go w policzek.
-No nic, ja idę pod prysznic i idziemy na śniadanie.- Powiedziała wyjmując ubrania z walizki i po kilku sekundach zniknęła w łazience. Uruha pocichł, by An nie słyszała, że wychodzi, zszedł na dół, gdzie reszta już spożywała śniadanie.
-No i co z nią?- Zapytał zmartwionym głosem Kai. Cała trójka wyglądała, jakby żałowali, że w ogóle pomyśleli o takim zakładzie.
-Nawet dobrze, ale lepiej by było, jakbyście też ją przeprosili.- Powiedział gitarzysta zbierając śniadanie dla siebie i An na tace.
-Co ty kombinujesz?- Ubożony  Yuu patrzył na niego z wyrzutem, jak na głupka.
-To dla An… No i dla mnie.- Po tych słowach po prostu jakby wyparował by w tym samym momencie, gdy An wychodziła z łazienki, wycierając ręcznikiem włosy, wejść do jej pokoju.
-Um… nie musiałeś.- Wyszeptała patrząc na tace pełną jedzenia.
-Ależ musiałem.- Uśmiechnął się i wraz z jedzeniem usadowił się przy stoliku na balkonie. An szybko uczesała mokre jeszcze włosy i usiadła naprzeciw niego…
   W jadalni po wyjściu Kouyou zaczęła się ostra dyskusja, o tym, co się pomiędzy nimi dzieje.
-Ale przecież… Możliwe, że coś do niej czuje, ale to Uruha… Pamiętam, jak się zabawiał, a jak poznał An, tak po prostu przestał, po żadnym z koncertów nie słyszałem, by zaliczał jakąś dziwkę.- Wypowiedział się Reita wstawiając od stołu.- Na szczęście, dzisiaj mamy wolne, więc może da się dowiedzieć coś więcej.- Dodał i wyszedł z pomieszczenia. Pozostała dwójka również wyszła za nim.
-Wątpię, by An tak szybko chciała z nim być.- Powiedział Aoi idąc za Kaiem po schodach, nagle się zatrzymał i patrzył na niego, a jego serce zaczęło bić jak szalone.
-No wiesz, w końcu to kobieta, a ktoś z nas wie jak takie myślą…- Tanabe spojrzał na gitarzystę.- Yuu… Yuu!! Słyszysz mnie?!- Dopiero kiedy Kai zaczął machać mu przed oczami, wybudził się z zamyślenia.
-Tanabe, daj spokój, niech robi co chce, mnie już nie interesuje.- Po tych słowach wszedł do pokoju i padł na łóżko, ale jego myśli ciągle zajmował tylko perkusista…
  Oboje skończyli jeść i postanawiając nacieszyć się słoneczną pogodą siedzieli na balkonie. An w końcu wstała i podeszła do Kyu, ku jego zdziwieniu usiadła mu na kolanach.
-An, wiesz, że może lepiej…
-Ej, nie na co dzień zastępczyni Rukiego może usiąść ci na kolanach i się w ciebie wtulić.- Przerwała mu, wodząc nosem po skórze jego szyi.
-Mrr… Ale nie powinniśmy.- Powiedział Kyu patrząc na jej poczynania.
-Myślę nad tym fan servisem, czy jak to sobie tam nazywacie.- Wyszeptała cicho zamykając oczy. Po chwili poczuła, jak mężczyzna obejmuje ją w pasie.
-Ja nie mam żadnego pomysłu, a ty?- Zapytał z nutka nadziei w głosie, dziewczyna mruknęła cicho i spojrzała mu w oczy.
-Jakiś pomysł mam, ale… Możemy to potem przećwiczyć? Tak jakoś mi miło w twoich objęciach.- Wyszeptał Uruha, ale An wstała z jego kolan.
-Nie myśl sobie, że do końca wybaczyłam wasz głupi zakład.- Spojrzała na niego groźnie i wróciła do pokoju.
-No An!- Krzyknął i wstał idąc za nią.- Przeprosiłem, co mam jeszcze zrobić mi…- Spojrzał na nią uważnie.- Mi naprawdę na tobie zależy…
_____________________________________________________________
To na tyle, jeżeli chodzi o część pierwszą... Tak, jak ktoś zauważył, nie poprawiałam starych błędów, a czemu? A bo przy takim natłoku pracy nie mam na to ochoty, ale z tego co pamiętam, mało tego było, więc choj z tym xD
A co do wyglądu bloga? Na razie to nad nim pracuje, więc radzę uzbroić się w cierpliwość :P

2 komentarze:

  1. Komentarz pod pierwszą notką, bo tylko ją przeczytałam. No dobra... Przeczytałam pół. Piszesz całkiem nieźle, błędów kilka jest, ale jeszcze w życiu nie widziałam notki, w której wszystko byłoby cacy. Cóż poradzić, fanficki czytam tylko, gdy jest to yaoi, więc bardzo trudno zatrzymać mnie na blogu z opowiadaniami o innej tematyce, tym bardziej, jeżeli dotyczą one Jrockowców + wymyślonej przez autora kobiety. Po prostu jest w tym mało realizmu, jak GazettE mogliby nagrać coś bez Ruki'ego albo jak w ogóle któreś z nich mogłoby mieć dziewczynę? Nie krytykuję oczywiście Twojego fanficka, wyrażam tylko moje zdanie, przecież sama piszę yaoi i też zbytnio realne to ono nie jest xD (chociaż myślę, że bardziej prawdopodobne cha cha). Mamy u Ciebie przedstawioną wkurzającą laskę, zastępującą wokalistę i wpierdzielającą się w sprawy zespołu, jeszcze jedną laskę, która jest czystą fangirl i jakiegoś chłopaka, nie wiem, nie doczytałam. Nie budzą sympatii, bo zastępują osoby z ulubionego zespołu czytelnika. Chaotyczny ten komentarz, wiem xD. Mimo to zachęcam do dalszego pisania, widzę, że notek masz sporo, więc tak trzymać ;). Jeżeli napiszesz kiedyś jakieś yaoi to daj znać na moim blogu, na pewno wpadnę! I oczywiście zapraszam do czytania: www.hot-like-hell-yaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej, spokojnie :). Nie chciałam urazić Cię moim komentarzem. Mówiąc "postaci fikcyjne" miałam namyśli te, które nie mają z zespołem nic wspólnego (mój błąd, przepraszam). Fajnie, że masz wyobraźnię i urozmaicasz życie zespołu w swoich fanfickach, po prostu do mnie osobiście to nie trafia. Nie masz się o co gniewać ;). Proszę, nie mów, że zawracasz mi dupę, ja chętnie czytam czyjeś opowiadania. Życzę weny i zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń