Tak, ja oczywiście mam już Ferie (buahahahahahahahahahahahahahaha) No ok, nie tylko ja >.> (Nie linczuj Emiko!) Postaram się w tym czasie więcej pracować nad opowiadaniem, żeby do końca tego roku je skończyć xD.
Miłego czytania:
Część 4: Tajemnicze zachowanie.
Sandra ledwo co wróciła z pracy. Na całe szczęście mogła już wejść do swojego mieszkania.
Akurat gdy wchodziła, za nią wszedł Kouyou z telefonem w ręce. Sandra nie spodziewała się, oraz nie słyszała, jak ktoś za nią wchodzi, więc gdy się odwróciła, jej reakcją był podskok i pisk.
-Spokojnie, spokojnie.- Zaśmiał się gitarzysta.- Mam ją.- Dodał, uśmiechając się.
-Eee… A może by tak cześć? Mogę wejść, bo mam sprawę? A nie wchodzisz jak do siebie i mnie straszysz.- Powiedziała San, patrząc na niego z groźną miną.
-Oj, też się nie wyspałem bo się w nocy wierciłaś, a nie marudzę.- Gitarzysta się zaśmiał, ale szybko tego pożałował, czując nagle ból w piszczelu przez kopnięcie, które brunetka mu zadała.
Spojrzał na nią jeszcze raz i dokładnie się przyjrzał. Jej oczy były nadal opuchnięte od płaczu, a rano nawet nie miała jak tego zamaskować makijażem, Ale Kou doszedł do wniosku, że teraz to dałoby radę. W dodatku u nich w mieszkaniu przy pięciu osobach, to pięć minut w łazience, to za długo. Niestety, ale znał to aż za dobrze.
Dziewczyna widząc, że gitarzysta nie ruszył się nawet na krok, westchnęła ciężko i spojrzała na niego z politowaniem. Była wykończona i marzyła jedynie o drzemce w swoim ciepłym, dużym łóżku… Oczywiście bez niczyjego towarzystwa!
-Słucham?- Zapytała, krzyżując ręce na piersiach.
-No, czyli tak. Ten numer, który mi podała, to jej numer. Zadzwoniłem do niej i umówiłem się z nią na jutro. Ona nadal myśli, że ja uważam, że ona to ty.- Mimo, że ostatnie słowa brzmiały gramatycznie dość dziwnie, co prawie spowodowało śmiech u Sandry, to bardzo dobrze wiedziała, o co chodzi.
-Aha.
-Eeeee… Tylko tyle? To ja urywam się ze studia, by z tobą jak najszybciej pogadać, a ty tylko aha?!
-Kyu, wiesz, istnieje coś takiego jak telefon komórkowy.- W tym momencie dziewczyna wyjęła swój telefon i mu pokazuje jak debilowi.- Przez takie urządzenie możesz do mnie zadzwonić i mi powiedzieć, co masz do powiedzenia, bez uciekania z pracy…
-Nie rób ze mnie debila! Wiesz dobrze, że to nie rozmowa na telefon!
-No to nie skoro nie rozmowa na telefon, to mogła poczekać do wieczora. Naprawdę, jestem zmęczona i jedyne czego chce, to chwili samotności w moim kochanym, cieplutkim łóżeczku.- Na samą myśl o tej rozkoszy, zamruczała, mrużąc oczy. Nagle oprzytomniała i spojrzała na niego.- Więc jak mogę Cię prosić, to jak będziesz wychodził, zamknij za sobą drzwi. Cześć.- Powiedziała i udała się do swojego pokoju.
Gitarzyście zszedł uśmiech z twarzy. Myślał, że będzie mógł spędzić trochę czasu sam na sam z Sandrą, ale jedyne co mu pozostało, to wyjście z ich mieszkania.
Niezadowolony z obrotu sytuacji spojrzał na zegarek. Westchnął cicho, wiedząc, że musi znowu wrócić do studia, a tam chłopaki nie dadzą mu spokoju…
-A Uruhy nadal nie ma?- Zapytał menadżer wchodząc do sali.
-No… Jeżeli wróci, to znaczy, że dostał kosza.- Zaśmiał się Yuu, odstawiając swoją gitarę, w dodatku poczuł ból w kostce, przez co syknął.
-Nie dość, że wasza trójka, cały czas śpi, to jeszcze jeden z was, czyli Kouyou gdzieś polazł i do teraz nie wrócił! Wy to jednak nie możecie mieszkać razem, bo to zawsze kończy się jakimś nieszczęściem. Najpierw Yuu chce odejść, potem Takanori ma jakiś dziwne jazdy, a teraz przeszło na Uruhę!- Wykrzyczał menadżer patrząc na nich. Z kilometra było widać, że był wściekły, chociaż wszyscy dobrze rozumieli dlaczego.
-Raz nam się zdarzyło nie spać, bo musieliśmy coś załatwić. Nawet nie imprezujemy, a ty już się czepiasz.- Wypowiedział się Takanori widząc, jak do pomieszczenia wchodzi Kouyou, w dodatku jakiś zamulony.
-Czyli kosz!- Krzyknął Yuu.- Wygrałem zakład! Tak!- Dodał uradowany.
-Dobra, ale to piwo jutro.- Mruknął Takanori, patrząc spod grzywki na Yuu, a potem groźnie spojrzał na Ślicznego, który nawet nie wiedział, o co im chodzi.
-Wy to chyba nigdy nie skończycie się zakładać, prawda?- Powiedział Akira, który właśnie wrócił z nagrań.
-Taka już ich natura niestety.- W tym momencie wzrok zespołu skupił się na liderze, który cały dzień siedział cicho. To pewnie przez fakt, że siedział zasypany papierkami, ale przez to milczenie o nim całkowicie zapomnieli.
-Jak ty byś się nigdy nie zakładał.- Mruknął Aoi pod nosem, siadając na swoim miejscu.
-Przestańcie, jest w tak okrutnym stanie, że aż żal się robi, jak tylko się na nią patrzy.- Powiedział Kouyou, siadając obok Tanabe…
Marta nawet nie podejrzewała, że to podstęp.
Cieszyła się, że Kouyou do niej jednak zadzwonił i się z nią umówił, w dodatku myślał, że umówił się z Sandrą, a to bardzo ją rozśmieszyło. Fakt, że udało jej się z nim umówić, bez żadnego problemu sprawił, że wykombinowała nowy plan.
Oczywiście nadal obserwowali Sandrę z ukrycia, ale nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziewczyna tylko udaje, że ich nie widzi.
Marta na początku myślała, że coś jest nie tak, ale brak reakcji ze strony dziewczyny ją upewniły w przekonaniu, że brunetka nie zwraca na nich uwagi, bo nie ma jak.
Akurat weszła do mieszkania swojego kumpla cała w skowronkach.
-Tobie co?- Zapytał mężczyzna, który na jej widok uniósł brew w górę.
-Kouyou zadzwonił i umówił się ze mną na jutro.
-I co?- Mężczyzna nadal na nią patrząc westchnął cicho;.
-No jak to co? Jutro będzie już mój.- Powiedziała radosna dziewczyna.
-Ta, nie uważasz, że to podejrzane? Przecież On o tobie wie, może to zrobić specjalnie i pomóc policji Cię dorwać. Do tego skończ już z tym! Twój chłopak ma już tego dość, jesteś z nim, nie Sandra, to czemu jej się tak przyczepiłaś?
-Oj, jak ty malutki nic nie rozumiesz.- Marta złowieszczo się zaśmiała i poszła do swojego pokoju.
Takanori przyjechał do Kingę do jej pracy. Właśnie kończył papierosa, kiedy dziewczyna podeszła do niego z niezadowoloną miną.
-Palacz jeden.- Mruknęła pod nosem.
-No co?
-Nic, nic. Jedziemy? Chce być już w domu.- Powiedziała, wsiadając do samochodu.
-Aleś ty nerwowa.- Wokalista się zaśmiał, otwierając drzwi dziewczynie, a gdy zajęła miejsce pasażera, sam wsiadł za kierownicę.
Przez całą drogę oboje milczeli. Kinga patrzyła przez szybę w zamyśleniu i nawet nie zauważyła, że po chwili byli już pod ich blokiem. Wysiadła nadal się nie odzywając.
-Nadal się martwisz?- Zapytał Takanori lekko ją obejmując.
-W końcu mam o co, prawda? Jeżeli policja jej nie złapie, to może być gorzej, a znam San… Oj znam.- Powiedziała, wchodząc po chwili do windy.
-Będzie dobrze. Z tego co wiem, to Kouyou już wymyślił jakiś plan, by się na niej zemścić…
-Oby się udało.- Westchnęła szatynka, ale ponownie nastała cisza, którą przerwało jedynie ciche „cześć” gdy wchodzili do swoich mieszkań.
Szatynka wiedziała, że jej przyjaciółka jest już w domu, ale nie zaglądała do niej., ze względu na wcześniejsze wydarzenia.
Wiedziała przecież, w jakim dziewczyna jest stanie i wolała jej dodatkowo nie męczyć, ani nie denerwować, ponieważ w takim stanie, to nawet najcichszy szmer wprowadzał ją do szaleństwa… Tak, do takiego stanu doprowadziła ja Marta przez prawie 3 lata.
-I że zaczęło się o faceta, z którym Marta i tak jest.- Westchnęła Kinga i wchodząc do kuchni.
Kin tak szczerze, to nawet cieszyła się, że jej to nie spotkało, bo możliwe, że zwariowałaby bardziej niż Sandra, no ale jakby nie patrzeć, współczuła przyjaciółce.
Nagle brunetka wyszła z pokoju.
-O, już jesteś.- Powiedziała, widząc przyjaciółkę.
-No jestem, ale nie chciałam Ci przeszkadzać. A ty gdzie się wybierasz?
-Idę przeprosić Kyu, bardzo źle go potraktowałam.- Po tych słowach wyszła z mieszkania i zapukała do drzwi naprzeciwko, które otworzył jej lekko zdziwiony Yuu.
-Jest Kouyou? Chciałabym z nim porozmawiać.
-Pewnie, wejdź. Jest u siebie.- Na te słowa dziewczyna kiwnęła głową i weszła, udając się od razu do pokoju gitarzysty.
Uruha siedział na łóżku, brzdąkając coś na gitarze. Widać było, że bardzo się czymś denerwował. San domyśliła się, że może chodzić o nią. W końcu jakby nie patrzeć, On chce jej pomóc, a Ona potraktowała go jak debila…
-Mogę?- Zapytała, patrząc na niego. Gitarzysta spojrzał na nią, odkładając gitarę.
-Jasne, wejdź.- Uśmiechnął się, dziewczyna natomiast jeszcze trochę niepewnie weszła w głąb pokoju.
-Ja… Chciałam Cię przeprosić.
-Ale nie musisz, rozumiem Cię.- Mężczyzna wstał i podszedł do niej. Przytulił ją, a dziewczyna bez chwili namysłu, wtuliła się w niego.
-Wiem, że Ci ciężko. Mimo, że nie wiem co dokładnie przeszłaś, to przecież o części z tego wiem i mogę się domyślić i nikt nie ma prawa tak kogoś traktować. Tym bardziej, żeby bawić się w czyjegoś sobowtóra, by ta druga osoba cierpiała.- Dodał, siadając na łóżku, a dziewczynę usadził na swoich kolanach.
-Mniejsza z tym, już nawet się przyzwyczaiłam, że jej się nie pozbędę.
-Pozbędziesz, nie martw się. A ja Ci w tym pomogę. Zrobię wszystko, co trzeba będzie…
-Kyu…
-Ci- przerwał jej.- Jak mówiłem mam już plan, ale musisz mi pomóc.- Dodał, po czym opowiedział jej o swoim pomyśle…
Resztę dnia dziewczyny spędziły spokojnie, chociaż Sandra denerwowała się, czy plan gitarzysty się uda.
Martwiła się tym, co będzie, jeśli im się nie uda, albo, jak jednak Marta się nie odczepi, a jeszcze postanowi się zemścić.
Rano Sandra już spokojniejsza wstała i bez problemu poszła do pracy.
Kinga nie wiedziała o pomyśle Kyu, w końcu jego Marta też wykorzystała i zmyliła. Widząc wieczorem San, nie wiedziała co ma myśleć, ale widząc rano jej uśmiech, uspokoiła się.
Chłopaki od świtu siedzieli w studiu. Praca nad płytą pochłaniała czasami całe dnie. Kouyou miał nadzieję, że tego dnia uda mu się wyjść na „randkę” z Martą. Coraz bardziej w to wątpił , ale przecież musiał coś zrobić.
Reszta zespołu widziała pośpiech gitarzysty i zastanawiali się, o co chodzi. Takanori z Yuu domyślali się o co może chodzić, ale nie byli pewni.
Za bardzo nie chcieli pytać. Wiedzieli, że i tak by im nie powiedział. Takanori przechodząc poprzedniego dnia obok pokoju gitarzysty coś słyszał o jakimś spotkaniu, ale nie był zbytnio zainteresowany, więc jedynie machnął ręką.
Teraz już prawie znał powód, dla którego Kouyou się tak poganiał.
Ale co On do cholery planował?
Czyżby jakaś zemsta na Marcie? Możliwe, ale to i tak nie wyjaśniało jego dziwnego zachowania i jeżeli chodziło o Martę, to pewnie by im powiedział.
San była już w domu. Na spokojnie (chociaż to łatwe nie było) szykowała się do wyjścia.
Kouyou nie pisał, ani nie dzwonił, że się spóźni, czy nie przyjedzie.
Trochę jednak się denerwowała, a raczej bała, że coś może pójść nie tak, bo przecież przebiegłości Marty nikt nie znał do końca.
Może i Sandra znała każdy jej podstęp, ale po tym, jak zmieniła się w jej identyczną kopię, zaczęła poważnie się bać i spodziewała się, że Marta może posunąć się do czegoś gorszego.
Gdy była już gotowa, stała przy oknie w salonie i czekała, aż samochód Kouyou podjedzie.
Czuła coraz większy stres, wraz ze zbliżającą się umówioną godziną…
A weź ty się odczep~!
OdpowiedzUsuńJak bym nie naciskała to by jeszcze za pewne tego nie było~!
Ale do rzeczy..
Awww. Mogę kogoś zjeść? Mogę, mogę, mogę? XD
-> Tak chodzi mi o tą Martę. ;)
Ciebie oszczędzę i jeszcze trochę pożyjesz. xD
Ale rozdział jak każdy zajebisty. :)
No cóż. Wkrótce się widzimy. :*
Więc na teraz, życzę Ci dużo weny i MOTYWACJI do przepisywania. =^.^=
Sayo.~!
Zgadzam się z Emiko. Gdyby Cię nikt nit poganiał to blog zarósł by kurzem i pleśnią.
OdpowiedzUsuńCiekawe co Kouyou wykombinował. Miejmy nadzieję, że Marta dostanie za swoje.
Należy jej się z nawiązką.