A Teraz... Wszyscy którzy chcą czytać notkę, ustawiać się w kolejce!! Czytać i komentować!! (Nie ma to jak organizowanie zabaw dzieciakom xD)
Część XXVIII: Matki.
Minęło sporo czasu, zajętego ciągłymi wizytami ludzi związanymi ze sprawą Anety i Kouyou. Racja i zarazem fakt, że matka gitarzysty strasznie się uparła, by odebrano im Yoshiro.
W końcu doszło do rozprawy. Chociaż ostatnie minuty były dla Rudej najbardziej stresujące, gdyż jej teściowa non stop powtarzała, że przegra sprawę.
Jednak pewność kobiety nie trwała zbyt długo. Po wejściu na salę rozpraw robiła wszystko, by Yoshuro odebrano rodzicom, ale nie zważała na fakt, że rani tym własnego syna, gdyż głównie chodziło jej o pozbycia się An. Wiedziała, że kiedy odbiorą im syna, Kouyou zacznie oskarżać o to swoją żonę i jak najszybciej zażąda rozwodu i to jeszcze z jej winy. W jej głowie, to był genialny plan, dlatego nawet przy pytaniu, czy jest pewna swoich oskarżeń i czy Takashima Yoshiro ma trafić do innej rodziny, nie zawahała się. Odpowiedziała głośno i wyraźnie.
Kouyou już dawno odczuł tą nienawiść swojej matki do niego samego, a co dopiero do jego ukochanej. Razem z nią utrzymywali spokój, mimo, że to zachowanie jego rodzicielkę doprowadzało do szału. Widać było, że młodemu małżeństwu zależało na ich wspólnym dziecku, więc przy odczytywaniu wyroku, starsza kobieta wybuchła złością.
-To nie sprawiedliwe!! Oboje nie zasługują na to dziecko!!- Wykrzyczała po wyjściu z Sali, wiedząc już, że mały Yoshiro zostaje z rodzicami, a Ona ma zakaz zbliżania się do rodziny jej syna, jak i do niego samego…
Aneta i Kouyou na spokojnie wrócili do domu, gdzie czekał na nich jego ojciec, pilnujący wnuka pod ich nieobecność.
-I jak?- Zapytał mężczyzna.
-Mamy z nią spokój, a mały zostaje z nami. Sędzia stwierdził, że to przez jej nienawiść do An i ma zakaz jakiejkolwiek komunikacji z nami, nie zapominając o zbliżaniu się.- Powiedział Kouyou.
-Tyle dobrze.- Powiedział mężczyzna, a An poszła do kuchni.- Widzę, że jednak coś jest.- Dodał.
-Nie wiem o co chodzi, ale pewnie niedługo sama powie.- Powiedział Kouyou.
-No niech wam będzie, wiesz…Kobiety mają różne humorki.
-Wiem tato, wiem, ale Aneta jakby się martwiła, że to nie koniec…
***
Akira wszedł do mieszkania, odłożył bas i poszedł do kuchni. Tak jak zazwyczaj pałętała się Miyako szykując obiad.
-Witam moje najukochańsze skarby.- Podszedł do kobiety i czule ja pocałował. Od kiedy dowiedział się, że zostanie ojcem, starał się być w domu tak często, jak to tylko możliwe. Oczywiście menadżer się wściekł, że z takim obrotem sytuacji, zespół za niedługo się rozpadnie. Ale przecież nie mogę nie uznawać własnych dzieci i się nimi nie zajmować. W końcu ten stary zgred też miał rodzinę, ale z nim to nigdy nie było wiadomo.
-A gdzie Yoshii?- Zapytał basista, patrząc na żonę.
-Mały jest z twoją mamą na spacerze.
-Czekaj… Z moją mamą?!?!
-No co? Przyjechała tak nagle na kilka dni i go wzięła.- Kobieta mówiła spokojnie, co jeszcze bardziej drażniło jej męża.
-Czyli coś kombinuje, albo ma szokujące wieści.- Westchnął i usiadł przy stole.
-Przesadzasz, jak przyszła była miła i spokojnie, wiem, że to trochę podejrzane, bo ona raczej nie uznaje Yoshiego za „wnuka”, ale chociaż mogę teraz trochę odpocząć od opieki nad nim.-Kobieta się uśmiechnęła, ale tuż po jej słowach, drzwi do mieszkania się otworzyły i do środka weszła matka Akiry wraz z Yoshim.
-Ale żywiołowy dzieciak. O Akira, już jesteś.
-Cześć mamo, nie uprzedzałaś, że przyjeżdżasz na dłużej.- Powiedział Basista dość wyraźnie niezadowolony.
-A po co miałam zawracać wam głowę szczegółami? Miyako w ciąży, a ty non stop w tym swoim studio. Ktoś musi jej pomóc do porodu, bo na Ciebie nie można liczyć.- Basista spojrzał na swoją mamę, al. Tym razem wyraźnie zdziwiony jej słowami. Nie wierzył własnym uszom… Jego własna matka sugeruje mu, że On nie zajmie się swoją rodziną.
-Czyli zostajesz do porodu? 7 miesięcy?- Zapytał.
-Oczywiście! Do siebie na kilka dni będę wyjeżdżać, ale tylko wtedy, gdy będziesz miał wolne.
-No to pięknie…
-Coś mówiłeś synku?
-Nie mamo, chodź na obiad.- Powiedział i poszli do kuchni…
Po kilku godzinach, gdy mama basisty położyła się już spać, Akira i Miyako siedzieli w swojej sypialni.
-Ona pewnie żartuje. Nie może tak długo u nas być, no nie może.- Szepnął Reita, zamykając za sobą drzwi do pomieszczenia.
-Spokojnie, za kilka dni jej się znudzi i wróci do siebie- Powiedziała blondynka, odkładając książkę.
-Mam taką nadzieje. Przecież jak tylko zacznę pracować w domu, to będzie marudzić, że jest za głośno i sama mnie do studia wyśle.
-Spokojnie no. Oboje wiemy, że chce dobrze, ale to jej nic nie da ponieważ, sobie dobrze radzimy, a skoro w najbliższym czasie nie wyjeżdżasz to nie będzie miała czym się zająć.
-Oby, bo zwariuje. Jej każde odwiedziny kończą się poważna kłótnią, bo zawsze jej coś nie pasuje, zobaczysz, jutro będzie nam przemeblowywać mieszkanie, by czuła się jak u siebie.- Po tych słowach mężczyzna położył się i spojrzał na drzwi.
-Akira, uwierz mi, długo tu nie zastanie…
***
Perkusista siedział w salonie i oglądał telewizję. Emilly plątała się po całym mieszkaniu, szukając czegoś, ale nie chciała powiedzieć, o co dokładnie chodzi, więc Tanable konkretnie nie wiedział o co chodzi.
-Emi, może czas się już położyć spać? Cały dzień taka, jakaś niespokojna jesteś… Może tego szukasz?-Pokazał jej srebrny pierścionek.
-Tanabe… To nie tak jak myślisz, naprawdę…
-A niby co ja myślę? Przecież nic nie mówiłem. A po drugie, nie była byś ze mną, będąc zaręczona z innym, prawda?- Powiedział sucho, oddając jej własność.
-Dlatego ciągle chodzisz pijany…. To jest moja ostatnia i jedyna pamiątka po babci. Wystarczyło zapytać, albo przeczytać napis.
-Emi, kochanie… Wcale nie chodzę pijany, tylko zmęczony i dobrze wiesz, że ja Ci ufam i się domyśliłem, po prostu mogłaś zapytać, czy go widziałem.- Uśmiechnął się i wstając, przytulił ukochaną do siebie.
-Cieszę się Tanabe.- Kobieta bez zawahanie się w niego wtuliła.
-To chodźmy już spać. Rano znowu muszę wcześnie wstawać i do nocy będę siedział w studiu.
-Dobrze Tanabe…
***
Środek nocy, oboje już spali, ale nagle Rin obudził ból. By nie wiercić się i przeszkadzać Takanoriemu, poszła do salonu. Jednak gdy zorientowała się, co się dzieje, jej wrzask sprawił, że wokalista spadł z łóżka.
-Co się stało?!- Zawołał, zbiegając ze schodów, prawie z nich nie spadając.
-Zaczęło się!- Na te słowa w pierwszych sekundach nie wiedział co ma robić, ale zaczął się szybko ubierać.
-Oddychaj.- Powiedział, starając się utrzymać spokój i skacząc po salonie w celu ubrania spodni. Kolejne kilka minut zajęło mu szukanie kluczy do samochodu.
-Taka…
-Ci, zaraz będzie dobrze.- Powiedział i wziął żonę na ręce. Już po chwili byli w samochodzie. Jechał tak szybko, jak się dało. Jedyny problem jaki nastał to korek tuż przed szpitalem.
-Kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę.- Powiedział dość spokojnie, wjeżdżając w końcu na parking…
Mamuśki rządzą światem. Nie zapominajmy o tym :D
OdpowiedzUsuńNo,ostatnią sceną mnie zniszczyłaś! Jak mogłaś w takim momencie!? To nie ludzkie!! (wiem, że sama tak robię)
Mam nadzieję, że następny szybciej będzie, leniu jeden. :*
Czekam na nexta.
KatheRINe