UWAGA!

-Już mówię, to opowiadanie to fikcja.
-W Opowiadaniu pojawią elementy Hentai

Tak, tak było i chętnie kiedyś wrócę do tych opowiadań w nowej odsłonie, jednak na razie zapraszam na https://alternative-story-tg.blogspot.com/ tam więcej się dzieje, niż tutaj.

sobota, 26 października 2013

Część XXXII: Koniec czegoś, co długo trwało.

Witam... Wiem, długo mnie nie było, ale lenistwo mnie dopaaaadło xD Więc... No wybaczcie mi, bardzo proszę.
Otóż muszę was poinformować, że dn. 31.10.2013 wstawię ostatnią notkę z tego opowiadania. Szczerze, to nie musicie prosić o o adres do nowego bloga, (tak, zaczęłam nowe :P) ponieważ notki będą umieszczane nadal na tym blogu.
No, to na tyle dzisiaj, miłego czytania:

Część XXXII: Koniec czegoś, co długo trwało.


  Zbliżał się koncert, wszyscy już gotowi czekali na wyjście.

Tanabe westchnął opierając się o ścianę.
-Czyli to już koniec?- Zapytał, patrząc na resztę zespołu.
-Niestety, ale wszyscy zdecydowaliśmy jedno głośnie, że tak będzie lepiej.- Powiedział Takanori, chodząc w kółko.
Wszyscy czuli straszny stres. Nie dlatego, że zaraz wyjdą przed fanów, tylko, że to ostatni koncert w ich karierze.
-Taka, usiądź, bo mi się w głowie już kręci od tego twojego chodzenia.- Dodał Kouyou, cicho wzdychając.
-Dobra, chodźmy już, w końcu to nasz ostatni występ.- Odezwał się znowu Kai i poszedł do wyjścia.
-Ostatni koncert…-Powtórzył cicho Yuu idąc za nimi.

                                                                     ***

   Po koncercie cała piątka padła na podłogę pomieszczenia. Kilka minut później wpadł ich menadżer z nieciekawą miną.
-Kouyou! Pośpiesz się! Właśnie dzwonili, że An zaczęła rodzić!- Krzyknął. Kouyou spojrzał na niego i w pierwszych sekundach nie docierało do niego, co menadżer mówił, ale szybko zrozumiał. Szybko wyparował wręcz i pobiegł się przebrać, co zajęło mu dosłownie dwie minuty.
-Nie martw się Yuu, też Cię to za niedługo czeka.- Zaśmiał się Ruki, klepiąc starszego po ramieniu.
-Ale ja nie będę musiał od razu po koncercie jechać.- Zaśmiał się starszy, idąc się przebrać.
  Kyu jak najszybciej wsiadł do samochodu i ruszył z piskiem opon.. Miał szczęście, że szpital był blisko, więc szybko był już na miejscu.
Po chwili podbiegł do swojego ojca, który zabawiał Yoshiro na korytarzu.
-Co z An?- Zapytał, biorąc synka na ręce.
-Dopiero co przyjechaliśmy, tylko Yoshiro może być marudny, bo musiałem o obudzić.- Powiedział jego ojciec.- Ale z tego co wiem, to wszystko idzie dobrze.
-Heh, jak chcesz to jedź już do domu, bo widzę, że  jesteś zmęczony tato.
-Spokojnie, zostanę z tobą, nie chce, byś zemdlał przypadkiem.
-Ha, ha,ha! Bardzo śmieszne, to Takanori zemdlał… A nie ja przy Yoshiro.
-Wiem, synu, wiem, ale wiesz… W końcu to twoja córka.- Powiedział starszy mężczyzna, siadając obok syna.
-Nie mam zamiaru mdleć.- Powiedział Kouyou, cicho wzdychając. Yoshiro nie rozumiejąc, co się dzieje, zaczął ciągnąć Ślicznego za włosy, pytając o mamę. Obydwoje cicho się z niego śmiali, co trochę uspokajało Kouyou.
-Jesteś świeżo po koncercie?
-Tak, a co?
-Widać po włosach i po makijażu.
-Mały nie jest przyzwyczajony, że tak wyglądam, ale no… Ledwo zeszliśmy ze sceny, to menadżer wystrzelił, że An rodzi…
-A ty wystrzeliłeś jak głupi by przy niej być.
-Tato…- Przerwał Ślicznemu lekarz, twierdzący, że może wejść na salę do żony.
Kouyou bez namysłu wstał, podając Yoshiro swojemu ojcu i wszedł na sale.
An leżała, trzymając na rękach zawiniątko, uśmiechając się.
-An…- Na dźwięk jego głosu, kobieta spojrzała na męża.
-Jesteś już…
-No ba! Wiesz, że nawet w połowie koncertu bym wybiegł, gdyby mi powiedzieli.- Powiedział, podchodząc do niej.
-Właśnie widać.- Zaśmiała się cicho, spoglądając na maleństwo. Kyu usiadł obok niej.
-Śliczna…- Szepnął, patrząc na małą.- Nasza śliczna córeczka…



***

  -Taka, chodź! Chyba, że wolisz iść pieszo..- Powiedział Tanabe, podchodząc do swojego samochodu.

-No idę, idę.- Powiedział wokalista, przerywając rozmowę z basistą. Wszyscy stanęli przy swoich samochodach i spojrzeli na halę, w której przed chwilą grali koncert.
-Ale urusiowi się złożyło.- Zaśmiał się Akira.
-Taa, ostatni koncert w jego karierze, a jego córeczka dwa dni do terminu wytrzymać nie mogła.- Tym razem zażartował Yuu, wsiadając do swojego samochodu.
-Czyli jutro będzie miał za co pić.
-A żeby tylko on, a żeby tylko on…- Odpowiedział Tanabe. Po chwili wszyscy odjechali, wracając do domów…


***


  Ojciec Kouyou za zgodą lekarza, wszedł z Yoshiro na salę. Widząc swojego syna z jego żoną, uśmiechnął się.

-MAMA!- Zawołał mały, wdrapując się na łóżku, ale niestety nie udała mu się ta próba, ponieważ Kouyou wziął go na kolana, za co mały się oburzył, ale szybko mu przeszło, bo zdziwiony spojrzał na małe zawiniątko.
-A cio tio?- Zapytał, patrząc na małą.
-Nie to, tylko kto… A to twoja siostrzyczka.- Powiedziała An, pokazując zaciekawionemu maluchowi jego siostrę.
-Sostcycka?-Zapytał, patrząc radośnie na małą, która akurat spała.- A kiedy będę mógł się z nią bobawić?
-Jak podrośnie synku.- Odpowiedział Kouyou, głaszcząc małego po główce.
-Jak ją chcecie nazwać?- Zapytał ojciec Kyu, siadając obok nich na krześle.
-Emiko.- Odpowiedziała An.
-Ślicznie, pasuje jej.- Odpowiedział dziadek, uśmiechając się.


***


  Gdy Akira wszedł do mieszkania, panował półmrok. Miyako siedziała z ich mała córeczką w salonie.

-Znowu nie śpi?- Zapytał, podchodząc do nich.
-Nadal gorączkuje. Nie chcę by Yoshiro obudziła, a sama budzi się co chwila.
-Moje biedactwo.- Powiedział, biorąc małą na ręce.
-Spokojnie, za niedługo powinno jej przejść i wyzdrowieje.- Dodała Miyako, wtulając się w męża.- I jak koncert?- Zapytała.
-Wiesz, że dobrze, tylko… Szkoda, że to już koniec. I nie mów nic, wiem, że sami zadecydowaliśmy o tym, ale to w końcu kilkanaście lat grania.
-Kochanie, ale ja Cię rozumiem…
-Ale…
-Cii, jesteś zmęczony, zaraz przygotuje Ci coś do jedzenia.- Dodała, kładąc córkę do kojca, po czym poszła do kuchni.
Akira wstał i podszedł, patrząc na małą. Bardzo się ucieszył, kiedy Fumiko się urodziła i cieszył się dalej, ale to dla niej, jak i dla Yoshiego zdecydował się jednak zgodzić z resztą zespołu o zakończeniu ich działalności.
Dla nich wszystkich było to trudne, ale nawet Tanabe nie wyrabiał, albo chodzili niewyspani, albo nie potrafili się skupić, co tylko przedłużało ich pracę do godzin nocnych.


***


    Przywitał go głos małego chłopca, który od razu przytulił się do jego nogi. Tanabe nie posiadał się z radości, gdy okazało się, że Emilly tak nagle uciekła, bo bała się jego reakcji na wieść, że zostanie ojcem.

Perkusista wziął syna na ręce, idąc z nim do jego pokoju.
-A czemu ty jeszcze nie śpisz? Co?- Zapytał, zmieniając kierunek na kuchnię, w której szwendała się jego żona.
-Uparł się, że nie pójdzie spać, dopóki tata nie wróci, bo obiecał, że mu opowie jak było na koncercie.- Powiedziała Emilly, wycierając talerz.
-No tak… Z tego wszystkiego zapomniałem, ale dotrzymam obietnicy, tak?- Ostatnie słowo skierował do małego i poszedł z nim do jego pokoju.
Chiro był spokojnym chłopcem, przez co wszyscy mówili, że wdał się w ojca.
Bez żadnego oporu położył się w swoim łóżeczku. Kai usiadł obok niego i zaczął mu opowiadać.
Był już przy końcu opowieści, gdy Chiro zasnął. Tanabe po cichu udał się do salonu.
-Więc to już koniec?- Zapytała Emilly.
-Tak, to już koniec…

1 komentarz:

  1. Ano koniec... ale raczej nie ich przypadków :D
    Szkoda, że nie udało im się pogodzić pracy z domem, ale teraz będą mieć więcej czasu dla żon i dzieci :3

    Dawaj to nowe opo!!

    OdpowiedzUsuń