Jak wiadomo, dzisiaj już koniec tej opowieści. Ale spokojnie, w niedzielę pojawi się nowe opowiadanie, także bądźcie cierpliwi :P
Miłego czytania:
Część XXXIII: Kilkanaście lat później + Epilog.
Lata mijały, a w życiu członków zespołu, wiele się nie zmieniało. Nawet ich przyjaźń wcale się nie zmieniła, chociaż została wystawiona na próbę.
An razem z Kouyou siedzieli w salonie, zastanawiając się nad zachowaniem 18-letniego Yoshiro, który zaczął im sprawiać niezłe kłopoty.
Wtem do domu weszła Emiko, o wiele bardziej zdenerwowana niż kiedykolwiek.
-Kochanie, co się stało?- Zapytała An, patrząc na córkę. Emiko usiadła na fotelu przy nich.
-Ja… Jestem w ciąży…- Wydukała, na co jej rodzice spojrzeli na nią z niedowierzaniem.
-Emiko, coś ty powiedziała?- Zapytał Kouyou prawie wstając, prawie, bo An chwyciła go za rękę.
-Emiś…
-ŻADNA EMIŚ!! Nie słyszysz co powiedziała?!?!! Nie jest pełnoletnia!!- Wykrzyczał Kouyou. An Cicho westchnęła.
-Kto jest ojcem?- Zapytała w miarę spokojnie.
-Yoshii.- Szepnęła nastolatka, spuszczając głowę ze strachu przed ojcem.
Kouyou wstał i wyszedł na taras. An usiadła obok córki i delikatnie ją przytuliła.
-Nie bój się, po prostu do zaskoczyłaś no i… Za wcześnie, Emiko ile razy Ci powtarzałam…
-Żebym dała sobie spokój , wiem. Ale nooo… Stało się.- W tym momencie do salonu zszedł Yoshiro.
-Gdzie jest ojciec?- Zapytał oschle, podchodząc do siostry.- Znowu coś narobiła, a wy ją głaskacie, no błagam!
-Yoshiro!- Krzyknęła An, patrząc na syna.- Z tobą i tak porozmawiamy, o to się masz co martwić..- Dodała, widząc jak jej mąż wchodzi do domu.
Chłopak już miał uciec do swojego pokoju, gdy powstrzymał do krzyk jego ojca.
-Mamy chyba do porozmawiania!- Powiedział Kyu, prowadząc syna ku swojej żonie.
-Znowu grzebaliście w moim pokoju? Wiecie w ogóle, co to prywatność?!- Zapytał, patrząc z oburzeniem na rodziców.
-Wiemy, a ja to chyba najbardziej z nas wszystkich tu zebranych. I żebyś wiedział, że tak, co to jest?- Powiedział Kouyou, rzucając w stolik kilka woreczków z czymś białym w środku.
Nastała cisza. Jedynie Yoshiro warczał pod nosem.
-To może życie!! Robię z nim to co ja chce!!- Wykrzyczał, patrząc na nich ze złością w oczach.
-Po pierwsze, jesteś niepełnoletni, a po drugie to będziesz robił to na co my z ojcem Ci pozwolimy, gdyż mieszkasz pod naszym dachem i my Cię utrzymujemy, a na ćpanie i sypianie z byle kim się nie zgadzamy.- Powiedziała An.
-Po pierwsze to jeszcze dwa miesiące, a po drugie ja nie zrobiłem sobie bachora jak Emiko!!!!!!!!-Wykrzyczał, wziął swoją kurtkę i wybiegł z domu.
-Niech tylko wróci, oj niech tylko wróci do domu.- Wysyczał Kouyou, patrząc na drzwi.
Nagle przed domem rozległ się trzask. Aneta z Kouyou spojrzeli na siebie z przerażeniem w oczach. Oboje szybko wybiegli przed dom.
-Yoshiro!!
***
Późne godziny wieczorne. Kouyou chodził w kółko po korytarzu szpitala, a Aneta siedziała, przytulając córkę.
-Przepraszam mamo, gdybym nie zdenerwowała ojca, nic by się nie stało.- Powiedziała Emiko, powstrzymując płacz.
-Emiś skarbie, to nie twoja wina. Oboje są strasznymi nerwusami, dobrze o tym wiesz...- Jej wypowiedź przerwał widok jej męża rozmawiającego z lekarzem.
Wstała i podeszła do niego, ale nie odpowiedział na jej pytania. W ogóle nie reagował na jej głos, ani na nic, co się w ogół niego działo…
Domyśliła się wszystkiego, a cisza wywołana przez jej męża tylko potwierdziła jej przepuszczenia. Podeszła do Emiko.
-Yoshiro… Nie żyje…- Powiedziała spokojnie.
-Co?! To nieprawda!!- Poderwała się Emiko, ale Kouyou podszedł do niej, zarazem ją zatrzymując.
-To prawda kochanie, nie udało się go odratować.- Przytulił ją, głaszcząc jej włosy.- Cii… spokojnie, Emiś.- Dodał, słysząc cichy szloch dziewczyny.
-Ale to nie może być prawda!!- Wyrwała się i pobiegła przed siebie. Kyu pobiegł za nią, ale tuż przy wyjściu ze szpitala zatrzymał ją Yoshii.
-Kochanie, co się dzieje?- Zapytał, wprowadzając ją z powrotem do środka.
-Yoshiro miał wypadek… Nie żyje…- Powiedziała przez łzy, wtulając się w chłopaka.
On od razu poczuł na sobie wściekły wzrok jej taty, jednak się tym nie przejął i spojrzał na niego.
-Zabiorę ją już do domu, jeżeli Pan pozwoli.- Powiedział do Kouyou. W odpowiedzi otrzymał jedynie kiwnięcie głową.
Oboje wyszli ze szpitala i pojechali do domu Emiko…
Epilog.
Kilka miesięcy później:
An nadal nie potrafiła się pogodzić ze śmiercią jej syna. Tego dnia po raz kolejny w tym tygodniu była na jego grobie.
-Yoshiro… Synku…- Szepnęła, patrząc na nagrobek.
Całą tą sytuację widziała Emiko, która razem z Yoshim przyszli na cmentarz.
-Nadal nie potrafi się z tym pogodzić.- Westchnęła, patrząc na mamę.
-Hym… A może naszego synka po wujku?
-Bardzo śmieszne Yoshii, bardzo.- Powiedziała bez żadnego uczucia, spoglądając na niego.
W tej chwili minął ich Kouyou, który podszedł do żony.
-Kochanie, chodźmy już.- Powiedział spokojnie, przytulając ją. Kobieta bez sprzeciwu poszła z nim.
Emiko cicho westchnęła, głaszcząc swój brzuszek…
KONIEC